Mateusz Pospieszalski

2020-08-07
Tie Break na Przystanku Woodstock w 2016 r. Fot. Ralf Lotys /Wikipedia

Tie Break na Przystanku Woodstock w 2016 r. Fot. Ralf Lotys /Wikipedia

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce Mateusz Pospieszalski i Janusz Yanina Iwański

Mateusz Pospieszalski i zespół Tie Break wydali kilka miesięcy temu płytę zatytułowaną „The End”.

Piątek, 7 sierpnia godz. 20:05
Powiem szczerze, że trochę zaniepokojona jestem tytułem płyty... Czy to już naprawdę koniec?

- Zaniepokojenie, bo koniec kiedyś musi nastąpić, natomiast może to być prawda albo nie, w zależności od tego, ile będzie jeszcze wydarzeń przed nami. Czy będziemy jeszcze w stanie zebrać się do kupy (za przeproszeniem) i odwołać nasze codzienne zajętości, do których jesteśmy zobligowani już od dawna. Bo to wygląda tak, że każdy z nas przez te lata wyrobił sobie bruzdy zawodowe i idzie w tych bruzdach cały czas przed siebie i robi swoje rzeczy. Natomiast 5 lat temu spotkaliśmy się przy okazji koncertów z Michałem Urbaniakiem. Zagraliśmy całą trasę, po czym doszliśmy do wniosku, że skoro już się spotkaliśmy, to coś z tym zróbmy. Pierwszym efektem tego było powstanie takiego box-u. Mieliśmy epizod ze Stanisławem Soyką, epizod z Andrzejami - Górnym i Reszką, którzy wtedy byli ze Śląska. Jeden grał w Perfekcie, drugi w Krzaku. Mieliśmy dwa zespoły - jeden nazywał się Sfora ze Staszkiem Soyką, a drugi nazywał się Woo-Boo-Doo już bez Staszka Soyki. Natomiast w Sforze również brali udział Andrzejowie, a podstawą Tie Breaku są: Janusz Yanina Iwański, Antoni Gralak, Marcin Pospieszalski i ja. Bardzo się cieszę z tego, że mogłem spotkać tych ludzi na swojej drodze, wiele lat temu. Chyba to był 1981 rok a może 1982? To było coś nieprawdopodobnego, bo ten stan rzeczy doprowadził mnie między innymi do tego stanu umysłu, takiej estetycznej świadomości, którą mam do dziś.

Znakomitą muzykę wtedy graliście i można było Was nazwać grupą „wywrotową”?

- Czy wywrotową? Nie byliśmy wywrotową grupą. To bardziej polegało na tym, że chcieliśmy się odbić od mainstreamu, czyli od tego wszystkiego, co było bardzo popularne i zachowawcze w muzyce. Wszyscy chcieli grać w Polsce jazz amerykański, czyli taki jaki grał Coltrane, Davis... Nie będę wymieniał, bo to nie ma sensu. Wszyscy byli tym zachwyceni, szczególnie w tamtych czasach i nie było czegoś takiego w naszym kraju jak własna twórczość. To wszystko spowodowało, że na bazie doświadczeń, które otrzymujemy z zewnątrz robimy coś swojego. Dlatego powiedziałem, że Tie Break był dla mnie takim elementem, z którego nabrałem swojej artystycznej ogłady. Zespół robił to, co robił i teraz zrobił po raz kolejny coś nowego. To jest kwestia takiej niezależności twórczej, która się pojawia, w takim sensie, że to nie jest ani jazz, ani rock, ani piosenka, a mimo wszystko mamy te wszystkie składowe w jednym. W związku z tym nikt nie wie co z tym zrobić, w jaką szufladkę nas wrzucić. I w tamtych latach, czyli w latach 80. i 90., w momencie, kiedy ten zespół istniał i cokolwiek robił, cokolwiek zostało wtedy wydane, bo też było bardzo trudno, to było coś takiego, że słuchamy tego, co jest nowe, ale nie potrafimy tego nazwać. Może to jest złe i to się tyczy każdej nowej sztuki. Jak zerkniemy sobie na malarstwo Kandinskiego i wszystkich innych abstrakcyjnych twórców - obrazy, które w tej chwili są warte miliony dolarów, to uważamy, że Tie Break na to zasługuje. Troszeczkę dlatego, że to jest bardzo trudne do stwierdzenia czy to jest dobre, czy to jest złe. Okazuje się, że po latach te dzieła nabierają wartości i nie mówię o wartości finansowej, ale zasadniczo rzecz dotyczy wartości intelektualnej. Świat zabrnął w taką pułapkę i nigdy nie będzie świadomości odbiorców, bo problem polega na tym, że wszystkim się podoba to, co już zostało sklasyfikowane. Jeżeli jest szufladka pod tytułem mainstream, bebop, jest szufladka Rock, Jazz, jest jeszcze szufladka pod tytułem jass - sprytnie chłopaki z Gdańska (z zespołu Miłość) zrobili i nie wiem czy to było zamierzone, czy to była inspiracja czy PR. Tie Break nie zrobił PR-u z jednego ważnego względu, że Tie Break nie musiał tego robić i nazywać swojej sztuki jakimś kolejnym kanałem dla ułatwienia dla dziennikarzy, bo Tie Break zawsze był Tie Breakiem. Ja się nie chce wymądrzać, że zjadłem rozumy, że to jest wszystko najlepsze... Dla mnie pojęcie jest takie, że naprawdę to nie jest zła muzyka i nigdy nie była w sposób odpowiedni odebrana przez mass media, tylko dlatego, że nie było jednej szufladki.

Tak najłatwiej gdzieś się wpasować w jakąś szufladkę, bo to wtedy szybko można sprzedać jako taki gotowy już produkt. Natomiast to jest właśnie to, że Tie Break się wyróżnia, że stworzyliście własną muzykę.

- Ostatnio właśnie stworzyliśmy i jest taka w ogóle dziwna historia, bo spotkałem się z takimi opiniami wśród znajomych i nieznajomych i dziennikarzy, których spotykam, że to jest najlepsza płyta Tie Breaku. Ja się z tego śmieję dlatego, że uważam, że to, co do tej pory zrobiliśmy było równie dobre. Może nie mam dystansu do tego, ale jest taka sytuacja, że słychać naszą dojrzałość, bo ja już nie mam 16 lat. Kiedy zacząłem grać miałem 16 lat. Pierwszą wypłatę, to jest w ogóle początek mojego życia zawodowego dostałem za koncert na Pomorskiej Jesieni Jazzowej. Wtedy dostałem chyba jakiś 2 500 zł, albo 16 000 - już nie pamiętam, bo były wtedy inne pieniądze, może nawet i milion sześćset , natomiast od tamtej pory mogę powiedzieć, że kiedy miałem 16 lat, czyli w 1986 roku dostałem pierwszą wypłatę i mogę się starać już o emeryturę, już swoje wygrałem.

A te nagrania powstawały w różnym czasie?

- To nie jest kwestia czasu, bo czas generalnie jest ten sam. Zaczęło się od tego, że jak zagraliśmy trasę z Michałem Urbaniakiem, czyli Tie Break i Michał Urbaniak w Polsce, amfiteatry i filharmonie, teatry, duże sale z wielkim odzewem to później z chłopakami siedzimy i zastanawialiśmy, że skoro już się spotkaliśmy, to zróbmy coś nowego. Nie bądźmy starymi, zgnuśniałymi dinozaurami, którzy odgrzewają cały czas grzanki i było takie zastanowienie czy zrobić. Stanęło na tym, że powstał box. Ten box jest rzeczywiście atrakcyjnie wydany i to jest 7 płyt, natomiast w momencie, kiedy to zostało wydane mieliśmy duży aplauz ze środowiska, w związku z tym zaczęliśmy kontynuować nasze prace i pojechaliśmy do studia domowego u Antoniego Gralaka. W domu rozstawiliśmy sprzęt, który pomagał rozstawiać świętej pamięci Wojciech Przybylski, dlatego tę płytę zadedykowaliśmy jemu. Później w następnym roku spotkaliśmy się i nagraliśmy wokale, a te wokale zostały nagrane do tekstów do Haiku. Pojawił się też tekst Jacka Wiedeńskiego i oczywiście chłopaki – Janusz Yanina Iwański i Antoni Gralak napisali jeden tekst, który jest zatytułowany „Koniec” i jest zadedykowany Andrzejowi Przybielskiemu, który na nas i w naszym środowisku w tamtych latach, bo cały czas się odwołujemy z tą płytą do lat, które przeżyliśmy, zrobił wyjątkowe wrażenie.

No to możemy sobie jedynie życzyć, żeby być może po tych ponad 30 latach Tie Break był bardziej rozpoznawalny, to jest oczywiście nie uwaga do was muzyków, a raczej uwaga do dystrybutorów i mojego środowiska dziennikarzy muzycznych.

- Ja bym bardzo tego chciał, żeby tak było, zapraszam. Ta muzyka jest w ogóle bardzo radosna i bardzo wesoła i jest tam mnóstwo rzeczy, które potencjalni odbiorcy mogą znaleźć. Jeżeli ktoś mnie słucha, to ja serdecznie polecam... Ja nie jestem taki bufon na jakiego tutaj wychodzę (śmiech).

Zobacz także

Łukasz Drapała

Łukasz Drapała

Darek Kozakiewicz

Darek Kozakiewicz

Wojtek Cugowski

Wojtek Cugowski

Profesor Piotr Salaber

Profesor Piotr Salaber

Andrzej Andre Bachleda

Andrzej Andre Bachleda

Marcin Styczeń

Marcin Styczeń

Paweł Głodowski

Paweł Głodowski

Anna Rusowicz

Anna Rusowicz

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę