AG Carmen

2025-04-05
AG Carmen. Fot. nadesłane

AG Carmen. Fot. nadesłane

Polskie Radio PiK – Zwierzenia przy muzyce – AG Carmen

AG Carmen, laureatka konkursu radiowej Czwórki „Będzie głośno! Debiut na winylu”. „Green Tea” AG Carmen to drugi singiel ze składankowego albumu, który tuż przed wakacjami na czarnej płycie i w formie cyfrowej wyda Agencja Muzyczna Polskiego Radia.

...Odkryłam, że mogę pisać, że potrafię napisać utwór i to się już później tak rozwinęło i poszło, że zaczęłam wydawać single. Najpierw przed albumem, aż ostatecznie w ubiegłym roku ukazał się ten album. Trwało to długo, ta praca nad tym albumem była rozwleczona, bo ja się uczyłam to robić (...) zazwyczaj od początku wiem, o czym będę chciała pisać. Przede wszystkim jest tak, że powstaje najpierw melodia, harmonia, podstawy muzyczne i wiem o czym to będzie, ale jeszcze nie mam konkretnego tekstu w głowie. A jak już mam tę melodię, to wtedy zaczynam dopasowywać słowa...”

Niedziela, 6 kwietnia 2025 o godz. 17:05
AG Carmen, czyli pani Agata Wysocka wokalistka, która ukrywa się pod tym artystycznym pseudonimem.
- Wokalistka, kompozytorka.

Trochę Zosia samosia?
- Tak trochę, a nawet w dużym stopniu.

Czy ten singiel, który pojawi się na płycie winylowej, to duże wyróżnienie?
- Tak, jak najbardziej. Przede wszystkim właśnie też dlatego, że będzie ta płyta winylowa. Myślę, że to jest podwójne wyróżnienie i co więcej w samym konkursie, z tego co mi wiadomo, startowało wielu artystów, a poziom był bardzo wysoki. Jest mnóstwo młodych ludzi, którzy tworzą świetne rzeczy i „Green Tea” weszło jako jeden z 10 utworów. Jest to dla mnie duże wyróżnienie.

A to jest taki utwór, który trudno sklasyfikować, prawda? Trudno do jakiejś szufladki wrzucić, jeśli chodzi o gatunek?
- Myślę, że jest taką fuzją, mieszanką gatunkową, bo aranż może trochę definiuje go w stronę bardziej popu i elektroniki, ale sama kompozycja, melodia jest bardzo klasyczna, balladowa wręcz, więc jest to połączenie popu na pewno z utworem alternatywnym, który łączy to wszystko z elektroniką i ma taki trochę marzycielski klimat.

A co panią skłoniło do wzięcia udziału właśnie w tym konkursie radiowej Czwórki „Będzie głośno debiut na winylu”, tenże winyl?
- Myślę, że to była chęć sprawdzenia się, czy moje utwory jakbym mają szansę gdzieś tam się pojawić i przebić przez tę dużą konkurencję, która obecnie jest, więc chyba bardziej to mną pokierowało. Chciałabym zobaczyć, czy komuś się to w ogóle spodoba i jak to zostanie odebrane. No a winyl, to wiadomo dodatkowo jest wyróżnienie i ta nagroda jeszcze staje się w tym jakby atrakcyjniejsza. Gdzieś tam zawsze to było moim marzeniem, żeby na winylu wydać cały album, ale teraz będę miała taką namiastkę, w postaci chociaż tego jednego utworu.

Winylowe składanki cieszą się też dużym wzięciem, więc to też będzie może zachęta aby w przyszłości wydać już taki winyl z prawdziwego zdarzenia.
- Tak, jak najbardziej. Myślę, że teraz winyle przeżywają swoje drugie życie. Tak jak obserwuję innych artystów, to dużo tych winyli się sprzedaje, nawet więcej niż normalnych płyt, także bym bardzo chciała w przyszłości wydać winyl, może z drugim albumem się uda.

Pytałam, co panią skłoniło do wzięcia udziału w tym konkursie, bo jest pani artystką już z dorobkiem fonograficznym.
- Tak, wydałam swój album w ubiegłym roku, ale ten muzyczny nasz świat i scena muzyczna, cały czas trzeba napierać, cały czas trzeba się pokazywać w różnych możliwych miejscach i próbować, ponieważ jest przesyt wszystkiego. My też jesteśmy chyba w takich czasach, gdzie bardzo gonimy i wszystko jest na szybko. Nie mamy czasu się zatrzymać przy czymś i wtedy po prostu myślę, że trzeba pokazywać się w jak największej ilości miejsc, próbować pokazywać swoją twórczość, żeby dotrzeć do słuchaczy.

A jaka jest genealogia pani pseudonimu?

- Pierwszy człon czyli AG to jest oczywiście skrót mojego imienia, a Carmen zawsze było dla mnie w brzmieniu pięknym słowem, a po drugie ma też znaczenie dosyć wymowne, bo jest to właśnie utwór liryczny, pieśń poetycka. Dlatego tak mi się to zgrało i tak zostało.

A kiedy powstała piosenka „Green Tea”?
- Napisałam ją jakiś czas temu. Myślę, że jeszcze przed wydaniem płyty była gotowa piosenka, która powstała przy pianinie.

I tak sobie leżała i czekała na zrobienia, ale w tym pierwotnym wyrazie była inna?
- Ja wszystkie utwory piszę akustycznie, przy pianinie, więc są to proste utwory i nie mają tak szerokiego aranżu.

„Green Tea w ogóle” na początku brzmiała jak ballada. I jak daleko potem poszedł ten docelowy aranż?
- Dużo można zrobić, to jest niesamowite. Na koncertach, czasem takich akustycznych gram to tylko z pianinem. Ma to inny wydźwięk, aczkolwiek teraz, po tym całym procesie produkcji myślę, że zostały przede wszystkim w tej produkcji nabudowane emocje i celowo zostawiliśmy zwrotki trochę w takim klimacie bardziej balladowym. Mimo wszystko myślę, dopiero, gdy te refreny się pojawiają, to mamy taką pełnię energii.

Skoro te piosenki trochę inaczej brzmią w Pani wykonaniu z akustycznym towarzyszeniem tylko swojego akompaniamentu, a inaczej już na płycie, czy też po nagraniu, to czy Pani taka Zosia-samosia, łatwo poddaje się namowom producenckim.

- Myślę, że to nie są namowy. Przede wszystkim to zazwyczaj ja kieruję tym, czego chcę i też biorę udział w tej produkcji. Ta daje dosyć takie wyraziste wytyczne i to, czego oczekuję, to, co mnie inspiruje, czy instrumenty, które chciałabym, żeby się znalazły. Też oczywiście często to robię sama, jakieś dodatkowe instrumenty. Dogrywam partie, czy wymyślam melodię, czy harmonię. No ale przede wszystkim, to jest chyba dobór odpowiedniej osoby do tej współpracy. Dobór odpowiedniego producenta, który nas zrozumie właśnie stylistycznie. Obecnie pracuję z Maćkiem Milewskim, który jest znany z projektów takich jak Majlo i Cinnamon Gum. Robimy po raz pierwszy razem utwory. Wcześniej, całą poprzednią płytę zrobiłam z Michałem Lange. Myślę, że mam szczęście, że trafiam na takich ludzi, z którymi bardzo szybko się dogaduję, muzycznie i stylistycznie. Z Maćkiem też teraz mamy dużą nić porozumienia i jakby on wie, czego ja potrzebuję, czego ja chcę, co ma moja muzyka wyrażać i wtedy to jest wszystko łatwiejsze. Ta praca jest po prostu przyjemnością.

Ale to nie jest piosenka o zielonej herbacie, prawda?
- Nie, Zielona herbata jest metaforą oczywiście. Tutaj przyszła mi tak naturalnie do głowy, ponieważ ja w ogóle bardzo lubię herbaty i jestem taką miłośniczką herbaty, nie tylko zielonej, ale w ogóle piję dużo herbaty. Tutaj ta Green Tea jest taką metaforą relacji. Jak pisałam ten utwór, to przede wszystkim była dla mnie taką metaforą relacji, w której jedna osoba jest potraktowana bardzo jednorazowo, szybko, przelotnie, a chciałaby być czymś więcej, czymś na stałe, czyli taką zieloną herbatą, przy której ktoś się zatrzyma, którą wypije powoli, której będzie chciał poznawać smaki. A nie kupi zieloną herbatę gdzieś tam na wynos, czy inny napój i go po prostu później wyrzuci po wypiciu bez większego zastanowienia. Więc to był impuls do napisania tego utworu, a teraz myślę sobie jeszcze, że ta Zielona herbata może być właśnie taką metaforą tego, że w ogóle gonimy i się nie zatrzymujemy, nie tylko przy ludziach, tylko przy sytuacjach, chwilach życia. Fajnie by się było zatrzymać i tak rozsmakować w danym momencie, a nie być w tej pogoni.

Czy ten utwór jest początkiem czegoś nowego?
- Na pewno tak, przede wszystkim dlatego, że też tworzę właśnie z inną osobą i muzyka ma tam troszkę inny charakter brzmienia. Mamy przygotowane już kolejne utwory do wydania, pewnie będą wychodzić jako single. Ale dążymy w tym składzie do drugiego albumu.

Ten drugi album będzie jeszcze bardziej melancholijny, a może wręcz przeciwnie, będzie takim melanżem różnych kompozycji?
- Myślę, że melancholijny może bardziej nie będzie. Przede wszystkim tematyka i teksty, które się pojawią, będą bardziej takie doceniające, cieszące się z danych chwil życia i momentów. Ale na pewno będzie mieszanką różnych emocji, bo jakby ja piszę zazwyczaj pod wpływem dużych emocji, czy to tych dobrych, czy to tych złych. W ten sposób powstają moje utwory.

To są pani historie?
- Tak, to są moje prywatne historie.

Czyli można panią prześwietlić słuchając tych utworów.
- Myślę, że tak. Przede wszystkim pierwszy album taki jest. To jest w ogóle taki album, który gdzieś mnie trochę pokazuje i taką moją podróż życiowo- emocjonalną w tamtym czasie, kiedy powstawały te utwory. Także na pewno można tam odnaleźć dużo różnych wątków na temat mnie.

Jaka była pani droga muzyczna do momentu wydania pierwszego albumu?
- Od dziecka śpiewałam, chodziłam na lekcje śpiewu, to tak już zaczynając od bardzo wczesnych lat. Później uczyłam się w szkole muzycznej, grałam na flecie poprzecznym i następnie wybrałam Akademię Muzyczną i wokal jazzowy w Gdańsku, u profesor Joanny Knitter. Tam zaczęłam pisać swoje piosenki. Otworzyłam się na jakiekolwiek granie i komponowanie dzięki tym wszystkim zajęciom z improwizacji, czy z jazzowego pianina. Wcześniej byłam dosyć mocno zamknięta w ramach klasycznej muzyki. Koncerty i występy były dla mnie stresujące, bo kojarzyły mi się z egzaminami na flecie poprzecznym, tak jak to zazwyczaj gdzieś tam w szkołach muzycznych mamy ten stres, ale Akademia Muzyczna pokazała mi inne strony tego świata. Odkryłam, że mogę pisać, że potrafię napisać utwór i to się już później tak rozwinęło i poszło, że zaczęłam wydawać single. Najpierw przed albumem, aż ostatecznie w ubiegłym roku ukazał się ten album. Trwało to długo, ta praca nad tym albumem była rozwleczona, bo ja się uczyłam to robić. To były dla mnie same pierwsze razy, jeśli chodzi o pracę z producentem, o wydawanie tych wszystkich takich technicznych też spraw. Był to proces pełen doświadczeń, nauki, ale też bardzo przyjemny proces, w którym poznałam mnóstwo ludzi, z którymi do tej pory pracuję. I w sumie bez nich pewnie bym nie była tak muzycznie ukształtowana jak jestem teraz.

Czy profesor Joanna Knitter nie namawiała, żeby iść w kierunku estetyki jazzowej?
- Nie, absolutnie. Akurat tutaj pani profesor była taką osobą, która była bardzo otwarta na wszelkie gatunki i wręcz namawiała, żeby szukać swojej własnej drogi, swojego brzmienia. Do tej pory mnie wspiera w tym co robię.

Czy jeszcze radzi się pani?
- Nie radzę się, ale jak ją ostatnio spotkałam, to mnie uścisnęła i powiedziała: tak się cieszę, że wydajesz swoje rzeczy i że są super. Więc czuję, że mam taką z jej strony akceptację, choć oczywiście jakby nie chodzi tutaj o to , żeby mieć akceptację, ale widzę, że jest zadowolona z tego, że po prostu się spełniam w swoich muzycznych dokonaniach.

Od początku pani szła z własnymi utworami, czy też był ten czas coverów?
- No na początku były covery, dopiero gdzieś tam zaczęłam pisać będąc na studiach, więc dopiero na dyplomie zagrałam swój pierwszy utwór. Wcześniej to były covery, było też dużo jazzowych standardów, bo te studia tego wymagały, żebym śpiewała te utwory jazzowe. Dopiero na dyplomie pokazałam swój jeden utwór, pierwszy autorski.

A przychodzi pani z łatwością pisanie tekstów? Czy piosenki powstają jednocześnie, muzyka z tekstem?
- Jednocześnie, zazwyczaj od początku wiem, o czym będę chciała pisać. Przede wszystkim jest tak, że powstaje najpierw melodia, harmonia, podstawy muzyczne i wiem o czym to będzie, ale jeszcze nie mam konkretnego tekstu w głowie. A jak już mam tę melodię, to wtedy zaczynam dopasowywać słowa. Do tego na pewno ciężej mi jest pisać po polsku, cały czas czuję, że to jest jeszcze dla mnie proces, nauka, szukanie. Pierwsze moje utwory powstały po angielsku, bo było mi łatwiej. Po prostu bardziej się to kleiło, było to dla mnie bardziej takie melodyjne, śpiewne, bo język angielski jest łatwiejszy, a polski jest trudny. Polski jest trudnym językiem w ogóle, a po drugie, też bardzo siebie w nim pokazujemy, bo zależnie od tego, w jaki sposób o czymś powiemy, to pokazuje nasz charakter. I ja często miałam taki problem na początku, że czułam, że to jest to, co chcę powiedzieć, ale nie w taki sposób i szukałam jak to ubrać, żebym pokazała siebie.

Zobacz także

Limboski

Limboski

Mariusz Ostrowski

Mariusz Ostrowski

Profesor Mariusz Patyra

Profesor Mariusz Patyra

Piotr Salata

Piotr Salata

Paweł Lucewicz

Paweł Lucewicz

Łukasz Drapała

Łukasz Drapała

Jos Maria Florncio

José Maria Florêncio

Sebastian Gonciarz

Sebastian Gonciarz

Maestro Mariusz Smolij

Maestro Mariusz Smolij

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę