Krzysztof Krawczyk: idol, symbol, wzór. Trzy lata po odejściu artysty w siedmiu polskich miastach najlepsze polskie wokalistki i wokaliści solo i w duetach śpiewają jego największe przeboje. Rozmawiamy z Mariką, Łukaszem Drapałą i Piotrem Kostrzewą - szefem Chopin University Big Band. Marika wraz ze Skubasem nagrali duet „Bezsenni” a Łukasz Drapała kultową piosenkę „Parostatek”. Wszystkim gwiazdom towarzyszy Chopin University Big Band.
„...zdecydowanie to jest postać, która łączyła nie tylko pokolenia i łączy nadal, ale też bardzo różne środowiska, bo jego repertuar był bardzo zróżnicowany, od takich bardziej klasycznych balladowych, nobliwych piosenek, po bardzo ludyczne (...) myślę, że skupiał zainteresowanie bardzo różnych środowisk i pokoleń. Cała Polska będzie go śpiewała tak długo, jak będziemy się spotykać na imprezach rodzinnych (...) generalnie mamy różne kolory w głosach, różne kolory w stylistyce, a nas wszystkich łączy to, że potem wchodzimy na scenę po kolei i śpiewamy nieprawdopodobnie dobrze dobrane utwory, emocjonalnie, we wspaniałych aranżacjach...”
Piątek, 15 listopada 2024 o godz. 20:05
Panie profesorze, fantastyczny projekt nam się szykuje, na razie dawkowany w pewnych pigułkach.
Piotr Kostrzewa - Za moment usłyszą państwo utwór „Bezsenni”.
I już zapewne państwo wiedzą, że bohaterem projektu jest nieżyjący Krzysztof Krawczyk - idol, symbol, wręcz ikona, prawda?
Marika - Tak, zdecydowanie to jest postać, która łączyła nie tylko pokolenia i łączy nadal, ale też bardzo różne środowiska, bo jego repertuar był bardzo zróżnicowany, od takich bardziej klasycznych balladowych, nobliwych piosenek, po bardzo ludyczne, wręcz on się czasami zbliżał do jakiegoś dance’u. Tak myślę, że skupiał zainteresowanie bardzo różnych środowisk i pokoleń. Cała Polska będzie go śpiewała tak długo, jak będziemy się spotykać na imprezach rodzinnych.
Pani i Skubasowi przypadł numer „Bezsenni”. Czy mogliście sobie powybierać w tym tyglu, czy po prostu była taka propozycja?
Marika - Była taka propozycja. I przyznaję, że nie znałam wcześniej tego utworu, ponieważ z tej płyty „Duety” wydanej w 2016 roku zapamiętałam utwór śpiewany razem z Edytą Bartosiewicz „Trudno Tak”, promujący całe wydawnictwo. Szkoda, że nie słyszałam wcześniej tych „Bezsennych”, bo to przepiękna piosenka i jest to dla mnie bardzo przyjemna okoliczność, że mogę ten tekst, który wyszedł spod pióra Katarzyny Nosowskiej, państwu zaprezentować podczas koncertów i w tym nagraniu, które już jest dostępne we wszystkich serwisach streamingowych.
Marika i Piotr Kostrzewa. Fot Julita Górska
Tam padają takie słowa „Przyjdź pomilczeć ze mną dziś”. Rzeczywiście fantastyczny utwór, ale on jest znany, a do tego jeszcze dostał pięknej, fantastycznej oprawy muzycznej w postaci towarzyszącego big-bandu. Kto jest autorem aranżacji?
Piotr Kostrzewa – Wiktor Wysocki, syn Wiesia, znanego saksofonisty. Tak, rodzina Wysockich zaistniała, liczna rodzina muzyczna. Wiktora trzeba komplementować, bo naprawdę fajnie poradził sobie z tą aranżacją. No dla nas to jest niesamowicie nobilitujące znaleźć się w takim towarzystwie. Tylu wspaniałych wokalistów, których moi muzycy znają głównie z telewizji i z płyt, a teraz będą mogli z nimi dzielić jedną scenę. Pod każdym względem same dobre rzeczy z tym projektem się wiążą. Przede wszystkim możemy grać, co jest dla nas artystów bardzo ważne. Spotkamy publiczność i to liczną. Mam nadzieję, bo te sale, to są hale widowiskowe i myślę, że dzięki obecności tych wszystkich artystów zgromadzą dużą publiczność Krawczyka.
Najpierw wyjdzie płyta, czy najpierw będzie trasa?
Marika - Wyjdą jeszcze kolejne utwory, na pewno jeden już jest gotów, wesoły utwór z repertuaru Krzysztofa Krawczyka, śpiewany przez znakomitego, również wesołego wokalistę, który bierze udział w tym projekcie. Więc w momencie kiedy ja państwu tutaj powiem o wszystkich osobach, które biorą udział w czasie koncertu „re: Krawczyk & Chopin University Big Band”, czyli Krawczyk Revisitet to w tym ciągu nazwisk państwo go również znajdą. A biorą udział znakomitości: Kayah, Ania Dąbrowska, Grubson, Igor Herbut, Mela Koteluk, Marek Dyjak, Natalia Szroeder, Łukasz Drapała, Natalia Przybysz, Tomasz Organek, Matylda / Łukasiewicz, Ewelina Flinta. Tomek Ziętek, Zuza Jabłońska, Iga Posta, Jucho, Renata Przemyk, Marcin Sójka, Marika i Skubas.
Nie jest to pierwszy Pani duet nagrany ze Skubasem?
Marika - To drugi raz, kiedy krzyżujemy mikrofony. W pierwszym przypadku to była moja płyta, jeszcze przed tą przerwą, taką sporą wydawniczą na życie rodzinne. Napisaliśmy razem piosenkę, ja napisałam tekst, a Radek muzykę i wysiedzieliśmy to wspólne śpiewanie, wygadaliśmy i wypłakaliśmy, bo to bardzo dla nas ważny tekst, a piosenka nosi tytuł „Jak rozmawiać”. Więc ja już wiedziałam, jak to jest śpiewać z Radkiem. Wiedziałam, że gdzieś tam łączymy się w jedną całość, że nasze głosy współbrzmią i okazuje się, że taka też była recepcja osób, które nas usłyszały po raz pierwszy w duecie.
Piotr Kostrzewa - Oj współbrzmią, proszę państwa.
Marika – Piotr przyszedł do studia z impetem i powiedział: „Boże, jak wy brzmicie razem”. A ja muszę tu zdradzić małą tajemnicę. Ja się trochę obawiałam śpiewać tak delikatnie, bo raczej jestem taki łobuz, uliczny raper i specjalizuję się w takim rytmicznym podawaniu tekstu bardziej niż w melodyjnych delikatnościach, więc to było dla mnie wyzwanie. Ale już byłam spokojna w momencie, kiedy Piotr wparował do studia po pierwszym naszym zaśpiewie i mówi: „dobrze brzmicie razem”.
Piotr Kostrzewa - Bo tak jest proszę państwa, to jest ten tekst, o którym mówi Marika i ta naturalność i taki spokój, który wokaliści nam proponują w tym utworze. Mam nadzieję, że się wszystkim państwu udzieli. Ja się nie mogę pozbyć tego utworu z głowy i nie chcę, bo naprawdę on kojąco wpływa. Jest tam bardzo fajny tekst, można się na nim skupić, można coś dla siebie wyciągnąć.
Pięknie dialogujecie.
Piotr Kostrzewa - I jest w tym skromność, której jest bardzo mało we współczesnej popkulturze.
Marika - I ta skromność też jest wynikiem tego, co się wydarza w tekście, a tam się wydarza bliskość. Tam się wydarza bezbronność, opieka, łaknienie kontaktu z drugim człowiekiem, ale nie takiego kontaktu, do którego przyzwyczaja nas właśnie kultura masowa. „Obejmij mnie bez słowa, obejmij, tak po ludzku”, tak jak siostra obejmuje brata, jak przyjaciel obejmuje przyjaciela, jak matka obejmuje swoje dziecko. To jest objęcie takie czysto ludzkie i myślę, że do takiego dotyku my, jako cywilizacja, w tej chwili bardzo tęsknimy. Mieliśmy COVID, mieliśmy wszystko, co nas niestety nauczyło wielu rzeczy i trochę nas zniechęciło do takich kontaktów. No a poza tym wszystkie rzeczy z tym związane, czyli mobbingowanie i tak dalej. Dzisiaj strach się czasem spojrzeć na człowieka, tak po ludzku. Jestem akurat mamą niedużych dzieci, na razie na etapie przedszkolnym, ale już idą od września do szkoły i teraz jest zakaz kontaktów. Pani w przedszkolu nie może przytulić dzieciaka, który jest w jakimś kłopocie. Ja wiem, standardy ochrony małoletnich, ale jest cienka granica. Niejednokrotnie tej ludzkości nam trochę brakuje. Zaczynamy się zbliżać do jakiegoś takiego formalnego odbywania swojego życia.
Marika i Piotr Kostrzewa. Fot Julita Górska
Długo nagrywaliście we dwójkę?
Marika – Dobrze, uchylę rąbka tajemnicy. Tego dnia spotkali się w studio wszyscy muzycy Chopin University Big Band, kierownik muzyczny projektu, czyli Rafał Stępień…
Piotr Kostrzewa - Nasi realizatorzy, Karol Mańkowski, Michał Bereza. Do tego przyjechała pani Ewa Krawczyk żona i pan Andrzej Kosmala, menadżer, żeby nam trochę przybliżyć atmosfery. Pojawiła się też niezbyt duża, ale ekipa filmowa, plus fotografowie.
Marika - Ci wszyscy ludzie znaleźli się w studiu o poranku, zamknęli się w tym studiu po to, żeby zarejestrować instrumenty i wokale do dwóch w sumie utworów. Odpowiadając już po tym przydługim wstępie na pani pytanie, jednego dnia nastąpiła rejestracja tych dwóch piosenek, więc to się działo w zdrowym, żywym, kowbojskim tempie.
Piotr Kostrzewa - Ale to chcemy tylko podkreślić, że zwykle tak się w życiu nie dzieje. Te rzeczy następują po sobie. Najpierw realizacja audio, później są wokale, później jest wideo dokręcane i tak dalej. Ale tu państwo mają coś myślę, co jest bardzo rzadko spotykane, że nagrywanie audio widzimy na teledysku.
Panie profesorze Piotrze, musiał Pan dyscyplinować wokalistów?
Piotr Kostrzewa - Nie, to jest zawodowstwo, tam każdy wiedział co ma robić, tylko że to trwało. Pamiętam, że Skubas mówił: „siedzę kurde 8 godzin i jeszcze dźwięku nie wydałem”.
Marika - No tak, takie były realia, ale naprawdę atmosfera i chęć zaangażowania się wszystkich w ten projekt, to było zjawiskowe.
Łukasz Drapała, będziemy rozmawiać o piosence ikonie wręcz powiedziałabym. Wyjątkowy hit. Jak ma się na myśli nazwisko Krzysztof Krawczyk, to od razu przychodzi na myśl, co?
Łukasz Drapała - „Parostatek”. Jak tu się nie uśmiechać, prawda? Taki żartobliwy numer, taki wesoły, nie sądziłem, że mi tak przypasuje.
Nieźle Pan swinguje.
Łukasz Drapała - A bardzo dziękuję. Ja też byłem zaskoczony. To jest taka piosenka, która raczej potrafi wymóc na wokaliście swingowanie. To jest piosenka w ogóle bardzo ciekawa, bo tam jest kilka podróży. Swing to jedno, a drugie to jest dykcja i trudne wyrazy Tadeusza Drozdy. Nie wiem, czemu tak właśnie je poskładał. To była ciekawa wycieczka dla mnie. No i ten klimat, bo przecież jestem w trakcie wydania swojego singla bardzo nostalgicznego, refleksyjnego i generalnie w taką stronę bardzo często idę w swojej własnej twórczości. Chyba, że dotykam miłości, to wtedy jest troszeczkę pogodniej, ale też nie bardzo. A tutaj mamy zupełnie coś innego. Jak pierwszy raz usłyszałem, co mam wykonać, to byłem przerażony, bo nie wiedziałem, jak się w tym znajdę, ale okazało się po pierwszych dźwiękach, zresztą niesamowitego big-bandu z Uniwersytetu Chopina, że wszystko będzie dobrze.
Nie wszyscy pewnie słuchacze pamiętają, że ten utwór stworzyła para niezwykłych twórców, Jerzy Milian fantastyczny bandleader wibrafonista, człowiek legenda i Tadeusz Drozda, mistrz słowa absolutnie wesołego.
Łukasz Drapała - Wesołego. I tutaj akurat to trafia w punkt. Cały utwór stał się przez to taki szczególny, bardzo łatwo przyswajalny, mimo że taki prosty nie jest i to można się przekonać próbując go wykonać. Jestem również po pierwszym koncercie i naprawdę idzie to bardzo dobrze, bardzo dobrze to działa z publicznością.
Łukasz Drapała. Fot Julita Górska
Gdzie był pierwszy koncert?
Łukasz Drapała - … we Wrocławiu, było cudownie. No jak ma nie być cudownie, jeżeli mamy naprawdę same hity, śpiewane wcześniej przez Krzysztofa Krawczyka. Cały czas wspominamy jego w trakcie koncertu. Same hity to jest jedno, ale jeszcze to drugie, to artyści, którzy wchodzą na scenę, bo tam jest Ania Dąbrowska, jest Igor Herbut, Marika i Zuza Jabłońska, jest Tomek Ziętek. Więc generalnie mamy różne kolory w głosach, różne kolory w stylistyce, a nas wszystkich łączy to, że potem wchodzimy na scenę po kolei i śpiewamy nieprawdopodobnie dobrze dobrane utwory, emocjonalnie, we wspaniałych aranżacjach. No naprawdę świetny wieczór, polecam każdemu.
Proszę zerknąć na listę koncertów. Najbliżej mieszkańcom naszego regionu, jest do Gdańska. Natomiast wychodzicie, każdy do jednego numeru?
Łukasz Drapała - Różnie, czasami są duety, czasami ktoś ma duet i solowy numer, więc generalnie dzieje się. Jest kilka zmian, nie zawsze jest tak, że ktoś wychodzi na jeden utwór. Jestem zachwycony, naprawdę jestem pod wrażeniem tego klimatu, tej atmosfery, którą tworzą artyści i publiczność razem, aby uczcić pamięć Krzysztofa Krawczyka, przecież jednej z naszych największych legend.
Czy wcześniej zdarzyło się już Panu śpiewać takie swingowe numery?
Łukasz Drapała - Teraz nie mogę sobie tego przypomnieć, ale myślę, że tak, ale to były takie pewnie covery muzyki filmowej, bądź różne przeboje, nawet być może świąteczne, ale nie pamiętam abym swingował po polsku. Dla mnie to było coś ciekawego, zresztą mogą to państwo oglądać w teledysku. Tam sobie bardzo pomagam rękoma, cały czas gestykuluję, bo bardzo mi to pomaga trzymać się rytmu z big-bandem, który jedzie jak czołg.
Bardzo bogaty ten aranż, nawet z taką wstawką standardu jazzowego „Take The A Train”.
Łukasz Drapała - Autorem aranżacji jest Marek Lipski. Z Markiem Lipskim się gram, znaczy znam przepraszam, się gram również. Ale zwykle graliśmy zupełnie inne utwory, graliśmy zazwyczaj utwory rockowe. Dyrektorem muzycznym jest Rafał Stępień i on mnie zaprosił, a Rafał to jest mój kolega z zespołu Chemia.
Czy kiedykolwiek poznał Pan Krzysztofa krawczyka?
Łukasz Drapała - Nie miałem okazji. Bardzo tego żałuję, ponieważ raz była taka sposobność, to były juwenalia warszawskie i nie mogłem się wybrać, a na pewno gdybym tam był, to byśmy się poznali. Bardzo tego żałuję, zwłaszcza że okazało się w trakcie nagrań, że byłby temat, aby porozmawiać, bo pewnie jakbym powiedział swoje nazwisko, to Krzysztof Krawczyk by mnie zapytał - „a skąd?” Pani Ewa Krawczyk powiedziała, że mama Krzysztofa Krawczyka nazywała się z domu Drapała. Jest niewielu Drapałów i jak skończę zajęcia związane z muzyką, to siadam do herbarza i będę grzebał w tej historii, sprawdzając czy nie jesteśmy rodziną.