Daniel Moszczyński

2021-10-30
Daniel Moszczyński Fot. Witchen

Daniel Moszczyński Fot. Witchen

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Daniel Moszczyński

Charyzmatyczny wokalista zespołu Bibobit, autor tekstów oraz współautor autor muzyki. Niedawno ukazała się najnowsza płyta zespołu zatytułowana „Osiecka”. Grupa brała udział w Bitwie jazzowej podczas 19. Bydgoszcz Jazz Festival-u.

Piątek, 29 października godz. 20:05
Sama nazwa Bibobit trochę kojarzy mi się witaminami. Skąd w ogóle nazwa zespołu?

- Nie będziemy tutaj dopisywać zbędnej ideologii, ale jesteśmy ludźmi, którzy wywodzą się z takiego jazzowego nurtu. Wszyscy jesteśmy w zasadzie po jazzie i kiedy szukaliśmy odpowiedzi na pytanie, jaka powinna być nazwa naszego składu, to gdzieś zabrzmiało nam w głowie bebop. I stwierdziliśmy, że ten bebop był dość nowym, rewolucyjnym podejściem do muzyki jazzowej, a to, co my w zasadzie robimy, to łączymy jazz z muzyką elektroniczną i taką nowofalową. Więc Bibobit był najlepszym określeniem i chyba po raz pierwszy w ogóle zdradzam, o co chodziło w naszej nazwie. Wcześniej trzymaliśmy to w tajemnicy (śmiech).

Czyli to jest od bebopu, a nie od witamin.

- Ale to skojarzenie też jest jak najbardziej właściwe, bo jednak to pokolenie, w którym ja też się wychowałem, to jest pokolenie m.in. Vibovitu.
Bibobit. Fot Witchen

Bibobit. Fot Witchen

Wywodzi się Pan z muzycznej rodziny, właściwie był Pan skazany na muzykę.

- Dostałem taką propozycję od mojej mamy. Mama jest muzykologiem i gdzieś ta muzyka jakby cały czas brzmiała. Pamiętam w zerówce przyszli do szkoły „łowcy młodych talentów” i trafiłem właśnie na takie przesłuchanie. Potem trafiłem do szkoły muzycznej i bardzo sobie to cenię. To był piękny czas, gdzie chyba rodziła się moja wrażliwość.

Ukończył Pan Poznańską Szkołę Chóralną i śpiewał w legendarnym chórze Polskie Słowiki?

- Śpiewałem w Polskich Słowikach. Poznańskie i Polskie Słowiki, to dwa konkurencyjne składy, ale to chyba tylko dobrze działało na nasze chóry. Pamiętam, że to był taki czas, w którym naprawdę jako młody chłopiec zwiedziłem pół świata i podotykałem rzeczy, o których moi rówieśnicy mogli tylko pomarzyć, więc to był super czas.

I chyba dobra szkoła życia?

- Tak, i myślę sobie, że jest coś w tym, że szkoły muzyczne trochę inaczej kształtują ludzi. Jestem człowiekiem z bloku, z drugiej strony widziałem, że moja wrażliwość jest nieco inna, co innego na mnie działa. I chociaż też bardzo lubiłem kopać piłkę i przebywać na osiedlu z moimi rówieśnikami, to jednak czułem, że ta moja glina jest trochę inaczej uformowana, ta taka osobowościowa.

A w którym momencie wybrał Pan, zamiast piłki, jednak muzykę?

- Trzeba jasno sobie powiedzieć, że kariera sportowca trwa bardzo krótko, a kariera muzyczna, ona w ogóle, jeśli dobrze ją się poprowadzi, to można grać do końca życia i nie ukrywam, że mam taki apetyt. W ogóle praca w studiu i jakby to wszystko, co się tyczy całej przygody muzycznej jest dla mnie czymś tak fascynującym, że chciałbym przeżyć swoje życie na scenie.

Ale Pan interesował się także ochroną środowiska, był Pan ekologiem?

- Bez przesady, wybór po szkole podstawowej dalszego kierunku był spowodowany troszeczkę piłką, bo ta szkoła, na którą się zdecydowałam, była de facto obok klubu sportowego. Tam też chodził chłopak mojej siostry, który był na tamten czas dla mnie wielką inspiracją i fascynował mnie, ale chyba pewnie dlatego, że był 4 lata starszy, czy 5 i dawał mi taki parasol ochronny w szkole. Wiadomo, że lądowanie w nowym środowisku czasem bywa trudne, a on to po prostu mi wszystko zorganizował, więc nie jest tak, że byłem totalnie skoncentrowany na ochronie środowiska. Nie, przyznaję się z ręką na sercu, nie w tym czasie.

I ukończył Pan Studium Piosenkarskie w Poznaniu, a potem Pana drogi skierowane zostały na Wydział Jazzu i Rozrywki.

- Moja historia też tak się poukładała, że w Poznaniu na szczęście jest takie studium piosenkarskie, trafiłem tam i muszę powiedzieć, że to był też bardzo rozwojowy czas dla mnie. W momencie kiedy trzeba było decydować co dalej po szkole średniej, chciałem balansować tak gdzieś między aktorstwem a śpiewaniem i miałem okazję trafić na dwie wspaniałe kobiety, które bardzo dobrze zamieszały mi w głowie. Jedna to Marzena Osiewicz, która była moją nauczycielką śpiewu. Ona namówiła mnie na studium piosenkarskie, a druga to aktorka Teatru Nowego w Poznaniu, Antonina Choroszy, która zmieniła moje patrzenie na słowo, na w ogóle czytanie, też pisanie, więc te dwie osoby były bardzo ważne w moim życiu i spowodowały, że wybrałem studium, a w konsekwencji później i Wydział Jazzowy.


I to Pan śpiewał „Kolorowe sny”?

- Można tak powiedzieć.

No właśnie, czy zespół Just Five można nazwać boysbandem?

- Myślę że absolutnie tak, to słowo chyba najlepiej oddaje to, co robiliśmy. Dla mnie to się rozpoczęło bardzo wcześnie, bo chyba w wieku 15 lat zostałem wpuszczony na głęboką wodę. Ten zespół dał mi dwie rzeczy, dał mi taką informację, co chciałbym robić w moim życiu, ale niekoniecznie jak robić.

Nie przewróciło się Panu w głowie, bo to był niezwykły sukces?

- Myślę, że mam dużo szczęścia w życiu i w tym zespole też był ktoś taki jak Grześ Kopala. To był nasz starszy kolega, najstarszy z zespołu i on w takich momentach, kiedy coś złego mogło nam się stać, kiedy ta sodówka mogła uderzyć, bardzo skutecznie „odkręcał tę butelkę”. Więc dziękuję mu za to, bo to jest też taki mój starszy brat i zawsze będę mu się nisko za to kłaniał, że też nas wychowywał.

A jak doszło do nagrania płyty z tekstami Osieckiej?

- Bardzo się zdziwiliśmy kiedy zadzwonił telefon i usłyszeliśmy, czy Bibobit nie miałby ochoty przygotować taki koncert z tekstami Osieckiej. Ja wtedy z jednej strony zaniemówiłem, bo jakoś cały czas nie pasowało mi to zestawienie: Bibobit i Osiecka. Stawiałem tutaj duży znak zapytania, natomiast jestem człowiekiem, który lubi przygody i też staram się być otwarty na to, co gdzieś z zewnątrz się pojawia i mówię sobie tak: jeżeli ktoś widzi Cię w takim repertuarze, to przemyśl to. A szczególnie, że nie są to ludzie przypadkowi, bo i Piotr Kruszczyński czy Jerzy Satanowski, to są osoby, które już pracują przy tym festiwalu naprawdę od lat. Wszyscy krzyknęli „hurra, robimy”, a u mnie zadziałała chłodna kalkulacja, czy rzeczywiście ja, jako artysta jestem w stanie to dźwignąć, bo przecież chyba można sobie zrobić tym więcej krzywdy. Zastanawialiśmy się, czy to jest dobra droga i ja pamiętam ten wieczór, kiedy z tej mojej półeczki z mistrzami słowa, ściągnąłem antologię w zasadzie wszystkich tekstów Agnieszki Osieckiej i zacząłem ją wertować. Zacząłem o 8:00 wieczorem i skończyłem o 7:00 nad ranem i mówię okej, to jest realne. Zaznaczyłem sobie chyba 60 tekstów, potem znowu to obciąłem do 30, potem do 19. Spotkaliśmy się na próbie no i muszę przyznać, że wtedy zaczęły się czary. Mam ogromną przyjemność pracować z naprawdę wybitnymi postaciami, z wybitnymi muzykami i spotkaliśmy się tego dnia i te utwory zaczęły w bardzo szybki sposób dostawać takich szkieletów. Potem mogliśmy to wrzucić w komputer, sobie jeszcze poobrabiać i w zasadzie wygenerowaliśmy 16 pomysłów, a potem Adam Lemańczyk i Jacek Piskorz wzięli to na warsztat i zaczęli aranżować. W następnym kroku zagraliśmy koncert premierowy na festiwalu „Pamiętajmy o Osieckiej” i wydarzyły się rzeczy dość filmowe, bo otrzymaliśmy niekończące się w zasadzie standing ovation. W tym momencie też Piotr Kruszczyński, który jest dyrektorem festiwalu i dyrektorem Teatru Nowego w Poznaniu, przy publiczności zgromadzonej na tym wydarzeniu, wstał i zaproponował nam, że to nie może się tak skończyć i przenosimy ten koncert na dużą scenę Teatru Nowego. Wtedy zrozumieliśmy, że dostaliśmy taki po prostu glejt i znaczek jakości.

Zobacz także

Michał Pepol

Michał Pepol

Józef Eliasz

Józef Eliasz

Kasia Moś

Kasia Moś

Sławek Wierzcholski

Sławek Wierzcholski

Krzysztof Trebunia-Tutka

Krzysztof Trebunia-Tutka

Stanisław Drzewiecki

Stanisław Drzewiecki

Damian Ukeje

Damian Ukeje

Hubert Gasiul

Hubert Gasiul

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę