Siatkarski horror z happy endem. Polska - Tajlandia 3:2
Polskie siatkarki pokonały w filipińskim Quezon City Tajlandię 3:2 (22:25, 27:29, 25:16, 25:16, 15:13) w szóstym występie w tegorocznej Lidze Narodów. To czwarte zwycięstwo biało-czerwonych. Kolejny mecz - w piątek o godz. 5 z Amerykankami.
Tajki w tegorocznej edycji Ligi Narodów spisują się bardzo dobrze, a do meczu z Polkami miały na koncie tylko jedną porażkę (z Belgią 2:3). Początek spotkania zdawał się potwierdzać dobrą dyspozycję Azjatek, które w pierwszej partii dominowały na parkiecie. Jeszcze przed przerwą techniczną nastąpiła niemoc w grze polskiego zespołu, a po serii błędów w ataku przewaga Tajlandii wynosiła już osiem punktów (18:10). Dopiero atak Zuzanny Góreckiej przełamał złą passę i Polkom udało się nieco zniwelować straty, lecz ten pościg był mocno spóźniony.
W drugim secie Polki wreszcie zaczęły skuteczniej grać blokiem, poprawiły też zagrywkę, która wcześniej nie robiła większej krzywdy rywalkom. Świetną zmianę dała Weronika Szlagowska, która pojawiła się na parkiecie już w pierwszej partii, a potem rozkręcała się z każdą kolejną akcją.
Po dwóch asach serwisowych Martyny Czyrniańskiej na tablicy był remis 18:18. Po chwili rezerwowa rozgrywająca Katarzyna Wenerska posłała dwie precyzyjne zagrywki i Polki wygrywały 23:21, ale potem znów się "zacięły" i po chwili Azjatki miały piłki setowe. Biało-czerwone dwukrotnie wyszły obronną ręką, a po ataku po skosie Olivii Różański szansę na skończenie seta miały biało-czerwone. Nie wykorzystały jej, a przy kolejnym setbolu liderka Tajlandii Moksri Chatschu-On trafiła w linię boiska.
Polki nie zniechęciły się źle rozegraną końcówką i w kolejnych dwóch setach zdecydowanie już dominowały na boisku. Odżyła Różański, a Czyrniańska i Szlagowska także były mocnymi filarami w ofensywie. Tajki z kolei gasły w oczach, a na domiar złego pod koniec trzeciego seta straciły jedną ze swoich najskuteczniejszych zawodniczek - Kokram Pimpichayę.
Dość podobnie wyglądała czwarta odsłona, choć Azjatki starały się dotrzymać kroku rozpędzonym biało-czerwonym. Od stanu 11:10 nastąpił „odjazd” podopiecznych Lavariniego, a włoskiemu szkoleniowcowi zdecydowanie poprawił się humor. Gdy Szlagowska efektowanie zablokowała rywalkę, Lavarini w przypływie radości mocno przytulił zawodniczkę.
Tajki straciły niemal całą swoją moc w ataku, bowiem Chatschu-On coraz częściej podejmowała złe decyzje. Przy prowadzeniu 20:12 oba zespoły mogły już myśleć o decydującej rozgrywce.
Tie-break zaczął się od mocnego uderzenie Polek, po asie Joanny Wołosz było 7:2. Biało-czerwone nie potrafiły jednak utrzymać koncentracji, wystarczyło kilka nieskończonych akcji i po ataku Czyrniańskiej w blok ta przewaga zmalała do jednego „oczka” (8:7). Po chwili błąd popełniła Różański i był remis 9:9, a Tajki wykonywały niesamowitą pracę w defensywie.
Emocje sięgnęły zenitu w końcówce, a polskie siatkarki niedokładnie przyjmowały zagrywkę, co sprawiało, że Wołosz nie mogła dobrze rozegrać ataku. Azjatki wygrywały 13:12 i mogły mieć nawet piłkę meczową, ale Chatschu-On nie trafił w boisko. Lavarini przywołał Górecką na zagrywkę, a ta wywiązała się w stu procentach ze swojego zadania, bowiem przeciwniczki nie przyjęły piłki. Jej drugi serwis nie był już tak skuteczny, lecz atak Tajek zatrzymała Klaudia Alagierska.
Polska – Tajlandia 3:2 (22:25, 27:29, 25:16, 25:16, 15:13)
Polska: Joanna Wołosz, Olivia Różański, Magdalena Jurczyk, Kamila Witkowska, Zuzanna Górecka, Martyna Czyrniańska – Maria Stenzel (libero) – Martyna Łukasik, Klaudia Alagierska, Weronika Szlagowska, Katarzyna Wenerska.
Tajlandia: Guedpard Porpun, Kokram Pimpichaya, Bundasak Jerasporn, Kaewkalaya Kamulthala, Kongyot Ajcharapon, Moksri Chatschu-On - Sanitlang Nattaporn (libero) – Khatthlee Pinsuwan (libero), Srithong Wipawee, Sooksod Tanacha, Manajik Sirima, Kannika Thipachot.