Gitarzysta i wokalista powracający z teledyskiem do piosenki „Zaplątani”.
„...lubię muzykę pop-rockową, lubię muzykę, która ma dobrą melodię, trochę gitary, bo wciąż jestem gitarzystą i uwielbiam ten instrument, a także chórki, wokale takie brzmienia mnie zawsze urzekały (...) chodziłem wprawdzie do szkoły muzycznej, gdzie uczyłem się muzyki klasycznej, zasad, kształcenia słuchu, harmonii i tak dalej, czyli tych wszystkich przedmiotów muzycznych, grałem na skrzypcach, ale jakoś zawsze bardziej lubiłem muzykę rozrywkową, rockową, to mnie urzekło. Później sam zacząłem grać na gitarze. To jest strasznie długa historia, ale rzeczywiście muzyka odgrywała zawsze u mnie ogromną rolę w życiu i jestem szczęśliwy, że tak się stało, bo nie jest to dla mnie ani trud, tylko to jest piękne życie, tylko trzeba to lubić...”
Piątek, 12 lipca 2024 o godz. 20:05
Ileż to Pan nam kazał czekać, przecież ostatnio spotkaliśmy się w 2022 roku przy okazji premiery płyty.
- Tak jest…
... i co się wydarzyło przez te dwa lata?
- Nic się nie wydarzyło, po prostu było też sporo pracy przy płycie, która ukazała się w kwietniu 2022 roku. Później pojechałem na festiwal do Opola z piosenką „Znowu będziemy się śmiać”, w międzyczasie koncerty, później zmiana managementu. Ten management spowodował, że na przełomie 2022/23 roku zagrałem kilkadziesiąt koncertów i w pełnym składzie i w takim składzie okrojonym, to znaczy w duecie gitarowym z Bartkiem Jończykiem. promujemy cały czas płytę „Nie czekaj na znak”. Do tej promocji należy również teledysk, trzeci singiel z płyty i myślę, że to już będzie ostatni singiel, bo zaczynam się przygotowywać do nowych nagrań. Myślę, że w tym roku to na pewno nie, ale na początku przyszłego już będzie można coś usłyszeć. Nie wiem czy całą płytę, zobaczymy, jak to się ułoży. Trudno mi jest powiedzieć jak to będzie przebiegało, ale rzeczywiście już jest czas na to, żeby zająć się nową muzyką, choć mamy jeszcze tę płytę sprzed 2 lat. To jest moja pierwsza płyta solowa „Nie czekaj na znak”.
Prawie jak debiutancka…
- No tak można powiedzieć, bo debiutancka solowa, ale wcześniej nagrałem sporo różnych innych płyt i rzeczywiście to jest mi muzyka wciąż bardzo bliska. Praca nad tą płytą, choć była dosyć ciężka, w takim sensie, że rozłożyła się bardzo w czasie, to jestem z tej muzy cały czas dumny i gram ją na koncertach. W ogóle to jest dla mnie fajny czas.
Dobra muzyka, a do „Zaplątanych” trzeba powiedzieć, że też powstał fajny teledysk.
- Bardzo mi miło, bo ta piosenka jest w tej warstwie muzycznej dosyć prosta i melodyjna.
Wpada w ucho…
- Tak mi się zdaje. Ja lubię taką muzykę, lubię muzykę pop-rockową, lubię muzykę, która ma dobrą melodię, trochę gitary, bo wciąż jestem gitarzystą i uwielbiam ten instrument, a także chórki, wokale takie brzmienia mnie zawsze urzekały, oprócz tych takich klasycznie rockowych kawałków jak Deep Purple, Led Zeppelin czy Black Sabbath, to lubię też właśnie melodyjne granie i ta piosenka jest tego wynikiem.
Na pewno jest to taka stuprocentowa piosenka, która może spokojnie gdzieś tam zawojować świat, szczególnie tą letnią porą.
- Właśnie dlatego zaczęliśmy wojować, chociaż w dzisiejszej dobie to trochę głupio brzmi, bo wolelibyśmy zupełnie pokojowym sposobem dotrzeć do słuchaczy i żeby ta piosenka po prostu się słuchaczom spodobała, ale tego nigdy nie wiadomo. Właśnie teraz będziemy to sprawdzać.
Kto przygotował teledysk, bo teledysk opowiada pewną historię, której Pan jest jedynie świadkiem, albo podającym wino.
- Rzeczywiście tak jest, że jestem podającym wino. Teledysk wyreżyserował Dominik Czech. Zdjęcia kręciliśmy w Szczecinie w różnych lokalizacjach. Muszę przyznać, że troszkę daleko ode mnie od domu.
Dlaczego Szczecin?
- To jest połączone z tym, że w międzyczasie zmienił się mój management, a menadżer pochodzi z Polic. Police są niedaleko Szczecina i on tam po prostu znalazł dobre miejsce do nakręcenia tego klipu, a w związku z tym, że ja w Szczecinie bywam dosyć często, choć mam daleko, to mam wielu znajomych w tamtych stronach, kolegów, więc pojechałem tam z przyjemnością po raz kolejny i zrobiliśmy myślę fajny klip.
Dalej nie było managementu?
- Dalej chyba by się nie dało, może na wyspie Uznam, ale tam jeszcze nie szukałem i myślę, że z obecnym managementem mamy tak dobre relacje i tak dobrze nam się ta współpraca układa, że nie będziemy już szukać niczego innego. Nakręcaliśmy video cały dzień zdjęciowy, to znaczy ja byłem jeden dzień, a w dniu poprzednim były kręcone inne sceny, bez mojego udziału. Więc dwa pełne dni zdjęciowe, ale bardzo szybko, sprawnie bez żadnego mozołu, bo i historia jest dosyć prosta. To jest taka historia nowej świeżutkiej miłości, a przebiega to zwykle bardzo podobnie no i oczywiście ten warsztat Dominika Czecha, reżysera, który wiedział co chce zrobić i jak chcę to zrobić. Praca nad tym naprawdę była harmonijna, miła, fajna.
Jak zaczęłam oglądać ten teledysk, to w pierwszym momencie myślałam, że zagrała w nim również pana córka, ale jeszcze chyba na to za wcześnie.
- Moja córka w tym roku kończy 16 lat, ale nie wiem, czy to byłby dobry pomysł, żeby występowała w moich teledyskach, a już na pewno nie w tym charakterze. Wprawdzie moja córka muszę powiedzieć, że jest muzycznie uzdolniona i ma znakomity słuch, ładnie śpiewa. Wszelkie predyspozycje ma, ale tak jak mówiłem już wielokrotnie, nie będę jej do niczego przymuszał, bo to nie na tym polega, choć cieszę się, że lubi muzykę taką którą i ja lubię. To już w ogóle bardzo rzadko się chyba w dzisiejszym świecie zdarza, żeby dzieci słuchały tego co rodzice. Nigdy też nie naciskałem, po prostu wychowała się w tym środowisku, ale często jest tak, że dziecko się buntuje, a ona nie. Dobrze, że zrozumiała, że ta muzyka, której słucha tata jest dobra i to jest super.
Tak jak Pan powiedział, że do niczego jej nie przymusza, to mam nadzieję, że też nie przymusza Pan jej aby wybrała jakiś „porządny zawód”.
- Nie, no pewnie gdzieżby mogła wybrać tak nieporządny zawód jak muzykę? Też bym wolał, żeby jej życie było łatwiejsze, bo zawód, zajęcie muzyka jest trudne i jeżeli się tego nie lubi, nie kocha, to jest to rzeczywiście droga przez mękę. Jest to bardzo trudny zawód, ale ja akurat sobie nie wyobrażam żadnego innego. Jeżeli będzie chciała robić coś innego, będę tylko bił brawo. Ważne, żeby była szczęśliwa i realizowała samą siebie.
Czy ktoś kto nosi nazwisko Cugowski zajmuje się czymś innym, niż muzyką?
- Niech no ja się zastanowię... Rzeczywiście ciężko jest znaleźć lekarza, albo prawnika. Nie no tak się ułożyło, że to jest rodzina muzyczna i nikt nie będzie z tym walczył ,znaczy ja mogę powiedzieć po sobie, że oczywiście nie było to nigdzie napisane, że będę muzykiem, czy mój brat.
Ale kim byście mogli być, jak nie muzykami?
- Dla mnie muzyka była zawsze pasją, bo oprócz tego, że sam gram i śpiewam to jestem również kolekcjonerem płyt. Lubię słuchać muzyki.
Kolekcjonuje Pan winyle?
- Zbieram czarne płyty i CD.
I kto to utrzymuje w domu w porządku?
- Oczywiście ja, mam wszystko spisane, ale to jest na oddzielną rozmowę. Rzeczywiście jestem zbieraczem płyt, słucham i co jest jeszcze piękniejsze, wiem co na tych płytach mam, gdzie te płyty się znajdują i tak dalej. To wszystko jest dla mnie bardzo ważne, także muzyka w związku z tym chyba towarzyszyła mi od najmłodszych lat. Tej muzyki było bardzo dużo u nas w domu rodzinnym. I muzyki i muzyków, koncertów, płyt, prób, nagrań i tak dalej, gdzie mogłem uczestniczyć też w tym wszystkim jako wolny słuchacz, do pewnego momentu. To na pewno też ma ogromne znaczenie, bo ja chodziłem wprawdzie do szkoły muzycznej, gdzie uczyłem się muzyki klasycznej, zasad, kształcenia słuchu, harmonii i tak dalej, czyli tych wszystkich przedmiotów muzycznych, grałem na skrzypcach, ale jakoś zawsze bardziej lubiłem muzykę rozrywkową, rockową, to mnie urzekło. Później sam zacząłem grać na gitarze. To jest strasznie długa historia, ale rzeczywiście muzyka odgrywała zawsze u mnie ogromną rolę w życiu i jestem szczęśliwy, że tak się stało, bo nie jest to dla mnie ani trud, tylko to jest piękne życie, tylko trzeba to lubić.
Lubił Pan ćwiczyć?
- Nie, nie znosiłem, ale to samo nie przychodzi, przecież ja w ogóle nie znosiłem skrzypiec. Jak grałem 8 lat na skrzypcach, później mnie przenieśli na altówkę, bo już wiedzieli, że nie będzie ze mnie skrzypka.
Co niektórzy się śmieją, że altówka to są takie troszkę większe skrzypce, które się „dłużej palą”
- To prawda, są jeszcze inne bardzo ciekawe kawały, ale może nie będziemy ich przytaczać.
Ale altówka pięknie brzmi.
- Altówka pięknie brzmi, w ogóle ma niższy strój i gra się na niej wolniejsze , bardziej liryczne kawałki i trzeba niestety na niej też ćwiczyć, trzeba mieć do niej serce i trzeba to lubić, po prostu. Ja tego nie lubiłem, nigdy nie lubiłem altówki, skrzypiec, fortepianu, nie lubiłem utworów, które trzeba było w tej szkole ćwiczyć, ale z drugiej strony szkoła muzyczna dała mi bardzo wiele wiedzy, podstaw o harmonii, o zasadach muzyki. Zawsze lubiłem kształcenie słuchu, bo to mi przychodziło bez trudu i zawsze dobrze słyszałem, w takim sensie muzycznym. Potrafiłem to jakby skonfrontować z wiedzą, która była wymagana w szkole, więc to mi nie sprawiało wielkiego trudu, natomiast samo ćwiczenie na tych instrumentach doprowadzało mnie do łez i dopiero jak zacząłem grać na gitarze, to był taki mój wybór świadomy instrumentu. Najpierw zacząłem grać na gitarze akustycznej, później dopiero na elektrycznej, to wiedziałem, że to jest instrument dla mnie. Muzyka, której się uczymy w szkole muzycznej do dziś, zupełnie nie była w kręgu mojego zainteresowania. Nie przepadałem nigdy za muzyką klasyczną, choć dzisiaj ją doceniam w trochę inny sposób, niż wtedy w szkole. Zawsze byłem zachwycony muzyką rockową, muzyką rozrywkową, tej muzyki też było bardzo dużo u mnie w domu rodzinnym i to na pewno wszystko zaważyło na tym, że zostałem muzykiem, ale myślę, że gdybym tego nie lubił, to nigdy by to nie nastąpiło.
A w którym momencie Pan zaczął śpiewać, to były wczesne lata chyba dziewięćdziesiąte, tak?
- Tak można powiedzieć. Pierwsze zespoły, które wtedy zakładaliśmy gdzieś z kolegami, to tam zacząłem śpiewać. Ja jeszcze wtedy nie grałem na gitarze na tyle, żeby się pojawić z instrumentem na próbie, więc to chwilę trwało. Zacząłem od śpiewania, potem zostałem gitarzystą, takim pełnoetatowym, potem założyliśmy zespół Bracia, w którym spędziłem 20 lat. W zespole też śpiewałem, ale byłem wokalistą dodatkowym, drugim, który śpiewał albo chórki, albo czasami śpiewałem podczas koncertów jeden czy dwa utwory.
I wreszcie postanowił nie być Pan drugim, tylko pierwszym wokalem.
- To nie było też tak, że ja się czułem w zespole jako drugi. Zawsze się zwraca największą uwagę na frontmana, jest to absolutnie naturalne. W zespole Bracia też spędziłem mnóstwo bardzo pięknych lat i jestem dumny z tego, co udało nam się osiągnąć. Ale graliśmy 20 lat i to jest uważam bardzo długo. Bardzo długa to była droga, bardzo intensywny czas i koncertowo i nagraniowo. To nie była praca na pół etatu, tylko trzeba było pełnego zaangażowania, dlatego też tak długo czekałem ze swoją płytą, bo na to trzeba było i dużo czasu i materiału muzycznego i pełnego zaangażowania. Nie da się tego zrobić na pół gwizdka.
Wojtek Cugowski. Fot. Jowita Górska