Grzegorz Wilk

2023-09-07
Grzegorz Wilk. Fot. Julita Górska

Grzegorz Wilk. Fot. Julita Górska

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Grzegorz Wilk

Wokalista, kompozytor i autor tekstów. Z wykształcenia jest nauczycielem techniki i informatyki oraz socjologiem. Ponadto ukończył specjalizację francuską na Wydziale Filologii Polskiej Uniwersytetu Opolskiego, ma również kwalifikacje i uprawnienia dziennikarza radiowego oraz technika dentystycznego.

„...radio jakoś we mnie zostało. Jestem zwolennikiem takiego radia, które jest dla słuchaczy. Jestem zdania, że to radio powinno w jakimś stopniu kształtować gust słuchaczy, a nie odwrotnie. Radio nie powinno się podporządkowywać jakimś tandetnym trendom. To radio, to telewizja, one mają pokazać: patrzcie tu, patrzcie wyżej, niżej, one powinny pokazywać gdzie jest ten kierunek...”

Piątek, 8 września 2023 o godz. 20:05
Tym razem będziemy mówić o zespole NaVi. Ta przygoda już jakiś czas trwa, prawda?
- Tak, biorąc pod uwagę, że ja od wielu, wielu lat - jak ktoś zapyta, kim jesteś? - to ja mówię, jestem najemnikiem, po prostu. Najmują mnie różne osoby do tego, żeby z nimi współpracować, tak jak Romuald Lipko, czy Piotr Rubik, tak jak Włodzimierz Korcz i wielu, wielu, innych. Również chyba tak zaczęła się współpraca z zespołem NaVi. Miałem zaśpiewać jakąś jedną piosenkę, na jednej z poprzednich płyt i „niestety” się spodobało. Nagrałem wtedy piosenkę „Walka”, gdzie tam było co śpiewać. Nie mogę tego zaprezentować tutaj do mikrofonu, bo on tego nie wytrzyma. (śmiech)

Proszę mieć baczenie byśmy dotrwali do końca rozmowy.
- Tak, w każdym razie było mocno i się okazało, że męski głos w zespole bardzo by się przydał tak na stałe i tak też się stało. W pewnym momencie podjęliśmy decyzję o tym, żeby męski głos faktycznie wypełnił całą płytę, całe wydawnictwo i to się wydarzyło na poprzednim albumie. Ten ostatni, dla odmiany jest różnorodny, ponieważ pojawiają się na nim zarówno głosy pań i panów, ale mój pozostał. Wydaje się, że też dużą rolę tutaj odegrała pandemia. To był taki swoisty rodzaj bezwładu, taki rodzaj kastracji środowiska muzycznego i kompletnego ubezwłasnowolnienia. Ponieważ muzycy musieli się wziąć do innej roboty. Po prostu zwyczajnie muzykom powiedziano: jesteście niepotrzebni, idźcie sobie, mamy wasze stare nagrania, możemy z nich korzystać. Wydaje mi się, że to też miało jakieś tam znaczenie, natomiast powracamy, będziemy śpiewać i mam nadzieję bawić ludzi jeszcze przez jakiś czas.

Panu przypadły dwa utwory: „Biegnij” i ten drugi, jeszcze niewydany.
- Jeśli chodzi o zespół NaVi, muzyka jest na tyle różnorodna, że ja wpadłem w ten taki rytm rockowy. Tak sobie powiedziałem, jeżeli już nagrywamy utwory takie bardziej rockowe, takie, które mi się podobają, a też jest Paweł Poszytek, który tutaj trzyma rękę na pulsie, który jest taką iskrą sprawczą tego całego projektu, pomysłodawcą i gitarzystą. To jego autorstwa jest większa część kompozycji. Paweł daje mi taką możliwość, żebym sobie wybrał utwory, które mi się podobają. Niniejszym to czynie, bo wtedy to lepiej wychodzi, jak mam wybór. W pewnym momencie swojej muzycznej drogi powiedziałem sobie coś takiego: „rób to co ci się podoba, a nie, to co ci inni narzucają, czy proponują”. Tutaj na szczęście z Pawłem mam cudowne porozumienie w tej kwestii i mam ten komfort, że wybrałem fantastyczny utwór.

NaVi - „Biegnij”„Biegnij” jest takim utworem, który trudno zdefiniować, bo tam jest taki groove rockowy, ale to jest w sumie piosenka.
- No tak, bo tak właśnie ma być. Zauważyłem, że najlepiej to nie komplikować i nie utrudniać. Jest wiele kompozycji, rockowych utworów, takich stricte rockowych, do których ja już po prostu nie mogę powrócić. Słucham piosenki rockowe, jak mam się nauczyć starszego kawałka. Na przykład mam coś „coverować”, to czasem przyznam się, męczę się taką stylistyką hardrockową, ciężką, takim utrudnianiem, że ten refren taki, ten taki. Niech to będzie proste, niech to będzie miłe w odbiorze. Oczywiście nie za miłe, bo nie uważam, żeby trzeba było się dezynfekować alkoholem, aby zrozumieć tekst, to nie o to chodzi. Natomiast muzyka rockowa ma to do siebie, że ma przekaz. Muzyka rockowa jest dla tych ludzi, którzy chcą czegoś więcej od muzyki, niż aby tylko miło i przyjemnie coś tam przeleciało i nie przeszkadzało. Muzyka rockowa też powinna być, oczywiście takie jest założenie, z jakimś fajnym przekazem, ciekawym, nie tandetnym. Tutaj, wydaje mi się to wszystko jest spełnione, idziemy w stronę bardziej popu, ale na pewno nigdy nie jest to „discopolisko” i nigdy, jeżeli mam tylko wybór, to discopolo nie wykonam. Jestem zawsze po drugiej stronie osi jeśli chodzi o muzykę. Uważam, że discopolo to nie jest muzyka, to jest antyteza muzyki.

We wrześniu wyruszy Pan w trasę jubileuszową z zespołem NaVi.
- Oczywiście, przecież gramy koncerty w ramach tej trasy.


A ja chciałam popytać Pana o różne zawody, bo jak wiemy, jest Pan wokalistą, aktorem, pisze pan piosenki. Jest Pan autorem tekstów, ale jak wyczytałam, jest Pan również technikiem dentystycznym, no i dziennikarzem radiowym.
- Tak, swojego czasu, byłem redaktorem Polskiego Radia, tytularnym i ja się bardzo tym szczycę, ponieważ, co prawda nie uczestniczyłem w zajęciach antenowych już od 20 lat, ale miałem naprawdę poważne zajęcia z mistrzami polskiego słowa. Kocham radio, kiedyś nie byłem w stanie tego za bardzo w sobie jakoś ugruntować. Nie miałem takiej pewności, że mogę występować przed mikrofonem i sobie poradzę. Dopóki nie przyszedłem do radia, nie potrafiłem jakoś wysłowić się, nie potrafiłem wypowiedzieć zdania wielokrotnie złożonego, nie myląc się 10 razy przy tym. Natomiast ten sznyt radiowca z Polskiego Radia, trzyletnia przygoda, odgrywa znaczącą rolę w moim życiu. Ja potem jeszcze pracowałem w Trójce i w innych rozgłośniach, natomiast pozostałem przy śpiewaniu.

Bo akurat to Pan lubi robić najbardziej.
- Lubiłem to najbardziej, natomiast radio jakoś we mnie zostało. Jestem zwolennikiem takiego radia, które jest dla słuchaczy. Jestem zdania, że to radio powinno w jakimś stopniu kształtować gust słuchaczy, a nie odwrotnie. Radio nie powinno się podporządkowywać jakimś tandetnym trendom. To radio, to telewizja, one mają pokazać: patrzcie tu, patrzcie wyżej, niżej, one powinny pokazywać gdzie jest ten kierunek.

Ale jest rozstrzał w Pana twórczym życiorysie, bo i przecież był Pan aktorem Teatru Muzycznego Capitol. Nie mogę sobie trochę Pana wyobrazić na przykład w „My Fair Lady”, gdzie przecież Pan kreował jedną z głównych ról, prawda?
- My Fair Lady, tak. Generalnie tak jakoś się stało, że kreowałem większość głównych ról, bo przyszedłem w zasadzie z ulicy. Przyjechałem do Wrocławia moim starym Passatem, takim starym białym i nie miałem już paliwa na powrót. Przyjechałem z Warszawy do Wrocławia i tak stanąłem na parkingu. Już nie miałem kasy, żeby wlać mu do baku i pomyślałem, że muszę coś zrobić i wygrałem casting. Grałem same główne role w Capitolu. Między innymi poznałem się z Leszkiem Możdżerem, który dopiero zaczynał. Siedzieliśmy u Leszka. On pod nas aktorów, pisał piosenki do musicalu „Scat”, który też był przełomowym, choć może nie był za bardzo rozreklamowany i nie miał należnego mu rozgłosu. Spektakl, który w zasadzie jest uniwersalny, jest zrozumiały w każdym języku, bo był napisany scatem. Leszek napisał piękne melodie.

Czy doświadczenie teatralne, w tej chwili coś Panu daje?
- Teraz? Na przykład to, że sobie bardzo dobrze rozmawiamy. To jest coś takiego, że nabywa się swoistego ekshibicjonizmu scenicznego, tym bardziej, że ja musiałem nabyć ekshibicjonizm nie tylko taki wewnętrznie, żeby wrócić na scenę. Na przykład w Teatrze Syrena w zasadzie w końcowej scenie występowałem w samych stringach i w kryształkach, więc musiałem także mieć dość dobrą formę fizyczną i to też było wyzwanie, żeby wyskoczyć przed publiczność w samych majtkach. Tak zauważyłem, że przekraczanie granic to jest taka jakaś moja życiowa rola i potrzeba. Ja nie mówię tutaj o środkach i używka, tylko mówię o tym, żeby eksperymentować życiem, żeby podejmować wyzwania, żeby szukać emocji, żeby szukać wrażeń, z których składa się nasze życie, z których składamy się my. Po śmierci mojego taty, ta śmierć była dla mnie bardzo traumatyczna, odkryłem, że nic po nas, oprócz rozdeptanych kapci nie pozostanie i nawet te kapcie nie będą używane, tylko pójdą do pieca, albo zostaną wyrzucone, więc co po nas zostanie. Są różne teorie, ale ja pozostanę przy tym, że jednak te przeżycia, które nam towarzyszą, te wyzwania, które podejmujemy, to one nas konstruują. One nas budują, więc ja szukam wrażeń, szukam bodźców z każdej strony i staram się korzystać z tego życia. Im więcej emocji, więcej tego, co ja poczuję, jest dookoła, to tym chyba lepiej, więcej będę miał do powiedzenia, tym bardziej będę empatyczny, tym bardziej będę mógł zrozumieć innych ludzi.

Grzegorz Wilk. Fot. Julita Górska
Zastanawiam, czy Pana barwa głosu to jest natura, czy to jest głos szkolony?
- To jest kwestia całego zbioru czynników, bo ja od samego dziecka słyszałem od nauczycieli muzyki, czy różnych kolegów, koleżanek, również moich instruktorów prowadzących: „nie bierz się za to, bo się do tego nie nadajesz. Zobacz, Konrad to fajnie śpiewa”. Ja wbrew wszystkiemu czułem, że chcę to robić, że odnajduję w tym jakiś cel i czuję się w tym dobrze, jak ryba w wodzie na scenie.

Początki były trudniejsze, ale Pan szkolił gdzieś swój głos?
- Nie, to jest jakiś dar, natomiast potem jest to kwestia świadomości. Jeżeli słuchałem jak Andrzej Matul do mnie mówi, jak mam powiedzieć to czy tamto? Śpiewałem dosłownie na polu, które kilka ulic za moim domem rosły. Wychodziłem, śpiewałem, krzyczałem, śpiewałem głośno i nieskrępowanie. A potem pracowałem całe godziny w salach prób i jeszcze grałem na weselach. To było niezłe doświadczenie. Jeśli teraz wychodzę na 2-godzinny koncert i śpiewam cały czas, to mój głos się nie męczy. Po koncercie popijam wodą gazowaną, idę spać i na drugi dzień śpiewam znowu.

Zobacz także

Jerzy Jan Połoński

Jerzy Jan Połoński

Michał Pepol

Michał Pepol

Józef Eliasz

Józef Eliasz

Kasia Moś

Kasia Moś

Sławek Wierzcholski

Sławek Wierzcholski

Krzysztof Trebunia-Tutka

Krzysztof Trebunia-Tutka

Stanisław Drzewiecki

Stanisław Drzewiecki

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę