Grzegorz Turnau

2021-06-26
Grzegorz Turnau Fot. Magda Jasińska

Grzegorz Turnau Fot. Magda Jasińska

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Grzegorz Turnau

Wokalista, pianista, aranżer, kompozytor i poeta. Dyrektor muzyczny Teatr Lalka w Warszawie. Niedawno wystąpił z dwoma koncertami w Bydgoszczy.

Sobota 26 czerwca, godz. 17:00
Przyjechał Pan do Bydgoszczy - jak sam powiedział - z „remanentem” muzycznym?

- Nie chciałbym używać słów związanych z nomenklaturą handlową, ale po ponad rocznej przerwie w koncertowaniu, nieunikniony wydaje się jednak jakiś rodzaj takiego spojrzenia na własny repertuar. Można było do tego podejść na dwa sposoby. Pierwszy - trudniejszy, czyli napisać cały nowy recital, a drugi - łatwiejszy, aczkolwiek nie pozbawiony lęku i pewnych wątpliwości, wybrać te piosenki, które wydają nam się najlepsze, na taki rozruch, na nowe otwarcie. Proszę mi wierzyć, że ponad roczna przerwa w robieniu czegoś, co się wcześniej robiło 30 lat, to jest trochę jakby pobyt na bezludnej wyspie, taki rodzaj robinsonady, która się potem kończy albo powrotem do normalnej cywilizacji albo nie wiadomo czym. Myśmy się też przygotowywali do tych koncertów z tak zwaną duszą na ramieniu, ale ponieważ to jest tutaj w sumie chyba piąty już mój występ z zespołem odkąd nam wolno grać, a wolno nam jako ostatnim, nawet po sportowcach i dużych zespołach symfonicznych, to już mogę powiedzieć, że nie jestem aż tak przesiąknięty tą skłonnością do wątpienia. Nieskromnie powiem – wydaje mi się, że to, co robimy jest dość zwarte i że publiczność będzie też tego samego zdania.

Po raz pierwszy występuje Pan w Fabryce Lloyda. To miejsce chyba dość dobrze sprawdza się przy takim repertuarze.

- Rozmawiamy między jednym a drugim koncertem. Wczoraj było bardzo serdecznie, byliśmy dobrze przyjęci. Nie ukrywam, że jest to dla mnie bardzo ważne, bo jaki jest sens uprawiania sztuki estradowej, jeżeli ludzie mieliby być niezadowoleni? Tu raczej dawali wyraz swojej, przede wszystkim chęci uczestniczenia w takich koncertach, a one są przecież dla publiczności. Po długiej przerwie, ja z kolei jako wykonawca nie ukrywam, że ciągnęło „wilka do lasu”. Po tylu latach grania, przez ten pandemiczny czas jednak czegoś brakowało. To nie tak, że nie pracowaliśmy przez ten rok. Cały czas coś się działo. Były projekty teatralne, były jakieś nagrania, jakieś rzeczy, które działy się online, ale to nie jest to samo. Tego typu działalność wymaga dyspozycji. To tak jak w sporcie, nie da się dobrze skoczyć czy zagrać dobry mecz tenisowy, jeżeli się to robi raz na rok. Więc to jest pewnego rodzaju taka stała gotowość, pewien stan, który umożliwia nam po prostu być wiarygodnymi, sprawnymi warsztatowo. Więc dzisiaj, między jednym a drugim koncertem, mogę powiedzieć, że mam takie wrażenie, że jesteśmy na dobrej drodze do powrotu do pełnej formy i że to, co wybraliśmy jako nasz repertuar na najbliższe koncerty, dobrze pasuje do nastroju. Jest to rodzaj podsumowania, nadziei na nowe otwarcie, nadziei na to, że będzie już można podróżować i robić plany bez większych ograniczeń. Chociaż nie wierzę w to, że to jest koniec pandemii, ona jeszcze do nas wróci i będzie wracała, niemniej to, co jest do tej pory, czyli te pierwsze tygodnie od momentu, kiedy możemy grać, dają nadzieję i pozwalają myśleć o tym wszystkim nieco mniej pesymistycznie.

Grzegorz Turnau dyrektor muzyczny Teatru Lalka, brzmi dumnie. Spytałabym, czy to jest swego rodzaju ucieczka, ale nie, bo Pan muzyką teatralną zajmuje się już od jakiegoś poważnego czasu.

- Zacząłem pracować w teatrze właściwie od połowy lat 90., a pod koniec lat 90. spotkałem Jarosława Kiliana. Właściwie ta moja współpraca teatralna, to jest głównie współpraca z nim, z jego pomysłami, z jego wizją teatru, nie tylko dla dzieci, ale w sumie jest to wszystko dość powiązane z jego korzeniami rodzinnymi. Jego dziadkowie i jego rodzice też byli twórcami teatru dla dzieci, teatru lalkowego, jeszcze na zesłaniu, potem odtworzyli teatr w Warszawie. Jarek do końca pracował ze swoim ojcem, znakomitym scenografem, plastykiem - panem Adamem Kilianem. Krótko mówiąc, to jest rodzinna sprawa. Natomiast ja się jakby trochę do tej rodziny zbliżyłem. Dzięki Jarka zaufaniu, przez te lata mamy już razem na koncie dwadzieścia kilka spektakli. Teraz, od 2016 roku zostałem powołany na stanowisko kierownika muzycznego Lalki i tam też piszę muzykę do wielu spektakli. Uczę się nie tylko ja, ale mam przyjemność kształtować w jakimś sensie muzyczne oblicze tego teatru i wreszcie mamy też pewne sukcesy, bo te spektakle, które wyjeżdżały za granicę na festiwale np. w między innymi w Banialuce, były bardzo doceniane. Ciekawe, że jak to się mówi „Polak potrafi” za granicą, że jakoś ten teatr lalkowy, chociaż jest bardzo misterny, bardzo kosztowny, bardzo warsztatowo zaawansowany i bardzo powiedziałbym, wart uwagi jest jednak mało medialny. I choć nie pcha się do mediów, zasługuje jednak na uwagę i mówię o tym nie dlatego, że ja tam pracuję, tylko dlatego, że obserwuje dzieci, które przychodzą na spektakle. Wielokrotnie miałem tę przyjemność i naprawdę umiem docenić ten teatr, ten stopień doznań, których nie da telewizja, nie dadzą gry komputerowe, czasem da książka, ale to jest zupełnie inny rodzaj. Budzą się inne sfery wrażliwości małego człowieka, jeżeli siedzi i ogląda spektakl marionetkowy, który opowiada jakąś historię, ważną, przejmującą czy śmieszną. Widzę twarze tych dzieci. Sam sobie siebie wtedy przypominam, jak miałem niecałe 7 lat i uwielbiałem teatry lalkowe. Uwielbiałem Teatr Groteska w Krakowie czy audycje telewizyjne Jana Wilkońskiego, zresztą później dyrektora Lalki, też wybitnego reżysera i twórcy teatru dla dzieci i przypominam sobie siebie i swoje emocje z tym związane. Myślę, że praca w Lalce, to nie jest ani ucieczka, ani rodzaj, nie wiem, jakieś takiej synekury, to jest wielka odpowiedzialność i dla mnie samego potwierdzenie tego, że to był słuszny wybór, kiedy postanowiłem pisać muzykę, a że piszę ją trochę dla siebie, a trochę dla teatru, to już jest drugorzędne. Krótko mówiąc pisanie muzyki, dopasowywanie muzyki do jakiejś opowieści, do wierszy czy do jakiś historii opowiadanych na scenie, to jest naprawdę zajęcie, któremu warto poświęcić życie. A życie jest krótkie jak wiadomo, jak przeciąg, ale można je spędzić ciekawie. Jeremi Przybora, który w Bydgoszczy spędził wiele lat - zawsze o tym pamiętam, jak jestem w Bydgoszczy, że tu też są ważne momenty życia tego wspaniałego artysty - mówił, że życie jest pułapką, ale można tę pułapkę odbywać ciekawie i w przyjemnej scenografii. Więc wydaje mi się, że praca w teatrze czy taka jak moja - estradowa, jest próbą stworzenia sobie ciekawej scenografii do tej pułapki.

Pisanie muzyki do sztuk teatralnych, to jest zupełnie inny świat dla artysty występującego i koncertującego. Do tego jeszcze pisanie dla dzieci, to już podwójna pułapka.

- Nie pisze się dla dzieci, nie ma czegoś takiego. Dla dzieci pisze się najlepiej jak się potrafi w celu zrealizowania jakiegoś spektaklu, a że spektakl jest baśnią, że spektakl jest pomyślany jako pewna forma, która dotrze do młodego widza? Nie może to być tak zbyt zaawansowane filozoficznie, bo to wszystko jest tylko opowieścią, całe życie jest opowieścią. To, co robimy w teatrze dla dzieci jest taką samą opowieścią, jak w teatrze dla dorosłych, więc nie ma czegoś takiego jak pisanie muzyki dla dzieci. Natomiast jest takie dobre powiedzenie, nie pamiętam kto to sformułował, chyba Boy-Żeleński, że jeżeli się coś robi dla dzieci czy dla młodzieży, to nie można przykucać. Czyli kucam do ciebie, bo jesteś mały i takie coś ci opowiem... Nie, to dzieci mają patrzeć trochę wyżej, bo jesteś duży i masz mi coś ciekawego do powiedzenia i to, co mi proponujesz jest na twoim poziomie, czyli najlepiej jak potrafisz. Nie należy kucać, żeby zrobić coś łatwiej i prościej, weselej tak, żeby dziecko się bawiło. To jest mi obce i nigdy tak nie myślałem. Moja muzyka teatralna ze spektakli w Lalce, śmiem twierdzić, jest dla mnie bardziej wartościowa od muzyki, którą stworzyłem na estradzie i być może kiedyś te tematy i te piosenki, te rzeczy, które tam zaistniały w jakiejś formie wydam na płycie. Mam nadzieję, że jeszcze zdążę.

Trzy lata temu się ukazała Pana ostatnia płyta z piosenkami zupełnie nie Pana, natomiast pierwsza płyta to 30 lat temu.

- Tak w 1991 roku nagrałem płytę, zresztą to już było 7 lat po moim debiucie. Jako nastoletni „oszust” wystąpiłem na festiwalu studenckim nie będąc nawet jeszcze maturzystą, ale to mi dało najważniejszą wtedy rzecz, czyli trafiłem do „Piwnicy pod Baranami”, gdzie można powiedzieć, to była taka wylęgarnia, inkubator. Ja absolutnie nie byłem wtedy gotowy na żadne występy estradowe, a mogło tak się zdarzyć, są takie kariery, że ktoś zaczyna w wieku 16 - 17 lat i w wieku dwudziestu paru już jest ciężko uzależniony od wszystkich możliwych substancji albo w ogóle już nie żyje. Znamy takie przypadki, a mnie to zostało darowane. Zamiast tego, miałem taki inkubator w Piwnicy i przez te 7 lat nabrałem pewności siebie na tyle, że nagrałem płytę i ta płyta ukazała się już 30 lat temu... Coś podobnego, to jest niemożliwe, ale jest. Od tej płyty zaczęliśmy tak naprawdę naszą pracę - ja z zespołem. Zespoły się pozmieniały, wiele osób przewinęło się przez ten zespół, zaczęliśmy grać koncerty i po raz pierwszy pewnie byłem też w Bydgoszczy. Pierwsze nasze przyjazdy do Bydgoszczy to była „Resursa” Ludwika Kamińskiego, pamiętam doskonale. Potem najczęściej grywaliśmy chyba w Filharmonii Pomorskiej, oczywiście Opera Nova, jeszcze zanim w ogóle była skończona. Chodziliśmy po placu budowy i tam już się wtedy grało. Dzisiaj jesteśmy w Lloydzie i to jest fantastyczne miejsce. Trochę poczytałem o historii i to jest fantastyczne, że to miejsce przetrwało. Z tego, co wiem zostało otwarte tuż przed lockdownem i jakoś udało się nie zbankrutować.

Kiedy kolejna płyta?

- Myślę , że to jest dobry rytm. Tak mniej więcej już od jakiegoś czasu, te 3 - 4 lata, kiedy musi nazbierać się trochę jakieś energii, żeby wejść do studia. Mam już projekt, mam pomysł, nie mam jeszcze skończonych kompozycji, ale już jest dużo materiału, więc myślę, że w przyszłym roku się ukaże nowy album.

Zobacz także

Michał Pepol

Michał Pepol

Józef Eliasz

Józef Eliasz

Kasia Moś

Kasia Moś

Sławek Wierzcholski

Sławek Wierzcholski

Krzysztof Trebunia-Tutka

Krzysztof Trebunia-Tutka

Stanisław Drzewiecki

Stanisław Drzewiecki

Damian Ukeje

Damian Ukeje

Hubert Gasiul

Hubert Gasiul

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę