Kuba Strzyczkowski

2013-06-24
Fot. Ireneusz Sanger

Fot. Ireneusz Sanger

26 czerwca 2013, o godz. 18:05
- dziennikarz radiowej Trójki, żeglarz. Pod koniec ubiegłego roku wybrał się w samotny rejs przez Atlantyk na jachcie "Delphia III" .

"…tuż po starcie miałem bardzo duży ruch na oceanie, a potem miałem taki czas, że przez prawie pięć dni nie widziałem nikogo. Wtedy człowiek rozumie, że jest zdany na samego siebie...."

Powtórka audycji w sobotę - 29 czerwca, o godz. 22.05
Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - kapitan Kuba Strzyczkowski
Kapitan Kuba Strzyczkowski …
- Dumnie brzmi

Polski Krzysztof Kolumb?
- Oj bez przesady, tylko dziennikarz radiowy, który zrealizował swoje marzenia o atlantyckim rejsie i tylko tyle.

Ale od marzenia do realizacji długa droga – jak długo ona trwała?
- Długo, niestety, ponieważ taki rejs zaczyna się na brzegu. Swój atlantycki rejs przygotowywałem blisko rok, rok szukania sponsorów, jachtu, stoczni … Trafiłem na braci Kotów z Olecka i Delphia Jacht przygotowała mi taką "czterdziestkę". Od tego się zaczęło, potem szukanie sponsorów, bo taką łódkę trzeba doposażyć. Wreszcie treningi z Jarkiem Kaczorowskim, moim kolegą, kapitanem, wspaniałym żeglarzem i trenerem. Puchar Poloneza to były dla mnie takie eliminacje – tuż po starcie wysiadł mi autopilot i tak przestałem przy sterze 56 godzin bez przerwy, ale to dobrze, bo takie rejsy testowe są bardzo potrzebne.

Jarosław Kaczorowski wspaniały żeglarz ale i wymagający.
- Jarek był po prostu paskudny, złośliwy, wymagający – to mało powiedziane. Miałem z nim "pański krzyż", ale nie żałuję. Kiedy wyjechali wszyscy nasi przyjaciele i zostaliśmy sami to miałem z nim ciężko. Albo spał, a jak nie spał to miał pełno uwag, więc wolałem jak śpi. Było to potrzebne – bo to jest Atlantyk. Trzeba powtarzać różne żmudne czynności, żeby weszły w krew.

A kapitan Kaczorowski wiedział, że jak Pana samotnie wypuści, to nie będzie mógł Panu już pomóc.
- Ani on, ani nikt inny. Tuż po starcie miałem bardzo duży ruch na oceanie, a potem miałem taki czas, że przez prawie pięć dni nie widziałem nikogo. Wtedy człowiek rozumie, że jest zdany na samego siebie.

Choć Pan do końca sam nie był, bo każdego dnia się łączył. Jeszcze trudniej mają Ci żeglarze, którzy nie mogą się z kimś połączyć.
- Z pewnością tak, choć w tej chwili samotnicy bez telefonów satelitarnych nie podróżują. Te relacje nadawane dla Trójki były takim ładowaniem energii. Przyłapałem się na tym, że parę razy mierzyłem czas od relacji do relacji.

Czas w takim samotnym rejsie biegnie wolniej?
- To ciekawe, każdy żeglarz znosi to indywidualnie. Mnie czas biegł szybko. Miałem bardzo wiele rzeczy do wykonania na łódce, szczególnie wtedy, kiedy się coś naprawia, no i te relacje i próby przesyłania zdjęć do Bolesławca.

W którym dniu zaczął Pan mówić do siebie.
- Od początku (śmiech). Najczęściej łapałem się na tym, że mówię do siebie w sytuacjach trudniejszych, wtedy się po prostu ochrzaniałem. Używając dość niewybrednych słów (za co przepraszam cały akwen) zwracałem delikatnie sobie uwagę.
fot. Ireneusz Sanger

fot. Ireneusz Sanger

Jarosław Kaczorowski pomógł się Panu spakować?
- Taki miły koleżka (śmiech). Nie – te rzeczy robiłem sam. Jarek dbał o moją kondycję żeglarską, o różne nawyki samotnika, bo to jest najważniejsze. Nie tacy żeglarze jak ja, tylko znacznie lepsi po prostu ginęli. Ja wpinałem się do łódki zawsze, bo samotnik wypada z łódki tylko raz. Powrotu na nią nie ma. Miałem szelki bezpieczeństwa i byłem wpięty do liny życia. Tylko szelki, bez kamizelki, bo doszliśmy z Jarkiem do wniosku, że jest ona zbędna, może mi trochę przedłużyć życie, ale finał będzie jeden.

To przewidywaliście wszystkie czarne scenariusze?
- Tak – byłem zadowolony z tego, że ze wszystkimi awariami sobie poradziłem, ale to był wynik pracy z Jarkiem. Mieliśmy taki duży kolorowy zeszyt w kwiatki. Zapisywaliśmy tam różne sytuacje – złe sytuacje, łącznie z sytuacjami ostatecznymi.

Samotnicy mówią, że to wciąga, że ten pierwszy rejs to dopiero zalążek.
- Coś w tym jest. Nie bardzo sobie wyobrażam mojej rozmowy z mamą, jak jej powiem, że mam pomysł na kolejny rejs.

A ma Pan?
- (śmiech) Mam. Kilka nawet. To rzeczywiście wciąga, nie potrafię odpowiedzieć na czym to polega. Po tym rejsie dowiedziałem się, że "umiem i mogę".

Ile Pan schudł po rejsie?
- No tak czułem, że poruszy Pani ten trudny dla mnie temat?

Może Pan skłamać.
- Tak, że jestem wysokim, przystojnym blondynem? Schudłem znacznie, mimo, że odżywiałem się dobrze. Miałem trochę puszek, owoców, warzyw. Miałem też żywność liofilizowanego – czyli to taki susz, który zalewa się wrzątkiem. Zabrałem za mało cukru.

Został Pan Kapitanem Steru na Bydgoszcz.
- Czuję się bardzo wyróżniony. Jestem bardzo wdzięczny Bydgoszczy, że zgodziła się być moim patronem.

To oznacza, że kolejny rejs też pod bydgoską banderą?
- Bardzo mi będzie miło, na pewno zwrócę się do Urzędu Miasta i kto wie, może znów na żaglu mojej łódki będzie godło Bydgoszczy.

Zobacz także

Olga Bończyk

Olga Bończyk

Jerzy Jan Połoński

Jerzy Jan Połoński

Michał Pepol

Michał Pepol

Józef Eliasz

Józef Eliasz

Kasia Moś

Kasia Moś

Sławek Wierzcholski

Sławek Wierzcholski

Krzysztof Trebunia-Tutka

Krzysztof Trebunia-Tutka

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę