Magdalena Polkowska

2024-08-16
Magdalena Polkowska w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska

Magdalena Polkowska w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Magdalena Polkowska

Śpiewaczka, solistka Opery Nova ale nie tylko, bo ostatnio występuje na deskach niemieckiego teatru.

...potrzebuję spokoju wewnętrznego, poczucia komfortu i właśnie to znalazłam tutaj, w Bydgoszczy (...) lubię spokój i już chyba nawet nie chodzi o premiery, ale w ogóle o spektakl. Wszyscy w domu zaakceptowali ten fakt, że mama jak ma spektakl, to rano schodzi, je śniadanko, wypije kawę, coś porobi ewentualnie, a później idzie do sypialni i tam spędza czas. Po prostu ja potrzebuję tego czasu dla siebie, tego spokoju, żebym nie musiała rozwiązywać jakiś problemów, żebym nie musiała niczego przygotowywać i za nikim chodzić, ale to jest życie i tak się do końca nie da tego zorganizować...”

Piątek, 16 sierpnia 2024 o godz. 20:05
Czy właśnie tak sobie wymyśliłaś swoje życie muzyczne, swoje życie zawodowe, jak się w tej chwili toczy?
- Chyba zupełnie nie. Nie pochodzę z muzycznej rodziny, więc ciężko, żebym mogła od kogokolwiek się czegoś w tym temacie dowiedzieć. Nawet jak chodziłam do szkoły średniej i równolegle poszłam do szkoły muzycznej drugiego stopnia na śpiew - na krótko, bo to były niecałe 2 lata- moja pani profesor, wtedy już starsza pani, nic mi na ten temat nie mówiła. Więc byłam taką „świeżynką”. Dostałam się na studia i generalnie wszystko, co dotyczyło mojego życia muzycznego było w mojej wyobraźni. Mnie się „wydawało”, że powinno być tak, czy inaczej i kiedy na ustnym egzaminie wstępnym do Akademii Muzycznej zadano mi pytanie - jak wyobrażam sobie swoją karierę, czy moje życie śpiewaka, to powiedziałam tak zupełnie szczerze, że na początek będę śpiewała w Operze Narodowej w Warszawie, a później to zobaczymy jak się ułoży. Nie wiedziałam dlaczego profesorowie w komisji zaczęli się śmiać. Teraz już wiem, że to wcale nie jest takie oczywiste i takie proste, ale faktycznie to moje życie poszło w dobrym kierunku. Oczywiście nic się nie dzieje przypadkiem. Trzeba spotkać na swojej drodze ludzi, którzy ci w tym pomogą, bo inaczej naprawdę możesz stukać, pukać, wysyłać zgłoszenia, nagrania i jeździć na konkursy, ale to wcale nie oznacza, że zostaniesz w tym zawodzie.

Magdalena Polkowska w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska
Magdalena Polkowska w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska

Ale Ty zostałaś w tym zawodzie.
- Ja zostałam, bo właśnie spotkałam takich dobrych ludzi na swojej drodze, dzięki którym dostawałam się tu i ówdzie. Na przykład świętej pamięci pani Magdalena Krzyńska, która w 2003 roku, kiedy jeszcze byłam studentką, zaanonsowała mnie jako młodą dziewczynę do roli Ilony, czyli przyjaciółki hrabiny Maricy, w operetce „Hrabina Marica” i tak się właściwie ta moja współpraca z operą zaczęła. Po wielu latach zaowocowała stałą współpracą i następnie etatem.

Ale to chyba najlepsza ścieżka, żeby się pokazać z tego drugiego rzędu i żeby zwrócić na siebie uwagę.
- Jeżeli zwracasz na siebie uwagę będąc w tym drugim rzędzie, to znaczy, że jest jakaś nadzieja, że rokujesz. Dlatego też niezmiernie mnie cieszy, że takimi małymi krokami dochodziłam do większych ról i nie zostałam rzucona od razu na głęboką wodę. Myślę, że bym sobie nie poradziła będąc wtedy od razu po studiach, a tak to jeszcze miałam okazję doskonalić swoje umiejętności i w ogóle spojrzenie na muzykę pod okiem mojego mentora, już nieżyjącego niestety, pana Andrzeja Galantowicza, który był wieloletnim dyrygentem w operze bydgoskiej, w dawnych czasach.

Dlaczego on został twoim mentorem?

- Został przypadkiem. Kolega powiedział: „słuchaj, znam takiego pana Andrzeja, on jest świetny, na pewno będzie Tobie się świetnie z nim współpracowało. Idź do niego”. Ja na początku miałam dylemat, bo uważałam, że jeszcze wiele nie umiałam i bałam się, że on mi powie, że mam w ogóle nie śpiewać i co ja wtedy zrobię. Takie miałam swoje obawy i wtedy Grzegorz, który chyba jeszcze nie był moim mężem, powiedział: „ale spróbuj, co ci zależy. To miły pan, zawsze możesz przecież od kogoś się czegoś nauczyć, skorzystać”. Faktycznie tak było. Spotkaliśmy się. Po pierwszym spotkaniu miałam mieszane odczucia, ponieważ pan Andrzej był powściągliwy w ocenie a ja byłam dosyć spięta. Ale później, w miarę jak zaczęliśmy się regularnie spotykać, nawiązała się między nami więź porozumienia. On mnie przygotował do konkursów oraz wielu ról operowych np. do „Cyganerii” i „Rusałki”. To on nadał kierunek mojego myślenia o muzyce i skierował mnie na inny tor muzyczno-wokalny. Oczywiście był moim mentorem, a co to znaczy? To znaczy, że wiedziałam, że on we mnie wierzy i zawsze mi tłumaczył: „pani Magdo, jest taka drabina, po której się człowiek właśnie wspina. Czasami trzy szczebelki pokona, czasami musi zejść dwa niżej, żeby jeszcze coś na przykład poprawić, ale cel jest jeden, żeby wejść na samą górę. Nigdy jednak na tę górę nie wejdziemy, ale tam trzeba patrzeć”. I w tym kierunku kroczę, większymi, mniejszymi krokami, w zależności jak mi się życie też układa.

Magdalena Polkowska w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska Magdalena Polkowska w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska

Nie pochodzisz z Bydgoszczy?
- Nie, nie pochodzę z Bydgoszczy, pochodzę z Olsztyna. Do Olsztyna trafiłam też już jako dziesięciolatka, wcześniej nasze losy różnie się układały, w zależności od tego, gdzie rodzice mieli pracę. Zmieniali te miejsca, ale ostatecznie zamieszkali w Olsztynie, jak miałam właśnie 10 lat. Tak więc nie wiem, czy mogę powiedzieć, że jestem olsztynianką.

Już teraz jesteś bydgoszczanką. Dlaczego akurat wybrałaś Bydgoszcz? Właściwie do Warszawy byłoby bliżej.
- Byłoby bliżej i byłam nawet zawieźć dokumenty do Akademii Muzycznej w Warszawie. I to byłoby na tyle, dlatego, że jak weszłam do tego budynku, a trafiłam akurat na sesję, to poczułam się dziwnie. Jestem taką dosyć empatyczną osobą i dla mnie jest ważna atmosfera i to jak się czuję w danym miejscu. Krążąc po korytarzach warszawskiej uczelni otworzyłam drzwi do jednej z sal. Siedziały tam dwie Chinki przy fortepianach, ćwiczyły duet a grały jak maszyny. Poczułam się nieswojo. Zupełnie nie odpowiadała mi atmosfera i aura tamtego miejsca. Zostawiłam oczywiście swoje dokumenty w dziekanacie, ale już wiedziałam, że ja tam na pewno nie pojadę zdawać.

I nie żałujesz, że akurat Bydgoszcz stanęła Ci na drodze?
- Nie żałuję, choć ktoś mógłby powiedzieć – mniejsze miasto to i mniejsze możliwości. Ale ja nie jestem tego typu osobą, która by parła, wszystko stawiała na jedną kartę, rozpychała się łokciami i do tego miała stalowe nerwy. Ja po prostu taka nie jestem, ja potrzebuję spokoju wewnętrznego, poczucia komfortu i właśnie to znalazłam tutaj, w Bydgoszczy.

Z drugiej strony może mniejsze miasto, ale scena imponująca!
- Naprawdę nasz teatr się cudownie rozwija, a jeszcze jak czwarty krąg zostanie wybudowany, to w ogóle sobie nie wyobrażam, chyba trzeba będzie, Panie Dyrektorze, zwiększyć liczbę solistów, bo nie wiem, czy wszyscy „wydolimy”, grając na różnych scenach, na mniejszych i większych. No jest to na pewno imponujące, mamy piękne garderoby, sale do ćwiczeń, co wcale nie jest takie oczywiste, bo czasami w innych teatrach się okazuje, że są jedynie dwie sale ćwiczeń.

A Ty masz porównanie, ponieważ od jakiegoś czasu występujesz za granicą.
- Miałam przyjemność też współpracować z Operą Krakowską, więc też mam porównanie krajowe, ale ten sezon artystyczny przyniósł mi nie lada niespodziankę. Miałam możliwość zaśpiewać w niemieckim teatrze w Trewirze.

Jak to się robi?
- To się po prostu dzieje. Samo się robi, a czasem nie. (śmiech) To w ogóle jest historia dla mnie przedziwna, ale bardzo się cieszę, że akurat mnie to spotkało. Otóż we wrześniu zaczęłam swój sezon artystyczny 2023/24 operetką „Wesoła wdówka”. Po spektaklach zaczęliśmy próby do baletu „Sen nocy letniej”. Uspokajam państwa, ja tam nie tańczę, ale są tam dwa elfy i chór żeński i właśnie jednym z elfów jestem ja. Po jednej z prób wróciłam do domu, wiadomo wrzesień, dużo obowiązków, też takich szkolnych z dziećmi i tak patrzę na telefon, a tam wiadomość: „my name is Marco”. Wyłączyłam to, pomyślałam, że to jakiś spam. W dzisiejszym świecie takich zaczepek jest dużo. W końcu już zbliżał się czas wyjścia z domu na próbę i ponownie zerknęłam na tę wiadomość. Patrzę, czytam i nie wierzę. On się przedstawia, że właśnie nazywa się Marko i że jest agentem artystycznym i że teatr w Trewirze i potrzebuje pilnie postaci Alice w Falstaffie Verdiego i prosi o szybki kontakt. Okazało się, że dziewczyna, która miała śpiewać tę partię, dostała propozycję w La Scali, nie za dużej roli, ale zawsze to jest La Scala, więc decyzja była oczywista, że rezygnuje z Trewiru i jedzie do Włoch. I wtedy zostali z dziurą w obsadzie i z kłopotem, ponieważ Falstaff wcale nie jest taką łatwą operą, często wystawianą i nie każdy ma ją w swoim repertuarze. Ja umiałam tę partię, bo w 2017 roku mieliśmy premierę „Falstaffa” w naszym teatrze i tym większa była moja radość, że mogłam właśnie tą rolą pojechać.

Już jesteś „w stajni” tej agencji?
- Jeszcze nie jestem w jego stajni, aczkolwiek jesteśmy po rozmowach, muszę wykonać pewne rzeczy, zrobić nagrania z fortepianem i tak dalej i kto wie co później życie przyniesie. Także nie warto stronić od ról, które są niszowe, bo nigdy nie wiadomo, co i kiedy los nam przyniesie.

A jak wygląda praca w takim teatrze niemieckim?
- Myślę, że jest podobna do naszej pracy, ale troszkę inaczej zorganizowana. Ja już na „dzień dobry”, będąc jeszcze w Polsce, dostałam szczegółowy harmonogram wszystkich prób do premiery (a premiera za 3 tygodnie). Każdego dnia około godziny 14:00 dostawałam maila z korektami na następny dzień. Jedyne czego się obawiałam to, to, że jest tam pojedyncza obsada, do czego tak do końca nie jestem przyzwyczajona, bo u nas zawsze są minimum dwie osoby na roli, a czasami nawet trzy lub cztery.

Magdalena Polkowska w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska
Magdalena Polkowska w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska

Czego Ci dziś brakuje do pełni szczęścia?
- Spokoju i stabilizacji. Zdarza mi się chorować - przecież jesteśmy tylko ludźmi. Chciałabym przychodzić do pracy, odpalać guzik i mieć zawsze super głos i nie przejmować się infekcjami i powrotem do formy.

A jesteś wrażliwą głosowo osobą, że niekiedy głos ci odmawia posłuszeństwa?
- Miałam taki czas, kiedy dzieci były w przedszkolu. To był bardzo trudny okres, miałam wrażenie, że mam niekończące się infekcje, że płynnie przechodzą z jednej w drugą i to był chyba najtrudniejszy sezon w moim życiu.

Bo jakoś tak przesadnie nie dbasz o głos, prawda?
- Nie, przesadnie nie, staram się nie przesadzać i żyć normalnie, nie pijam surowych żółtek, napiję się też gazowanego napoju jeśli mam ochotę ale od zawsze nie palę papierosów.

Nie milczysz w dniu premiery?
- Czasami się nie da, chociaż lubię spokój i już chyba nawet nie chodzi o premiery, ale w ogóle o spektakl. Wszyscy w domu zaakceptowali ten fakt, że mama jak ma spektakl, to rano schodzi, je śniadanko, wypije kawę, coś porobi ewentualnie, a później idzie do sypialni i tam spędza czas. Po prostu ja potrzebuję tego czasu dla siebie, tego spokoju, żebym nie musiała rozwiązywać jakiś problemów, żebym nie musiała niczego przygotowywać i za nikim chodzić, ale to jest życie i tak się do końca nie da tego zorganizować. Mam wsparcie bardzo duże w mężu i w rodzicach, którzy zawsze przyjeżdżają, żeby nam pomóc.

Magdalena Polkowska w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska
Magdalena Polkowska w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska

Boisz się upływającego czasu?
- Tak się nie zastanawiałam za bardzo nad tym, po prostu wiem, że taka jest kolej rzeczy. Kiedy przychodziłam do opery, to ja byłam tą najmłodszą, czy jedną z młodszych. Nie możemy się tylko nastawiać na to, że zawsze jest i będzie świetnie. Jako artyści jesteśmy cały czas poddawani ocenie i z czasem przyjdzie taki moment w życiu, że trzeba będzie miejsce zwolnić dla młodszych. Jeszcze chcę oczywiście pośpiewać nowe role, rozwijać się... ale ten czas nieuchronnie nadejdzie i mam tego świadomość.

Zobacz także

Jerzy Jan Połoński

Jerzy Jan Połoński

Michał Pepol

Michał Pepol

Józef Eliasz

Józef Eliasz

Kasia Moś

Kasia Moś

Sławek Wierzcholski

Sławek Wierzcholski

Krzysztof Trebunia-Tutka

Krzysztof Trebunia-Tutka

Stanisław Drzewiecki

Stanisław Drzewiecki

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę