Wokalistka, absolwentka Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach.
„Miód” to już czwarty utwór Mateusza Krautwursta w repertuarze Kasi Moś. Piosenka o dziewczynie, która nie chce być ani księżniczką, ani koleżką swojego partnera. Przewrotny refrenu utworu: „Nie jestem Twoim ziomem” – w interpretacji Kasi Moś brzmi wyjątkowo wiarygodnie. Premiera utworu miała miejsce 19 maja br.
„...Chciałam się poczuć naprawdę bardzo kobieco i fajnie będzie też, jak kobiety będą do tej piosenki tańczyć i wyzwalać w sobie jakieś takie pokłady kobiecości, którą mamy, a której czasem się wstydzimy, boimy się być za bardzo takie właśnie sensualne i kobiece (...) chciałam tę kobiecość też w sobie podkreślić, poczuć się kobieco i tego się nie wstydzić...”
Piątek, 26 maja 2023 o godz. 20:05
Kasia Moś - słodka, jak miód?
- Nie bardzo na co dzień, ale w tym utworze akurat trochę tak.
Co to znaczy „nie bardzo na co dzień”?
- Wie pani, każdy ma swoje humory, może trochę żartuję. Jestem wydaje się pogodną osobą, nie zawsze, aż tak słodką jak miód, ale staram się być pozytywnie nastawiona do świata i do ludzi, choć nie jest to łatwe.
Skąd ten „Miód” się wziął?
- Szczerze powiem, że utwór tego typu, a w zasadzie to co chciałam wykonać w teledysku już ze mną jest od wielu lat. Zawsze mi się marzyło, żeby zrobić taneczny teledysk i z tą prośbą udałam się do mojego nadwornego kompozytora Mateusza Krautwursta. Razem jakoś doszliśmy do porozumienia, a propos dźwięku utworu, tempa i tego jaka będzie potrzebna mi piosenka do tego, aby do niej zatańczyć. I tak powstał „Miód”.
Czyli wyszliście od tańca.
- Tak wyszliśmy od tańca, od tego, że to musi być koniecznie piosenka, aby móc w niej się poruszać ruchem płynnym.
Już w „Dobrych mocach” poruszaliście się trochę płynnym ruchem z Jareckim.
- Ale to nie był taki teledysk z układem choreograficznym. A tutaj chodziło o to, żeby stworzyć taką piosenkę, aby ona była cała taneczna, ale w takim przygotowanym układzie choreograficznym. Tańczę w tym teledysku sama, za choreografię odpowiedzialna jest Suzie Pacałowska - taka wspaniała, piękna i zdolna tancerka.
Piosenkę usłyszałam, natomiast teledysku jeszcze nie widziałam - będę zaskoczona?
- Ja sama jeszcze nie widziałam, bo go dopiero montujemy. Dzisiaj właśnie jadę na montaż, ale myślę, że wiele osób będzie zaskoczonych. Pewnie jedni mogą być lekko zbulwersowani, chociaż dlaczego? ... Bo to są takie ruchy bardzo sensualne.
Suzie ułożyła trudną choreografię?
- Myślę, że dla takiego amatora jak ja, to dość trudną. Pewnie dla tancerza nie, chociaż myślę, że taka tancerka jak Suzie, to zawsze gdzieś tą choreografię ma nie do końca łatwą, ale bardzo taką ze smakiem i mam nadzieję, że ten teledysk wielu zaskoczy i się spodoba i też dla wielu kobiet będzie takim fajnym motorem. W ogóle ta piosenka też może być nie hymnem, bo to za duże słowo. W różnych relacjach jest tak, że ta druga strona, często mężczyzna po jakimś czasie traktuje nas już właśnie tak, jak swojego kumpla. Czasem to jest fajne, ale czasem też potrzeba tego, aby w tej relacji poczuć się trochę bardziej wyjątkowo i kobieco…
Po prostu pożądaną kobietą.
- Tak. Pani rozmarzyła się tak troszeczkę. (śmiech)
W końcu spotykamy się o takiej porze, że można pomarzyć. Z Mateuszem Krautwurst znacie się już spory czas?
- Tak, znamy się już bardzo długo, chociaż do takiej współpracy powiedzmy skonsumowanej doszło parę lat temu. Ja Mateusza zobaczyłam po raz pierwszy w programie telewizyjnym i zakochałam się w tej jego barwie głosu i też pamiętam, jak moje wszystkie koleżanki mówiły: Boże jaki przystojny ten Mateusz. Także też dziewczyny się w nim bardzo podkochiwały i potem przy jakimś programie…
Czy to był program Fabryka gwiazd?
- Tak, a potem przy już nie pamiętam przy czym, pracowaliśmy razem i tak trafiłam wtedy do studia Mateusza, które było w zupełnie innym miejscu i Mati naprawdę chyba wówczas stawiał swoje pierwsze kroki producenckie. Pracowaliśmy wtedy nad dwoma utworami, które w sumie nagrałam, ale nic się z nimi nie wydarzyło. Potem przechodziłam przez różne managementy. Były różne sytuacje, takie życiowe, więc to tak zostało w szafie i mamy te utwory. Zresztą jeden z nich… kiedy zastanawialiśmy się nad płytą, to myśleliśmy, aby ten utwór też umieścić, bo on jest, pomimo tego, że nagrany już z 10 albo 12 lat temu, jest bardzo współczesny, ponieważ on nawiązuje do moich ulubionych gatunków, czyli soulu i RNB. Jest można powiedzieć w klimacie trochę zbliżony do Femme Fatale i do Miodu, więc, jeżeli ta płyta jakimś cudownym zbiegiem okoliczności się ukaże, to może też stary numer, chociaż pewnie troszkę go odświeżymy, również przywołamy.
Mateusz Krautwurst jest takim człowiekiem-orkiestrą, bo nie tylko jest producentem, kompozytorem, ale też całkiem niezłym wykonawcą.
- Tak, świetnym wykonawcą i uważam, że rewelacyjnym tekściarzem. Naprawdę Matti pisze świetne teksty. Ten w Miodzie jest to trochę taki przewrotny tekst. Tu nie chodziło o żadną wielką poezję. To miało być bardziej w sposób taki właśnie może nawet żartobliwy, ale taki nie do końca. Tutaj jest wielka rozbieżność między tekstem w utworze „Zapomnij”, a tym w „Miodzie”. Myślę, że tak trzeba trochę na poważnie, a trochę też z przymrużeniem oka z jakąś lekkością go śpiewać. A wracając do Mateusza to jest niesamowitym wokalistą, świetnym instrumentalistą. Matti gra chociaż mówi, że nie, ale naprawdę gra bardzo dobrze na pianie i często też ma takie koncerty, kiedy on śpiewa i sobie sam akompaniuje. To naprawdę mu wychodzi na wysokim poziomie, więc jest to człowiek-orkiestra bardzo, bardzo zdolny człowiek i żałuję tylko, że tak też w naszym muzycznym świecie wciąż za mało doceniony. Ale jest wielu takich, nad czym ubolewam każdego dnia.
Ponieważ Pani przy każdym wykonaniu porusza się na scenie, estradzie, to skąd pomysł, żeby tańczyć do choreografii przygotowanej?
- Właśnie dlatego, że ja się jakoś poruszam, ale to nigdy nie są jakieś ruchy przygotowane. To są takie moje ruchy, można powiedzieć pół męskie, pół damskie, bo ja czasem mam wrażenie, że trochę jestem w tych ruchach scenicznych taka nawet bardziej rockowa, niż subtelna i delikatna. Jest coś takiego w tych moich tańcach, co czasem kojarzy mi się z mężczyzną bardziej, niż z kobietą.
Szczerze nie zauważyłam, żeby te ruchy były mało kobiece. - Ale to każdy patrzy innym okiem, a może ja jestem przewrażliwiona, nastawiona w jakiś sposób negatywny. Po prostu marzyło mi się zawsze, żeby zrobić jakąś choreografię, żeby zatańczyć, żeby poczuć się bardzo kobieco i seksownie. W życiu codziennym naprawdę nie zawsze tak się czuję. Czasem wstaję rano, widzę siebie w lustrze i mówię sobie: Matko Boska, co jest, co jest grane? Chciałam się poczuć naprawdę bardzo kobieco i fajnie będzie też, jak kobiety będą do tej piosenki tańczyć i wyzwalać w sobie jakieś takie pokłady kobiecości, którą mamy, a której czasem się wstydzimy, boimy się być za bardzo takie właśnie sensualne i kobiece. Ja też to znam ze swojego życia, że często jakimś żartem zbywam różne sytuacje i czasem po prostu się tego boję, że jestem za bardzo kobieca, bo ludzie mnie w jakiś sposób negatywny oceniają, że to czasem ma taki pejoratywny wydźwięk, a wcale tak nie musi być. Ja pamiętam tę moją przygodę w Stanach. Wtedy w Polsce zawsze się wydawało, że jak kobieta jest ubrana bardziej seksi, to już jest postrzegana w jakiś konkretny sposób. To zawsze dla mnie wydawało się bardzo brutalne i niesprawiedliwe. A jak byłam w Stanach, to te dziewczyny ubierały się niezwykle pięknie i seksi. Mogły ubrać krótką sukienkę, być pięknie pomalowane, mieć pięknie zrobione włosy, ale nikt nie postrzegał je w sposób taki przedmiotowy. Tymczasem u nas w Polsce mam czasem wrażenie, że tak dalej jest, chociaż to się trochę zmienia. Ale chciałam tę kobiecość też w sobie podkreślić, poczuć się kobieco i tego się nie wstydzić.
To jeszcze zapytam, to jest takie standardowe pytanie: stan zwierząt w domu - psy i koty.
- 11 i 11, chociaż można powiedzieć, że to jest trochę zakłamane, bo 11 i 11 naszych, plus dwa, które dochodzą na jedzenie.