Robert Malinowski

2013-07-24
Robert Malinowski. Fot. Magda Jasińska

Robert Malinowski. Fot. Magda Jasińska

24 lipca 2013, o godz. 18:05
- prezydent Grudziądza

"…Rodzina się już pogodziła, że ma w domu prezydenta, którego wiecznie nie ma. Chyba się już z tym pogodzili, nigdy mnie nie było. Żona i rodzina są przyzwyczajeni, że dziadka często nie ma, a jak przychodzę do domu to jestem zwolniony z myślenia...."

Powtórka audycji w sobotę - 27 lipca, o godz. 22.05
Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Robert Malinowski
Jest Pan człowiekiem sportu. Sport dominuje w Pana życiu.
- To prawda – zawdzięczam działalności sportowej chyba wszystko. Zawsze trzeba pamiętać, że aby wyłonił się jeden medalista musi się przewinąć kilkunastu czy kilkudziesięciu jego kolegów czy koleżanek. W klubie zdobywają nawyki dyscypliny, odpowiedzialności, konsekwencji. Te wszystkie dobre przyzwyczajenia bardzo się przydają w życiu zawodowym i rodzinnym. Nie ma lepszego wychowania niż poprzez sport.

Skąd się u Pana ten sport pojawił. Urodził się Pan w Rulewie.
- To piękna wioska, na pograniczu Borów Tucholskich. Nie wiem skąd się wzięła u mnie ta chęć rywalizacji. Wszystko zaczęło się w szkole podstawowej. Pamiętam zawody „złoty krążek”. W szkole średniej zacząłem biegać w Technikum Chemicznym. Nauczyciel zmierzył mój czas i kazał mi iść do starej Olimpii, to był rok 1953 i od tego czasu jestem związany ze sportem bezpośrednio i pośrednio.

Pan był świetnie zapowiadającym się biegaczem.
- Tak, byłem starszy o dwa lata od Bronka (Bronisława Malinowskiego). Chyba do pewnego czasu się lepiej rozwijałem, potem nie mogłem studiować mojej ukochanej chemii i zameldowałem się w Bydgoszczy do Zawiszy. Moim trenerem był Zdzisław Krzyszkowiak, olimpijczyk, ale do swoich wychowanków podchodził jakby im trochę nie wierzył. Byłem solidny i jeśli nie zrobiłem więcej niż mi kazano, to na pewno to co zakładał trener. W pewnym momencie zostałem przetrenowany. Zdobyłem jeszcze jakiś medal na Mistrzostwach Polski Młodzieżowców i na tym się skończyło. Równolegle poznałem swoją przyszłą żonę i zacząłem studiować. Zdałem sobie sprawę, że nie będę mógł trenować dwa razy dziennie. Trzeba mieć warunki do trenowania, a ja tych warunków nie miałem.

Zakończył Pan karierę sportową, ale ze sportem nie wziął Pan rozwodu. Dopingował Pan brata i do dziś świetnie pamięta Pan trzy jego igrzyska.
- Jak są duże emocje to zostają w głowie. To były trzy igrzyska na „M” Monachium, Montreal i Moskwa. Być może załapałby się na jeszcze jedną olimpiadę, pasjonował go maraton.

Początkowo Pana brat trenował biegając po lasach z psem?
- Obaj tak ćwiczyliśmy. Wstyd się przyznać, ale trzy owczarki niemieckie się zabiegały. One bardzo chciały z nami biegać, czekały przy szafie z odzieżą treningową. Jedyny Chart Szkocki, spryciarz biegł na skróty i czekał na nas na skraju lasu. Zwierzęta nam urozmaicały trening, który z założenia u długodystansowców jest samotny.

Nigdy Pan nie żałował swojej decyzji?
- Nie, to była realna ocena swoich możliwości. Bronek miał idealne warunki, w zakładzie mógł pracować do godziny 11.00, a z pracy wychodził zaraz do lasu i trenował. W roku przebiegał od 4 – 5 tysięcy kilometrów. Ja takich możliwości nie miałem.
Robert Malinowski. Fot. Magda Jasińska

Robert Malinowski. Fot. Magda Jasińska

Pamiętam rozmowę z Pana mamą, która przyznała, że był Pan mądrzejszym bratem?
- Chyba się więcej uczyłem, w każdym razie na początku tak było. Dostawało mi się też od mamy i taty, miałem takie młodzieżowe ADHD.

Pana mama, która jest Szkotką mimo ponad 50 lat mieszkania w Polsce ma akcent niepolski.
- Mama jest Szkotką. Mój ojciec walczył w dywizji generała Maczka. Moja mama pochodzi z okolic Edynburga, gdzie stacjonowali żołnierze.

Historia Pana rodziców jest świetnym materiałem do filmu.
- Mój tata jak wybuchła wojna miał 16 lat, do wojska nie został wciągnięty, aż do roku 1942, kiedy to zabrali go Niemcy. Uciekł z kolegami i dostał się do dywizji generała Maczka. Pracował w drukarni, potem zrobił kursy weterynaryjne dzięki czemu po wojnie panowie z aparatu politycznego dali mu spokój.

Wszyscy znamy Pana i nieżyjącego już brata, ale Was jest więcej?
- Było nas pięcioro. Trzech chłopaków i dwie siostry. Dziś dwóch braci Bronek i Maks nie żyje, zostaliśmy we trójkę.

Był Pan działaczem sportowym.
- Trzy lata byłem prezesem Olimpii, pracowałem w Regionalnej Radzie Związków Sportowych. Sporo tego było. W przypadku Olimpii w latach dziewięćdziesiątych chciałem by sekcje tenisa i piłki nożnej były autonomiczne, ale to się innym nie podobało i podziękowałem. Dziś są sekcje autonomiczne.

Z polityką zetknął się Pan w 1989 roku.
- Najpierw to była działalność samorządowa. Natrafiłam na partię polityczną zgodną z tym co chciałem robić – ROAD z tego powstała Unia Wolności i tam zacząłem działać w samorządzie województwa.

Długo Pan się zastanawiał na propozycją startu w wyborach prezydenckich?
- Nie, to było naturalne spełnienie działalności samorządowej. To była trochę niespodzianka w pierwszej i drugiej kadencji. Rodzina się już pogodziła, że ma w domu prezydenta, którego wiecznie nie ma. Chyba się już z tym pogodzili, nigdy mnie nie było. Żona i rodzina są przyzwyczajeni, że dziadka często nie ma, a jak przychodzę do domu to jestem zwolniony z myślenia.

Zobacz także

AG Carmen

AG Carmen

Limboski

Limboski

Mariusz Ostrowski

Mariusz Ostrowski

Profesor Mariusz Patyra

Profesor Mariusz Patyra

Piotr Salata

Piotr Salata

Paweł Lucewicz

Paweł Lucewicz

Łukasz Drapała

Łukasz Drapała

Jos Maria Florncio

José Maria Florêncio

Sebastian Gonciarz

Sebastian Gonciarz

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę