Profesor Janusz Szrom

2023-06-01
Janusz Szrom w studiu Polskiego Radia PiK

Janusz Szrom w studiu Polskiego Radia PiK

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Janusz Szrom

Pan Google o nim pisze: polski wokalista, pedagog i publicysta. Na polskiej scenie jazzowej debiutował w 1994. W roku 2023 otrzymał tytuł profesora sztuki w dyscyplinie sztuki muzyczne.

„...Krążą mi po głowie szalone pomysły z kolejnymi publikacjami, ale wiem, że one by mnie kompletnie spacyfikowały czasowo, ponieważ myślałem i o Wojtku Młynarskim, ale nie sposób tego chyba sięgnąć w pojedynkę, bo Wojtek napisał blisko 3000 tekstów, to jest chyba nie do obrobienia praca (...) Młynarski to moja miłość, mój Mistrz, osobisty, personalny, ja u niego jako ten giermek przecież terminowałem. Wojtek, jak wszyscy wiemy, był płodny. Oprócz tego, że pisał swoje felietony, to pisał też piękne teksty liryczne...”


Piątek, 2 czerwca 2023 o godz. 20:05
Profesor Janusz Szrom. Prawda, że ładnie to brzmi?
- Śmiesznie…

Wiesz ile ludzi długo i ciężko pracuje na ten tytuł?

- Wiem i nie żebym bagatelizował sprawę, chociaż to jest taki trochę skutek uboczny mojego stacjonowania na uczelniach. Musimy o tym mówić?

Janusz Szrom w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda JasińskaNie, no ale jakoś Ciebie muszę przedstawić, oprócz tego, że jesteś czynnym wokalistą.

- Chyba już coraz mniej.

Ale dyrektorem warsztatów w Chodzieży to jesteś, a to jest ważna funkcja.
- Funkcja też, ale same warsztaty, to już jest ponad 50 lat nieprzerwanej historii, zresztą przecież sama wiesz w czym rzecz.

Napisałeś książkę o warsztatach i zostałeś dyrektorem?

- Nie, w ten sposób nie wkupiłem się w łaski. Jestem 13. dyrektorem. Pomimo cyfry bardzo chwalę i szanuję oczywiście czując się w obowiązku, będąc tym dyrektorem, mając takie przed sobą wybitne postaci, które tu dyrektorowały, poczułem się w obowiązku napisać historię o tych warsztatach. Nie podejrzewałem, że to będzie taka historia. No mogłem sobie zdawać z tego sprawę, bo przecież mówimy o 50 latach.

Teraz też już są kartki na wyżywienie?
- No są, ale to nie ten rodzaj kartek. Inaczej to już wygląda.

A ajent restauracji, która żywi warsztatowiczów nadal jest?
- Jest i to ten sam! Ktoś, kto jest w temacie, dobrze wie o czym mowa, to kultowa już przecież jadłodajnia, kultowa firma, która karmi uczestników od początku warsztatów, czyli od 1971 roku. Pamiętajmy, że mówimy o Warsztatach Jazzowych w Chodzieży, pierwszych w Europie, które mają swoją ponad pięćdziesięcioletnią tradycję i na okoliczność 50-lecia zdecydowałem się zebrać materiał. Dotarłem do ludzi.

I wyszła ciężka cegła.

- To prawda, jak to powiedział Paweł Brodowski, naczelny Jazz Forum: 2 kg historii o warsztatach.

I tak wszystkiego nie napisałeś.
- Bo to nie sposób. Poza tym historia nadal się tworzy. 50 lat minęło jak z bicza trzasł i dalej trwa szczęśliwie. Przyjeżdżają ludzie, nadal jest w narodzie i nie tylko w naszym potrzeba tego, żeby się kształcić muzycznie.

A Ty nie tylko lubisz śpiewać, ale lubisz pisać. Ostatnio to jest chyba Twoje główne zajęcie.
- Trzeba przyznać, że po trylogii Andrzeja Zauchy, bo to było moje pierwsze podejście, już od razu z grubej rury, rozsmakowałem się w tej formie wyrazu. Nie doceniałem Zauchy, bo myślałem, że zaśpiewał jakieś 50 utworów.

Ile zebrałeś?
- 240 premierowych, czyli takich, które zostały napisane dla Andrzeja i Andrzej zaśpiewał je jako pierwszy wykonawca. Jeśli mówimy o cyfrach to 1000 stron, 240 utworów i 3 tomy, wydane w 2015, 16 i 17 roku. Potem zasiadłem do spisywania Krzysztofa Komedy. Odnalazłem 3 utwory, to brzmi śmiesznie, że w temacie Komedy jeszcze coś można odnaleźć, ale odnalazły się 3 piosenki. Mówimy o piosenkach, o formach, których Komeda, nie ukrywajmy tego, nie lubił. Można nawet powiedzieć, że nie lubił pisać.

Na scenie Janusz Szrom. Fot. Magda JasińskaZnam jeszcze innych wielkich, którzy nie lubili pisać piosenek, jak na przykład Lutosławski.
- O tak, takie piękne rzeczy napisał Lutosławski. Jedną z piosenek zaśpiewała Ludmiła Jakubczak - Boże jaka piękna… A Ludmiła Jakubczak też u mnie na celowniku, też przygotowałem książkę z piosenkami, czyli Śpiewnik. Ludmiła podczas swojej trzyletniej obecności na rynku, mój Boże.

Tylko 3 lata? Ile miała lat jak zginęła?
- Miała 22 lata jak odeszła, zginęła w wypadku samochodowym.

Zobacz, to jest coś niesamowitego, mając 22 lata, pozostawić po sobie taką spuściznę i przede wszystkim przeboje.
- W tym momencie zastanawiam się ile lat ja śpiewam? 30 i tak naprawdę nie mam własnego przeboju, a Ludmiła proszę: „Szeptem”, „Gdy mi ciebie zabraknie”. Najważniejsze utwory w powojennej Polsce.

To nie jest jednak jej zasługa, powiedzmy sobie szczerze.
- Wiem, że jej mąż, Abratkowski, który ją tam prowadził za rękę, napisał dla niej przepiękne kompozycje. No ale jednak ta Ludmiła, jak tak sobie posłuchałem „Podwieczorku przy mikrofonie”, z końca lat 50, ona tam zaczęła się gdzieś przewijać, gdzie chyba terminowała u Abratkowskiego w jego zespole i tak widać po tych ostatecznych kształtach tych utworów, że miała niezwykłą charyzmę. My dziś słuchając tych wykonań ostatecznie przyjmujemy je jako takie kanoniczne. Jakubczak już wtedy miała bardzo wiele do powiedzenia, czyli to nie jest tak, że coś się rodzi z niczego. Jednak jakaś tam podstawa zawsze musi być.

Ciekawe co dzisiaj byłoby słychać u pani Ludmiły Jakubczak.
- Pewnie byłaby pierwszą damą polskiej piosenki, nie ujmując nic innym pierwszym damom.

Tutaj kłaniamy się Irenie Santor i Marii Koterbskiej.
- Tak właśnie, może bliżej Marii Koterbskiej, bo Ludmiła miała w sobie ten gen jazzu. Nie wszyscy to mają od urodzenia. Niektórzy to nabywają z czasem. Pytanie tutaj jest i oczywiście dwie różne opinie: Czy to jest lepiej, czy gorzej się tego nauczyć? Tutaj oczywiście różne stanowiska zajmują muzycy nie tylko w Polsce, również na całym świecie. Ale wracając do Ludmiły, udało mi się wygrać licytację, nie powiem za jaką kwotę, bo długo jeszcze będę leczył rany, ale kupiłem zdjęcie z jej podpisem.

I na pewno nie powiesz za ile?
- Nie…

A żona wie?
- (śmiech) to jest trudne pytanie. Słuchaj, to jest moje drugie zdjęcie. Pierwsze otrzymałem od losu, też z autografem, ale otrzymałem zupełnie bezkarnie, za darmo od losu. Kiedy skończyłem pisanie książki, gdzieś lubię takie artefakty sobie tam wyszukiwać i wydaje na to również swoje oszczędności, skromne profesorskie pieniądze i związuję się emocjonalnie z moimi bohaterami.

Na scenie Janusz Szrom. Fot. Magda JasińskaGłęboko grzebiesz, że trudno się nie związać w taki sposób emocjonalny.
- Jak jest taki artefakt, który pojawia się i wiesz, że może nigdy więcej się już nie pojawić, to robisz wszystko, żeby go posiąść i to czasami trzeba przepłacić.

Ale sam sobie wynajdujesz nazwiska swoich bohaterów, czy to robisz na zamówienie?
- Nie, nie na zamówienie. Sam czasami wzruszam się jakąś historią. W przypadku Ludmiły pamiętam, wzruszyłem się jej wypadkiem, tym, że odeszła w tak młodym wieku, tak wcześnie. Wtedy pomyślałem sobie, ile ja mam lat, co ja osiągnąłem i od tego czasu, wracam po koncercie autobusem i dokonałem sobie takiego remanentu. Pomyślałem sobie, mój Boże osoba, która miała 22 lata, taką dużą spuściznę zostawiła po sobie i tak się wzruszyłem, że zebrałem całą jej twórczość. Przygotowałem „Śpiewnik”. Może ktoś będzie chciał się zlitować nade mną i wydać ten kolejny śpiewnik. Zobaczymy, ale to powinno być tak po prostu w kanonie.

Wydawnictwo PWM powinno stać do Ciebie w kolejce.
- Udam się na rozmowę do PWM, czyli Państwowego Wydawnictwa Muzycznego, ale przyznam, że nie będę u nich już po raz pierwszy. Byłem już w sprawie Komedy.

I co? Grymasili?
- No jakoś nie zapaliło. Nie odezwali się, a w przypadku Komedy jest to w ogóle pierwszy w historii naszej muzyki, pierwszy śpiewnik z piosenkami Komedy. Zebrałem tam też twórczość Wojtka Młynarskiego. Wojtek Młynarski napisał kilka tekstów do kompozycji Komedy już wiele lat po śmierci Komedy. Część – 6 piosenek powstało za życia Komedy, a gro (11) dopisał Wojtek Młynarski i powołał w 1995 roku taki koncert „Śpiewnik Komedy”, który sam poprowadził. Wyszła z koncertu płyta, z początkiem lat dwutysięcznych jako insert do gazety Rzeczpospolita. Ten koncert w całości, to absolutne misterium, z komentarzami Wojtka Młynarskiego.

Tam też mamy duet Ewy Bem z Andrzejem Dąbrowskim.

- Bodajże „Z lat zielonych walc szalony”, piękny utwór, czyli „Crazy Girl”, tak w pierwotnej postaci nazywa się kompozycja Krzysztofa Komedy.

Na razie nie wydałeś tych śpiewników?

- Nie wydałem, ale mam nadzieję, że i Komedę i Jakubczak uda mi się wydać. Krążą mi po głowie szalone pomysły z kolejnymi publikacjami, ale wiem, że one by mnie kompletnie spacyfikowały czasowo, ponieważ myślałem i o Wojtku Młynarskim, ale nie sposób tego chyba sięgnąć w pojedynkę, bo Wojtek napisał blisko 3000 tekstów, to jest chyba nie do obrobienia praca. Pomyślałem też, że dobrze by było, gdyby można było mieć piosenki Jonasza Kofty na wyciągnięcie ręki. Też bardzo płodny artysta, który pisał bardzo dużo i te utwory, te jego teksty objawiły się w tak różnej stylistyce.

Ale zobacz ilu twórców mieliśmy i właściwie nie potrafimy z tego czerpać.

- Ja bym nawet poszedł dalej. Ci muzycy, którzy narzekają na brak pracy, zawsze im polecam: Panowie, praca leży, weź sobie jedną osobę, która ma ogromny wkład w rozwój polskiej muzyki. Na przykład Krystyna Prońko. Napisz „Songbook Krystyny Prońko”, „Ewa Bem Songbook” przecież tych książek u nas w Polsce nie ma, w ogóle nie ma takiej literatury. W Stanach Zjednoczonych wszyscy wielcy mają swoje songbooki. Muzyk może usiąść i napisać taki śpiewnik.

Janusz Szrom w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda JasińskaCzyli Młynarski i Kofta chodzą Ci po głowie?

- Chodzą mi po głowie, bardziej chyba jednak Kofta, bo u niego mniejszy kontyngent. Przepraszam za to brzydkie słowo, ale mógłbym się z nim zmierzyć. Młynarski to moja miłość, mój Mistrz, osobisty, personalny, ja u niego jako ten giermek przecież terminowałem. Wojtek, jak wszyscy wiemy, był płodny. Oprócz tego, że pisał swoje felietony, to pisał też piękne teksty liryczne. Pamiętam przygodę moją osobistą. Kiedy do płyty „Pogadaj ze mną” z muzyką Włodzimierza Nahornego, to mój kolejny czy właściwie pierwszy Mistrz, przyjechałem do Warszawy kiedy powstała ta płyta. Najpierw powstawała muzyka i ja na zaproszenie Włodzimierza Nahornego dojeżdżałem do jego domu, poznawałem tę muzykę i przygotowywaliśmy dla Wojciecha Młynarskiego taśmy. Włodziu grał na fortepianie, a ja śpiewałem la la la. W ten sposób poznałem wszystkie piosenki, a następnym krokiem to już było dopełnienie literackie Wojciecha Młynarskiego. Powiem ci, to był szok, bo kiedy poczytałem te teksty już przypisane kolejnym kompozycjom, to wszystkie były napisane jak od krawca - skrojone na miarę.

Zobacz także

Jerzy Jan Połoński

Jerzy Jan Połoński

Michał Pepol

Michał Pepol

Józef Eliasz

Józef Eliasz

Kasia Moś

Kasia Moś

Sławek Wierzcholski

Sławek Wierzcholski

Krzysztof Trebunia-Tutka

Krzysztof Trebunia-Tutka

Stanisław Drzewiecki

Stanisław Drzewiecki

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę