Team Ewy Bem

2022-10-01
Ewa Bem Fot. www.facebook.com/filharmoniapomorska

Ewa Bem Fot. www.facebook.com/filharmoniapomorska

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Team Ewy Bem

W miniony piątek w ramach 60. Bydgoskiego Festiwalu Muzycznego zaprezentowano projekt „Ewa Bem symfonicznie”. Znane piosenki muzycznie opracował Krzysztof Herdzin, a Ewa Bem wykonała je z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej Filharmonii Pomorskiej i zespołu muzycznego. Jak zwykle artystce w przygotowaniach i samym koncercie towarzyszył jej team: Andrzej Łukasik – manager, Sławomira Kościelniak, która przygotowuje artystów na scenę, Przemysław Scholl - realizator dźwięku, Robert Majewski - trębacz, członek zespołu muzycznego oraz mąż Ewy Bem – Ryszard Sibilski.

Piątek, 29 września godz.20:05
Andrzej Łukasik

Jak mam Ciebie nazywać „agent”, „manager”?
- Wydaje mi się, że manager.

Jak długo pracujesz z Ewą Bem?
- Około 10 lat, to długo i niedługo. Tym bardziej, że 4 lata było przerwy. Jako manager współpracuję z Ewą od 10 lat, ale wcześniej się znaliśmy oczywiście jako muzycy i na przestrzeni lat, czasami udawało mi się z Ewą wystąpić.

Trzeba powiedzieć, że jesteś cały czas czynnym kontrabasistą.
- Tak i prowadzę agencję.

Jak do tego doszło, że ściągnąłeś do swojej „stajni”, do swojej agencji Ewę Bem?
- Zostałem zarekomendowany przez Adama Cegielskiego kontrabasistę. Znamy się od dziesięcioleci i gramy na tym samym instrumencie. Ja moją agencję prowadzę od 94 roku, także Adam miał ze mną wcześniejsze doświadczenie i polecił mnie Ewie, bo był akurat wakat. I tak się zaczęło. Ewie się spodobało i wspaniale nam się współpracuje.

Tobie się też spodobało?
- No wiesz, z Ewą Bem pracować, to jest zawsze przyjemność i od strony artystycznej, ale też od strony osobowościowej. Jest to przede wszystkim wspaniała artystka, ale jest też bardzo interesującą osobowością. Oczywiście są różne chwile lepsze i gorsze, jak to we współpracy z artystami i to z artystami takiej klasy bywa. Artyści też mają swoje wymagania, ale to jest zrozumiałe i są to naprawdę wspaniałe chwile. Warto dla takich chwil pracować.

Też miałeś w tym jakiś swój udział, że Ewa Bem po czterech latach przerwy wróciła na estrady?
- (chwila zastanowienia) Raczej miałem. Mam nadzieję, że miałem. Dużo rozmawialiśmy przed podjęciem tej decyzji i to długo trwało. Więc myślę, że jakaś mała cząstka mnie też przyczyniła się do podjęcie tej decyzji. Nasze rozmowy dotyczyły i powrotu, ale i w ogóle życia.

To nie jest relacja tylko menadżer – artysta. To musi być coś mocniejszego, przyjaźń?
- No to prawda. Mamy bardzo bliskie relacje i to rzeczywiście były często trudne rozmowy, bolesne, ale też coś wnoszące. W końcu chodziło, żeby coś się zmieniło, no ale w sytuacjach bardzo trudnych, życiowych, to nie ma łatwych rozmów. Ja też jestem po swoich przeżyciach, nie jestem 20 latkiem, także mam też jakiś bagaż doświadczeń i staram się z tego czerpać. A jeśli mogę dzielić się nim z bliskimi, a Ewa jest mi bliską osobą, to staram się to robić.

A na czym polega Twoja praca, tak na co dzień?
- Praca menadżera polega na załatwianiu koncertów, przede wszystkim, a potem na całej pracy organizacyjnej związanej z danym koncertem. To są rozmowy, przede wszystkim z kontrahentami, podpisywanie umów i negocjowanie warunków, dopinanie szczegółów związanych z umowami, szczególnie jeśli to są instytucje państwowe, takie jak Filharmonia, to wymagają większego wkładu pracy, bo jest więcej prawnych obostrzeń. To wszystko trzeba podogadywać i to trwa dosyć długo.

A potem jedziesz w trasę?
- Potem jadę, ale oprócz tego jeszcze to mam inne zadania związane z aprowizacją, z warunkami bytowymi. Dzisiaj na przykład w hotelu w Bydgoszczy nie grzeją, bo jeszcze nie ma sezonu grzewczego, więc jest zimno. Załatwiam jakieś drobiazgi, tak jak teraz widziałaś, muszę zabrać ze sceny krzesło, bo w hotelu są niezbyt wygodne krzesła. To są drobiazgi, ale one się kumulują. Jest tego sporo, także od rana do wieczora mam co robić. Uczestniczę też w próbach, bo chcę wiedzieć jak brzmi, jak to wygląda. Więc zajmują mnie sprawy i techniczne i estetyczne.

Jaką osobą jest Ewa Bem?
- Jest bardzo wymagającą osobą, to znaczy chce mieć zapewniony wysoki standard. Jako muzyk i jako manager doskonale to rozumiem, tym bardziej, że jest kobietą. Mężczyźni mają na ogół mniejsze wymagania, a kobiety mają swoje przyzwyczajenia, swoje upodobania, a tym bardziej takie wielkie nazwisko jak Ewa Bem. Nie jest przeciętną osobą i też nie może być przeciętnie traktowana.

A czy Ewa Bem szybko się zgadza na takie przedsięwzięcia, jak na przykład ten koncert „Ewa Bem symfonicznie”?
- To są artystycznie bardzo interesujące wyzwania i na ogół się szybko godzi. One są bardzo wymagające, bo i wymagają dużo więcej wkładu pracy, ale orkiestra symfoniczna Filharmonii Pomorskiej zapewnia wysoki standard, a nazwisko dyrygenta i aranżera Krzysztofa Herdzina tak samo gwarantuje bardzo wysoki poziom. Tym bardziej, że się znają od lat i wiedzą czego się po sobie spodziewać. Także to jest pod względem artystycznym dla Ewy bardzo interesujące. Za każdym razem jak pada taka propozycja, to choć sama decyzja szybko zapada, to potem długo trwają rozmowy, dochodzenie do wspólnych uzgodnień, żeby obie strony były zadowolone. W tym przypadku trwało to ponad pół roku, a może nawet dłużej.

Czyli dla Ciebie to nie jest ośmiogodzinny dzień pracy?
- Nie, bo ja pracuję i łączę bycie menadżerem i muzykiem. Kiedyś były inne proporcje tej pracy. Więcej pracowałem jako muzyk, więcej ćwiczyłem na instrumencie, teraz więcej pracuję jako manager i 80% to jest praca managera, a jak 20% zostanie czasu na bycie muzykiem, na ćwiczenie, to jest dużo.

Sławomira Kościelniak

Z Ewą Bem współpracuje Pani już od jakiego czasu ?
- Miałyśmy absolutną przyjemność poznać się już kilka lat temu, potem miałyśmy drobną przerwę i teraz od ponad roku współpracujemy, mam nadzieję, że bardzo owocnie.

W sumie jak tak zajrzeć do kuchni Pani pracy, czyli do garderoby, to na czym ona polega?
- Moja praca polega na przygotowaniu artystów do różnych koncertów, wywiadów.

Ale nie tylko na tym kończy się Pani praca. Właściwie towarzyszy im Pani od momentu wejścia w miejsce akcji, aż do końca wydarzenia.
- No tak można powiedzieć, rzeczywiście spełniam też rolę, mam nadzieję oczywiście, wsparcia takiego emocjonalnego, ponieważ widzę z doświadczenia, że to są bardzo stresujące sytuacje, nawet dla osób, które pracują w branży już wiele lat. Myślę, że każdemu profesjonaliście zależy na tym, żeby wypaść jak najlepiej, więc są to stresujące sytuacje.

Jaką osobą jest pani Ewa Bem?
- Bardzo miłą, bardzo ciepłą osobą.

A bywają trudne chwile?
- Są chwile, nerwów raczej nie, to są chyba takie stresujące sytuacje, wynikające z chęci pokazania siebie i dania z siebie 100%.

Ale znając osobowość Pani Ewy Bem, to raczej ostatnie słowo należy do niej, chociażby jeśli chodzi jak będzie umalowana czy uczesana?
- Powiedziałabym, że i tak i nie. Myślę, że na tyle sobie ufamy, że to jest raczej współpraca. Ja też jestem taką osobą, która nie nudzi się w pracy i lubię się rozwijać, lubię cały czas wprowadzać jakieś nowinki, a Ewa Bem jest na to bardzo otwarta. Więc kiedy tylko możemy, to właśnie troszeczkę przekraczamy te granice, ale staramy się za każdym razem dopasować do miejsca i do sytuacji. Ma to dla nas znaczenie gdzie gramy, jaka to jest sala, w jakim stroju będzie pani Ewa występować. Staramy się to wszystko dopasować. Tutaj nie ma rutyny. Strojów jest bardzo dużo i rzeczywiście nawet przed próbą generalną sprawdzałyśmy salę, też obserwowałam jak to wygląda, ile jest miejsca i też dopasowujemy wtedy kreację do tej sytuacji. Także wydaje się to z pozoru jakieś takie proste i banalne, ale staramy się za każdym razem, żeby to miało ręce i nogi, nie podchodzimy do tego rutynowo. Ja bardzo kocham swoją pracę.

Ryszard Sibilski, mąż Ewy Bem

Jeździ Pan z żoną na koncerty, jest Pan takim agentem numer 2, a może numer 1?
- Zawsze jeździłem z żoną, bo lubimy spędzać czas razem w samochodzie, trochę pogadać, trochę pomilczeć, trochę posłuchać, także trasa to nie jest sam koncert. Na jeden wyjazd schodzi nam ze 2 dni, a czasami trzy, to jest całe przedsięwzięcie.

Zwiedzacie niejako Polskę, bo rzeczywiście przyjeżdżacie zwykle dzień wcześniej.
- Raczej hotele i sale koncertowe. Ja może trochę więcej, bo trzeba jakieś rzeczy pozałatwiać. Ale zobaczyliśmy naprawdę bardzo piękne miejsca, w których do tej pory w ogóle nie mieliśmy powodu być, jak Sulęczyno i zawodowy festiwal akordeonowy. Po raz pierwszy byśmy w Sanoku. To są jakieś takie fajne i ciekawe mniejsze miejsca.

Wiele Pani Ewa jeździ z takimi oczywistymi koncertami, czyli z kwartetem Andrzeja Jagodzińskiego, a dzisiejszy symfoniczny koncert, to takie przedsięwzięcie nieoczywiste.
- Już byliśmy na podobnym wydarzeniu, lata temu w Filharmonii Szczecińskiej z japońskim muzykiem i międzynarodową sekcją. To są fajne wyzwania, dlatego, że dodają „soli i pieprzu” do codzienności, natomiast oprócz koncertów z kwartetem, jest też młody big-band Grzecha Piotrowskiego, który też daje wyzwanie. Natomiast bez względu na to, czy to jest duża miejscowość, czy daleko położona, czy blisko, publiczność jest równie gorąca. O, przypomniałem sobie takie miejsce, w którym się zakochaliśmy to Wąbrzeźno. Naprawdę super miejsce, super amfiteatr, plaża z palmami, rewelacyjne przyjęcie, także to naprawdę było bardzo ciekawe doświadczenie. Naprawdę polecam pojeździć trochę po kraju.

Jaką osobą jest Ewa Bem w dniu koncertu?
- Wolałbym mówić o tym jaka jest po koncercie, bo profesjonalizm to jest też szacunek do odbiorcy. Szacunek dla odbiorcy wymusza próbę pełnego zmobilizowania i nie zawiedzenia ludzi, którzy przyjdą zobaczyć koncert, a to z kolei wymusza pewną postawę. Prawdziwy zawodowiec, który szanuje publiczność, który ma z siebie coś do dania, to bardzo przeżywa. Widać to w przeddzień koncertu, a nawet przed samym koncertem bywa tak, że jest gorące powitanie i już jesteśmy w innym świecie. Każdy kto miał do czynienia, czy ma wyobraźnię wystarczająco dużą, wie, co to znaczy stanąć przed setką, bądź kilkoma setkami, albo kilkoma tysiącami ludzi. To nie jest łatwe przeżycie.

Tak więc woli Pan żonę po koncercie?
- Oh, zdecydowanie!
Przemysław Scholl
- Jestem realizatorem dźwięku pani Ewy Bem. Współpracujemy ze sobą od roku, odkąd Pani Ewa wróciła, po chwili przerwy na scenę.

Musi mieć duże zaufanie do Pana.
- No tak się złożyło, odkąd zaczęliśmy współpracować. Początek był, wiadomo, okresem próbnym, kiedy się docieraliśmy. Staraliśmy się jak najlepiej porozumieć, ale w chwili obecnej mamy chyba do siebie już stuprocentowe zaufanie. Tak jak widzę to na przestrzeni ostatnich koncertów, duże koncerty, coraz większe też w zanadrzu, tak więc mamy do siebie absolutnie 100% zaufanie.

Ewa Bem występuje zazwyczaj ze swoim składem, ale też tak jak dzisiaj występuje w takich przedsięwzięciach dość nieoczywistych.
- Jak najbardziej. Oprócz składu, z którym współpracuje na co dzień, jakim to jest kwartet Andrzeja Jagodzińskiego, czyli trio rozszerzone o trąbkę, faktycznie jeździmy po największych polskich scenach, takich jak Sopot, Opole i tak jak dzisiaj między innymi, tutaj w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy gdzie gramy za chwilę koncert, też wielki – symfoniczny. Więc faktycznie jeździmy po dużych scenach i tak jak w sytuacjach live’owych zawsze jest gorąco, jest zawsze adrenalina. W końcu to „show” gdzie liczy się tu i teraz, więc zawsze jest jakoś tam gorąco, ale jeżeli chodzi o naszą współpracę, to zawsze jest miło i sympatycznie. Staramy się, żeby tutaj emocje nie przykryły tego profesjonalizmu, jaki nam towarzyszy, żeby po prostu nie dopuszczać do napiętych sytuacji, bo nikomu to nie jest potrzebne.

Wydawałoby się, że to jest taka prosta praca. Przychodzi Pan z tablecikiem i tam przestawia suwaki, ale to nie jest tak do końca.
- Oj nie. Szczególnie w takich dużych sytuacjach koncertowych jak dzisiaj. Przy dużych koncertach gdzie to ja realizuję całe brzmienie, bo wtedy odpowiedzialny jestem nie tylko za tablet, ale też siedzę za konsoletą, gdzie mam pod swoimi rękoma tak naprawdę władzę nad brzmieniem całej orkiestry, całego zespołu, wokalu i to w pewnym sensie ode mnie zależy czy widzowie będą usatysfakcjonowani z tego jak odebrali ten koncert, czy nie. Więc jakby szczególnie przy tak dużych orkiestrach, jak dzisiaj to nie jest jeden mikrofon, fortepian, kontrabas, tylko są to naprawdę duże aparaty wykonawcze, z dużą ilością problemów, mikrofonów, hałasów, głośników i całej aparatury ogólnie nagłośnieniowej.

Czy Ewa Bem ma swój ulubiony mikrofon, czy raczej korzysta z dobrodziejstwa danej sali?
- Tutaj jesteśmy otwarci. Mamy swój mikrofon, z którym jeździmy, do którego jest pani Ewa przyzwyczajona, z którym jej się najlepiej współpracuje, aczkolwiek tutaj odpowiem na to pytanie: To zależy… W zależności od tego, jaka to jest sala, na co możemy sobie pozwolić, staramy się dobierać sprzęt pod kątem właśnie wyposażenia sali, czy to koncertów plenerowych, w zależności od tego co w danym miejscu sprawdzi się najlepiej. Aczkolwiek odpowiadając na to pytanie wprost, tak pani Ewa ma swój ulubiony mikrofon.

Lubi Pan takie przedsięwzięcia jak dzisiejsze?
- Uwielbiam.

Robert Majewski – trębacz, który od wielu lat jeździ i koncertuje z artystką

Staż z Ewą Bem? Gdybyś miał policzyć?
- Nie liczyłem, ale kilkanaście lat w zespole Andrzeja Jagodzińskiego, a wcześniej się też spotykaliśmy w innych sytuacjach.

Ewa Bem współpracowała z Twoim tatą.
- Tak, nagrali płytę ze Swing Session i nawet niektóre utwory z tej płyty są śpiewane do tej pory.

Jak odbierasz ten projekt, bo to jest zupełnie inny projekt, niż ten, z którym na co dzień jeździcie razem z triem Andrzeja Jagodzińskiego.
- To dla mnie święto. Generalnie gramy w składach kameralnych, więc możliwość zagrania z takim aparatem wykonawczym, to jest zawsze duża przyjemność. To coś takiego wyjątkowego.

Robisz to samo co w zespole Andrzeja Jagodzińskiego?
- Zawsze trzeba się dostosować jakoś do sytuacji. Inaczej się gra w trio, a może troszkę inaczej w takim składzie, na pewno są jakieś różnice. No ale to jestem ja i nie muszę się jakoś szczególnie męczyć i grać jakoś zupełnie inaczej niż zwykle.

Jaką osobą jest Ewa Bem?
- O to bardzo trudne pytanie. Musiałabyś zapytać jej męża. (śmiech)

Jednak trochę koncertów już zagraliście.
- Tak, tak, no Ewa się potrafi świetnie dogadywać z publicznością w różnych sytuacjach. Ma ten talent estradowy, poza muzycznymi aspektami, także lubię z nią współpracować.

Jest zaborcza o brawa?
- No pewnie, że tak, jak każda Diva.

Zobacz także

Michał Pepol

Michał Pepol

Józef Eliasz

Józef Eliasz

Kasia Moś

Kasia Moś

Sławek Wierzcholski

Sławek Wierzcholski

Krzysztof Trebunia-Tutka

Krzysztof Trebunia-Tutka

Stanisław Drzewiecki

Stanisław Drzewiecki

Damian Ukeje

Damian Ukeje

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę