Mariusz Patyra

2021-11-07
Mariusz Patyra Fot. Magda Jasińska

Mariusz Patyra Fot. Magda Jasińska

Polskie Radio PiK -Zwierzenia przy muzyce - Mariusz Patyra

Wybitny skrzypek, wirtuoz. Jest pierwszym Polakiem, który wygrał „Premio Nicolo Paganini” w Genui. Od kilku lat prowadzi zajęcia w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Niedawno wystąpił w Filharmonii Pomorskiej w koncercie zatytułowanym „Trzy razy P” i wtedy spotkaliśmy się w radiowym studiu.

Sobota, 6 listopada godz.17:05
Przybiegłeś do nas po próbie w Filharmonii Pomorskiej.

- Jestem na gorąco, że nawet nie zdążyłem odsapnąć, bo zszedłem ze sceny i szybciutko, biegusiem tutaj przyszedłem. Jak zawsze mylę drzwi.

Ale trafiłeś. Koncert zatytułowano „Trzy razy P”.

- Tak: Paganini, Pijarowski, Patyra.

Bardzo ładna kolejność.

- Zawsze jestem skromny, bo ja tylko gram na skrzypcach.

Masz bardzo zajęte życie…

- Ostatnie dni, w ogóle ostatni okres, jest bardzo napięty, więc nie za bardzo zastanawiam się nad tym, co mam robić. Ale dobrze mi te ostatnie dni zrobiły, bo miałem spokój, żeby poćwiczyć, tak sam dla siebie. Pierwsze lekcje już za mną, a przecież muszę zawsze łączyć to koncertowe życie z uczelnią i najpierw zrobić lekcje, później skupić się tylko na sobie, żeby się wyłączyć od wszystkiego i ćwiczyć.
Mariusz Patyra. Fot. Magda Jasińska

Mariusz Patyra. Fot. Magda Jasińska

A kiedy ostatnio grałeś koncert Paganiniego?

- Zdaje się, że 1 października na inauguracji sezonu w Olsztynie, w Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej.

To niedawno, także jeszcze siedzi w palcach.

- Siedzi cały czas znaczy, że nawet jak nie gram na scenie tego koncertu, to go regularnie ćwiczę, żeby być w formie. Zawsze to powtarzałem, że ćwiczenie tego koncertu, otwiera skrzypkowi praktycznie wszystkie drzwi w repertuarze. Kiedy ćwiczymy inny repertuar, uczymy się tego dużo szybciej i dużo łatwiej to przychodzi, ale warunek jest taki, że trzeba regularnie ćwiczyć ten utwór, tam są wszystkie techniki skrzypcowe, oprócz tego naturalne frazowanie.

Ile już minęło czasu od Twojego zjawiskowego zwycięstwa na Konkursie Paganiniego?

- Równo 20 lat. Dokładnie 7 października był ten pamiętny dzień, ale cały czas świętuję to dwudziestolecie.

I mówisz swoim studentom, że warto brać udział w konkursach?

- Nie, nie mówię. Konkursy są bardzo ważnym elementem, który jakoś umacnia i promuje artystę na drodze artystycznej. Oczywiście nie są dla wszystkich, bo wiadomo, że nie każdy ma tę potrzebę i ma te możliwości, ale dla tych, którzy chcą jeździć, to konkursy są bardzo dobre. Samo przygotowywanie się do międzynarodowych konkursów zmusza nas do innego systemu pracy, do innego ćwiczenia. To jest zawsze też związane z psychiką, że to, co ćwiczymy, to nawet jeżeli już cała sesja ćwiczenia została zakończona, to za chwilę dociera do nas świadomość, że ja się przygotowuję na konkurs. A na tym konkursie będzie kilkudziesięciu skrzypków, później kilkunastu w półfinale i finale tylko sześciu, z czego wygrywa tylko jeden. Jeżeli ćwiczy się z takim nastawieniem, to tak naprawdę kończąc ćwiczenie, chce się od razu od początku znowu ćwiczyć, bo jest ta świadomość, że przecież gram, gdzie jest kilkudziesięciu innych, którzy teraz nie leżą, nie leniuchują, tylko ćwiczą. Każdy chce najlepiej zagrać i każdy przyjeżdża po to, żeby wygrać. Bardzo ważne jest przygotowywanie, bo to odbija nas od tej większości. Konkursy są na pewno super konfrontacją i dobrze robią, żeby zmierzyć się z innymi szkołami i z innymi trendami. Jest to naprawdę ciężki kawałek chleba i kosztuje wiele stresów. Uważam, zawsze to powtarzałem, że konkursów jest za dużo i to w każdej dziedzinie. Jest kilkaset konkursów rocznie . Jeżeli sobie pomnożymy przez 6, bo zwykle mamy 6 finalistów na konkursie międzynarodowym, to później co z nimi robić? Gdzie ich ulokować? Jaką oni mają przyszłość? To nie są te czasy, co 50 lat temu, czy 60. Po pierwsze wtedy skrzypków przyjeżdżało dużo mniej, teraz w setkach się ich zgłasza. Inną z kolei rzeczą jest to, że w ostatnich latach w większości jury konkursów siedzą profesorowie. To nie są te czasy kiedy jury składało się z takich skrzypków jak: Henryk Szeryng, Dawid Ojstrach, czy Ida Haendel, same sławy skrzypków, którzy mogliby w każdej chwili wyjść na scenę i zagrać każdą nutę z repertuaru uczestnika, który teraz gra na konkursie. To jest jakiś prestiż i świadomość tej mocy jury.

A zasiadasz w jury?

- Nie, nie zajmuję się polityką konkursową. Uwaga, bo możemy niechcący wejść na bardzo grząski grunt. Mnie nikt nie zaprasza do jury. Nie ubolewam z tego powodu, bo naprawdę mam co robić. Mam dużo ćwiczenia i dopóki jestem na siłach, póki zdrowie pozwala, to jak najwięcej chcę ćwiczyć i przygotowywać się do kolejnych koncertów i uczyć.

No ale żeby mieć taki „złoty strzał” jaki Ty miałeś 20 lat temu, to nie wystarczy być świetnym technicznie, trzeba mieć jeszcze to coś.

- No to coś, trzeba mieć dużo szczęścia, mieć dobry dzień, jak się wychodzi na kolejną rundę, podczas konkursu, bo możemy się przygotowywać całe lata i nie trafić na dobry dzień. Przygotowując się, trenując, umacniamy psychikę. Zaczynamy się przyzwyczajać do tremy, do stresu, który to zawsze nam towarzyszy, bo samo wyjście na koncert kosztuje wiele przeżyć i dużo emocji, bo są ambicje, jest świadomość, chcemy jak najpiękniej zagrać. Każdy występ to jest wielkie wyzwanie, wielkie przeżycie dla artysty, ale o tym się nie mówi. Całe życie trzeba na to poświęcić, to jest ciężka praca. Trzeba się pilnować, trzeba uważać na zdrowie, żeby mieć kondycję fizyczną, żeby to ogarnąć. Nade wszystko trenujemy cały czas psychikę. Jeżeli przygotowujemy się do konkursu, to chcemy dany konkurs wygrać i trzeba cały czas przyzwyczajać się do tej atmosfery konkursowej i zbierać jak najwięcej doświadczeń. Przez pięć, sześć lat brałem udział w ośmiu czy dziewięciu konkursach międzynarodowych. No ale to nie było łatwe, to strasznie dużo kosztuje stresu. Możemy się przygotowywać wiele miesięcy, a wystąpimy w pierwszym etapie 20 minut, czy pół godziny i w tym momencie każda minuta jest na wagę złota, ułamek sekundy może przesądzić o tym, czy jest porażka, czy jest sukces.

Na jakim instrumencie obecnie grasz?

- Na moim nowym instrumencie Wojciecha Topy.

To mój ulubiony budowniczy i lutnik.

- Ja od kilku lat, jak jeszcze studiowałem na uczelni, to zwróciłem uwagę na jego instrumenty. Słyszałem o nim zawsze, ale pierwszy raz, kilka lat temu zacząłem bardziej zwracać uwagę i interesować się skrzypcami Wojciecha Topy. Któregoś dnia tutaj na studiach znajomi prosili mnie, żebym mógł sprawdzić, wyrazić swoją opinię. Porównywałem skrzypce Wojciecha Topy ze swoim instrumentem, który też jest świetny, na sali koncertowej w Bydgoszczy i na sali Filharmonii Narodowej i wiedziałem, że coś jest na rzeczy. Dwa lata temu zaproponowałem panu Wojciechowi, żeby zbudował instrument dla mnie, żeby się nie spieszył, bo ja mam na czym grać, to ma być coś, na co sobie będę cierpliwie czekał. No i szczęśliwie się złożyło, bo w lutym 2020 przywiózł mi instrument i zacząłem na nim grać. Od pierwszych dźwięków wiedziałem, że skrzypce mają potencjał i do dzisiaj codziennie gram już tylko na tym instrumencie.

Jesteś niezwykle pracowitym człowiekiem, takim niespokojnym duchem. Wiele koncertów, praca na uczelni, że w ogóle to wszystko ogarniasz.

- Nie mam innego wyjścia. Uwielbiam jak się dużo dzieje, bo zawsze uważałem, że im więcej mam do zrobienia, tym będę bardziej produktywny. Ja nie mogę spokojnie siedzieć w miejscu i nic nie robić, bo wtedy szlag mnie trafia. Musi się coś dziać.

Jak rozplanowujesz swoje siły przed koncertem?

- Lubię sobie uciąć drzemkę po południu, to resetuje mój umysł i wypoczywam. Bardzo dobrze to wpływa na koncentrację. Tak mam od lat i zresztą raz bym prawie zaspał na koncert. To było zaraz po konkursie Paganiniego. Dużo jeździłem w trasy koncertowe i kiedyś pomyliłem się, bo podczas trasy we Włoszech graliśmy koncerty o 18:00 albo o 21:00. Byłem przekonany, że mamy koncert o 21:00 , więc jak zawsze śpię po południu, ale obudziłem się tak przed 18:00 i dzwonię do pianisty, który akurat był na sali i całe szczęście, że ta sala była 500 metrów od hotelu, w którym spałem. Więc dzwonię i mówię: właśnie wstałem, ogarnę się, niedługo przyjdę to może sobie coś jeszcze spróbujemy. A on na to: ale za 15 minut zaczynasz recital. Takiego tempa przebierania się w strój koncertowy i biegania do teatru jeszcze nie miałem. Ale zdążyłem, swoją drogą też ciekawe doświadczenie, by bez rozegrania zagrać koncert.

Masz jeszcze jakieś takie rytuały w dniu koncertu oprócz tej drzemki?

- Muszę coś lekkiego zjeść po próbie, nie za ciężki obiad i idę spać. Sen jest najważniejszy, dwie - trzy godzinki…

To sporo.

- Ja uwielbiam spać. Mógłbym non-stop spać. W przyszłym życiu chciałbym być lwem. Sen jest najważniejszym, jedynym czynnikiem, który mnie wycisza i uspokaja. To mi bardzo dobrze robi. Jak się budzę, to już jest ten czas w garderobie i wolniutko rozgrzewam tylko palce, ścięgna, mięśnie i czekam na rozpoczęcie koncertu.

„I nic nie mów do mnie”?

- Tak, żadnych telefonów, żadnych rozmów, bo to jest kumulacja energii. Jak rozmawiam, dużo opowiadam to tracę energię. A jeżeli mam za chwilę wyjść na scenę i zagrać kilkaset czy kilka tysięcy nut z pełnym zaangażowaniem, no to ja muszę być w ciszy, żeby kumulować energię, żeby później ją na scenie upuścić w nutach.

A jak schodzisz po koncercie?

- Nie jest rzadkością, że muszę się czasem wypłakać, bo jest za duży natłok emocji pozytywnych, wtedy jest mi dobrze, jestem szczęśliwy.

Zobacz także

Kasia Moś

Kasia Moś

Maciej Sikała

Maciej Sikała

Edyta Krzemień

Edyta Krzemień

Sebastian Gonciarz

Sebastian Gonciarz

Dorota Miśkiewicz

Dorota Miśkiewicz

Singin Birds

Singin' Birds

Tomasz Tłuczkiewicz

Tomasz Tłuczkiewicz

Agnieszka Duczmal

Agnieszka Duczmal

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę