Piotr Kluszczyński

2020-08-15
Piotr Kluszczyński Fot. Magda Jasińska

Piotr Kluszczyński Fot. Magda Jasińska

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce Piotr Kluszczyński

Śmiałek, który przemierzył na hulajnodze ultramaraton rowerowy Wisła 1200.

W hulajnodze mamy przełożenie najprostsze z możliwych, czyli to co nam noga poda, to nam hulajnoga odda. Żadnych przerzutek, przełożeń, które pozwalają nam osiągnąć wielkie prędkości. Dla mnie osobiście na hulajnodze prędkość 30 km na godzinę jest nieosiągalna, rower nie ma z tym większego problemu.

Piątek, 14 sierpnia, godz. 20:05

Przyjechał Pan na swoim, ja to nazywam wehikułem, ale zdaje się, że to jest hulajnoga, choć taka nietypowa?

- Nietypowa u nas, ale są miejsca, gdzie to jest właściwie normalny, typowy sprzęt, którym się można przemieszczać po ulicach i nie tylko po ulicach.

Zdecydowanie wygodniej jeździć taką hulajnogą, która ma koło rowerowe? Bo to chyba jest koło rowerowe?

- Tak, to jest koło w standardzie - jeżeli chodzi o wielkość - często stosowane w rowerach. Akurat w tym modelu z przodu 28 cali, z tyłu 20.
Piotr Kluszczyński. Fot. Magda Jasińska

Piotr Kluszczyński. Fot. Magda Jasińska

Może uda nam się do końca naszej rozmowy znaleźć takie słowo na to, co Pan robi.

- Hulam.

Tych, co jeżdżą na rowerze nazywamy rowerzystami, a tych co jeżdżą na hulajnodze?

- Są różne określenia, tutaj jest pełna dowolność, jednak chyba nie ma takiego powszechnie używanego określenia w naszym języku na ludzi, którzy bawią się w hulanie.

A jak długo Pan się bawi w hulanie?

- W moim przypadku jest to pięć lat.

To niedługo…

- To jest kaprys wieku średniego i trzeba przyznać, że hulajnoga ma wiele plusów, więc akurat się wstrzeliła. To równie dobrze mogło być wszystko inne, ale akurat miałem okazję raz się przejechać, złapało i później się rozwinęło. No i tak sobie hulam przez życie…

A to nie było tak, że szukał Pan jakiegoś środka transportu?

- Nie, to był czysty przypadek. Znajomy z południa Polski przyjechał, bo przejeżdżał przez nasze okolice i pokazał mi coś takiego jako ciekawostkę. Pokazał no i wpadłem.

A co powiedziała na to zauroczenie rodzina?

- Oni są również tak zwariowani jak ja, a tak poważnie tego typu hobby, tak to nazwijmy z punktu widzenia mojego i pewnie mojej rodziny, to same plusy: aktywność fizyczna, zero czasu na jakieś inne głupoty, więc jak najbardziej mnie wspierają w tej pasji.

I to chyba nie jest taka najdroższa pasja.

- To zależy od egzemplarza, ten którym przyjechałem nie jest jedynym modelem, który użytkuję. Są hulajnogi przeznaczone do różnego rodzaju aktywności: są czysto spacerowe, rekreacyjne, są wycieczkowe, turystyczne, czyli mniej więcej coś takiego jak ta. Mam również hulajnogi do typowego ścigania, bo trzeba zaznaczyć, że na hulajnogach się również ludzie ścigają i są nawet ligi wyścigów na hulajnogach stworzone między innymi w Czechach. Tam to akurat jest bardzo popularny sport.

Może uda się Panu zarazić swoją pasją innych? Być może dzięki temu zostanie stworzona taka liga w Polsce.

- Już mamy grupę Hulaj Team i właściwie pokazując się na różnych imprezach, czy nawet robiąc po prostu wycieczki turystyczne niejako propagujemy ten rodzaj aktywności. No bo nie da się ukryć, że na razie jest to rzadkie, że na pewno przyciąga wzrok. Nie każdego da się zarazić, niemniej ludzie aktywni bardzo często szukają czegoś nowego. Także w moim przypadku jest to akurat hulajnoga, ale gro użytkowników tego sprzętu jak najbardziej bawi się również w jazdę na rowerze, czy tam w inne aktywności, więc można to połączyć z inną formą ruchu. Staramy się rozpropagować tę formę aktywności, bo to jest fajne, zdrowe, przyjemne i potrafi dużo dobrego zrobić.

Czy od pięciu lat czuje się Pan zdrowszy?

- To zdecydowanie. Nie jestem lekarzem, nie jestem ortopedą, ani fizjoterapeutą, ale na pewno czuję się dużo lepiej niż 5 lat temu. Wszelkie, w moim przypadku, dysfunkcje kręgosłupa właściwie już ustały. Nie twierdzę, że to jest złoty środek na wszystko, bo tak na pewno nie jest, ale prowadząc taki tryb życia stacjonarny, pasywny, z biegiem czasu jakieś dolegliwości zaczynają nam doskwierać i dla mnie akurat hulajnoga to był świetny pomysł.

A uprawiał Pan inne sporty?

- No raczej nie, chętnie jakieś spacery, ale właściwie tego nie można porównać. Dla mnie to jest olbrzymi skok. Wiadomo, że nie zaczynałem tej zabawy wycieczkami na setki kilometrów, bo tak się po prostu nie dało. Zrobiło się 5 km spacer po Myślęcinku i później trzeba było dwie godziny dochodzić do siebie. Ja nie jestem sportowcem.

Choć jeśli ktoś pokonuje 1200 km na hulajnodze i robi to podczas ultramaratonu rowerowego to nie może o sobie powiedzieć, że nie robi tego sportowo.

- No widzi pani można. Mój udział w tym ultramaratonie wynika po części z tego, że jest to hulajnoga w tym gabarycie co rower. Naprawdę nie jestem sportowcem. Nie przygotowuję się jakoś specjalnie, moim przygotowaniem jest to, co robię na co dzień.

To znaczy, że do ultramaratonu Pan się nie przygotowywał?

- Plany były duże: tutaj pojeździć tyle, tam pojeździć tyle. Oczywiście wszystko to się rozmyło bo życie życiem, więc jakoś specjalnie się nie przygotowywałem. Nie było czasu. Zapisałem się na ten ultramaraton w momencie, kiedy zapisy się zaczęły, bo tam w ogóle ciężko się dostać. Bodajże to był październik albo listopad. Najpierw zadałem pytanie czy mogę, a organizator mi odpisał, że skoro moja hulajnoga nie ma żadnego wspomagania elektrycznego, spalinowego to jak najbardziej. No więc się zapisałem, ale ostateczna decyzja co do udziału zapadła dopiero na początku czerwca. Więc przygotowań fizycznych nie było. Być może gdyby były, to bym mniej cierpiał, niż w tej chwili, bo bolączki po ultramaratonie leczę do dzisiaj. Na szczęście żadna poważna kontuzja to nie była, tylko obicia, zmęczenia i ogólne wyczerpanie organizmu. Ale cały czas liżę rany.

1200 km na hulajnodze to już jest coś!

- Dla mnie tak, nie ukrywam, że fajnie mnie to zbudowało. Sprawdziłem się…

Sprawdził też Pan sprzęt!

- O to byłem najbardziej spokojny. Zazwyczaj lubię się bawić w terenach trochę trudniejszych, więc z grubsza wiem na co ten sprzęt stać.

A jak wygląda porównanie z szybkością jazdy na rowerze?

- Pewnych praw fizyki, techniki nie przeskoczymy. Tutaj w hulajnodze mamy przełożenie najprostsze z możliwych, czyli to co nam noga poda, to nam hulajnoga odda. Żadnych przerzutek, przełożeń, które pozwalają nam osiągnąć wielkie prędkości. Dla mnie osobiście na hulajnodze prędkość 30 km na godzinę jest nieosiągalna, rower nie ma z tym większego problemu. Nikogo nie goniłem, jedynie goniłem limit czasu - 200 godzin, to był mój króliczek. Z rowerzystami mijałem się, ale to tylko dlatego, że po prostu jechałem dłużej od nich. Jeżeli rowerzysta planował jechać sobie w tempie turystycznym, to sobie jechał 10 - 12 godzin i później odpoczynek, ja natomiast musiałem przeznaczyć troszkę więcej czasu, 14 - 16 godzin, a ostatni odcinek, żeby zmieścić się w limicie czasu jechałem 32 godziny.

32 godziny na hulajnodze bez przerwy?

- Inaczej bym się nie zmieścił w limicie 200 godzin, ja się wyrobiłem w czasie 199 godzin i chyba 21 minut, więc dużej rezerwy nie miałem.

Zobacz także

Maria Sadowska

Maria Sadowska

Mateusz Smoczyński

Mateusz Smoczyński

Jacek Przybyłowicz

Jacek Przybyłowicz

Krzysztof Herdzin

Krzysztof Herdzin

Beata Banasik

Beata Banasik

Maciej Figas

Maciej Figas

Dawid Runtz

Dawid Runtz

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę