Łukasz Drapała
2025-02-21
„Człowiek w kapeluszu”, który pomiędzy innymi zajęciami wystartował z nowym singlem.
„czasami zdarza się, że piszę sam piosenkę od początku do końca, ale bardzo lubię spotykać się z inną duszą, z innym zbiorem emocji, aby zderzyć się i spróbować razem coś zbudować. To jakoś tak mnie buduje zawsze i uczy czegoś. Myślę, że chyba się czegoś uczę, czegoś się dowiaduję i o to tutaj najbardziej chodzi (...) „Dziki bal” nie mówi o tym, jaka jest piosenka, tylko ona łapie kontekstem to, co się u mnie w życiu często dzieje, a jest to dziki bal, z którego co jakiś czas wracam i zaczynam wszystko od początku. A westchnąłem dlatego, że nie zawsze jest to zamierzony plan, jakby zaczynać coś od początku, ale czasem tak wygląda moje życie, już kiedyś mówiłem, że jak będę pisał biografię, to nazwę ją „… witając się z gąską”. Mam jednak nadzieję, że nie będę musiał.”
„czasami zdarza się, że piszę sam piosenkę od początku do końca, ale bardzo lubię spotykać się z inną duszą, z innym zbiorem emocji, aby zderzyć się i spróbować razem coś zbudować. To jakoś tak mnie buduje zawsze i uczy czegoś. Myślę, że chyba się czegoś uczę, czegoś się dowiaduję i o to tutaj najbardziej chodzi (...) „Dziki bal” nie mówi o tym, jaka jest piosenka, tylko ona łapie kontekstem to, co się u mnie w życiu często dzieje, a jest to dziki bal, z którego co jakiś czas wracam i zaczynam wszystko od początku. A westchnąłem dlatego, że nie zawsze jest to zamierzony plan, jakby zaczynać coś od początku, ale czasem tak wygląda moje życie, już kiedyś mówiłem, że jak będę pisał biografię, to nazwę ją „… witając się z gąską”. Mam jednak nadzieję, że nie będę musiał.”
Piątek, 21 lutego 2025 o godz. 20:05
- No właśnie tak, w wielu kręgach opowiada się o tym, że jest to zdanie obłożone klątwą. Pamiętam, że moja żona się przeraziła, jak usłyszała po raz pierwszy ten utwór i powiedziała: „błagam, zmień to”. A ja na to, że nie. Czyli niektóre klątwy trzeba odczarować po prostu i takie jest zadanie tego utworu. Jest to oczywiście cytat celowy, aby nawiązać do przyjemnej klasyki muzyki popularnej, kiedy ona miała sens i znaczenie, bo myślę, że „Hotel Torino”, który stoi za produkcją tego singla, genialni muzycy zresztą stoją za produkcją tego utworu, tak samo jak ja i jak kilku jeszcze artystów, którzy zajmują się stricte muzyką, chcą odczarować polski pop.
A Hotel Torino się do Ciebie zgłosił z prośbą zrobienia takiej piosenki?
- Nie, to ja się zgłosiłem i to dawno temu, ponieważ to było prawie przed dwoma laty. Zaczęliśmy pracować około 1,5 roku temu i pracę przerwaliśmy z różnych powodów. Sytuacja się lekko rozmyła i ja wtedy zacząłem współpracować z Harrym Waldowskim, czego efektem są single z poprzedniego roku, ale jakiś czas temu mieliśmy spotkanie w Agencji Muzycznej Polskiego Radia i moja żona wyskoczyła sobie z zaprezentowaniem publicznie demo, które wtedy było pisane. No i Agencja Muzyczna Polskiego Radia poprosiła mnie, czy mógłbym wrócić do tego tematu, bo to jest bardzo interesujące.

Łukasz Drapała. Fot. nadesłane
To jeszcze może wyjaśnisz naszym słuchaczom, bo być może nie wiedzą, czym jest Hotel Torino, bo to wbrew nazwie nie hotel.
- Hotel Torino to jest taki kolektyw producencki. Państwo mogą ich kojarzyć albo inaczej, państwo nawet być może nie kojarzą, które to są hity i które to są piosenki, które lecą we wszystkich polskich stacjach, a jest ich mnóstwo i są to czołowi artyści, którzy tworzą pod szyldem Hotel Torino. Oni przede wszystkim, oprócz muzyki mainstreamowej, radiowej, słyną również z muzyki filmowej, chociażby ostatnia obsługa Pana Kleksa, ale też ostatnia płyta Justyny Steczkowskiej, niesamowita przecież jest ta płyta, taka popowo folkowa bym powiedział. Wielu innych artystów też z nimi pracuje, no jest to czołówka, jeżeli nie sam szczyt obecnie. Ich mocną stroną jest to, że jest ich kilku, bo mamy tam i dziewczyny i chłopaków. Siedzimy i pracujemy nad utworami kolektywnie. Nie jest też to tak, jak się może niektórym wydawać, że po prostu artysta otrzymuje piosenkę wyrzeźbioną, zrobioną, podchodzi do mikrofonu i ma ją nagrać jak trzeba. W moim przypadku, bo będę za swój przypadek odpowiadał, było tak, że pracowaliśmy nad tym utworem wspólnie. Czyli wspólnie pracowaliśmy i nad melodią, i nad tekstem, tak, aby on ze mną korespondował, aby ze mną grał i żeby to było dla mnie autentyczne.
Masz pewne doświadczenie pracy w innych zespołach, tam też dość kolektywnie tworzyliście.
- Tak, ja bardzo lubię taki styl pracy, oczywiście czasami zdarza się, że piszę sam piosenkę od początku do końca, ale bardzo lubię spotykać się z inną duszą, z innym zbiorem emocji, aby zderzyć się i spróbować razem coś zbudować. To jakoś tak mnie buduje zawsze i uczy czegoś. Myślę, że chyba się czegoś uczę, czegoś się dowiaduję i o to tutaj najbardziej chodzi. A tutaj tych głów i serc było kilka i co ciekawe, nie dochodziło do żadnych starć, spięć, tylko tak naprawdę płynęliśmy przez cały utwór od początku do końca dosyć sprawnie. Jedynym wyzwaniem dla mnie było zaśpiewanie tego w taki sposób, aby było to maksymalnie spokojne, żebym nie pozwalał sobie na bluesowo-rockowe wtręty, które uwielbiam, bo to nie ta bajka. Uczyłem się tego znowu od podstaw, z wielką przyjemnością zresztą, ponieważ to są narzędzia, które rozwijają mnie jako muzyka.A to jest mimo tytułu „Dziki bal”, piosenka taneczna, ale nie dzika.
- No właśnie, to znaczy ona opowiada, bo „Dziki bal” nie mówi o tym, jaka jest piosenka, tylko ona łapie kontekstem to, co się u mnie w życiu często dzieje, a jest to dziki bal, z którego co jakiś czas wracam i zaczynam wszystko od początku. A westchnąłem dlatego, że nie zawsze jest to zamierzony plan, jakby zaczynać coś od początku, ale czasem tak wygląda moje życie, już kiedyś mówiłem, że jak będę pisał biografię, to nazwę ją „… witając się z gąską”. Mam jednak nadzieję, że nie będę musiał.
Dobrze Ci w tej pracy solowej na własne nazwisko?
- Bardzo dobrze, jest mi nawet lepiej przede wszystkim dlatego, że nie przeszkadza mi to w uczestniczeniu w jakiś kolektywnych zdarzeniach i przecież mogę w każdej chwili założyć czwarty, piąty zespół. W tym roku, oprócz tych moich singli, mam nadzieję, że popracuje też trochę nad grunge’owym Chevy ze Szczecina z autorską płytą. Też na pewno pokażą się znowu, ukażą się jakieś utwory z moim gościnnym udziałem i to może nawet ocierać się o muzykę metalową, więc nie narzekam. Niczego mi nie brakuje, bo wszystko mam i ze wszystkiego mogę korzystać.
- Bardzo dobrze, jest mi nawet lepiej przede wszystkim dlatego, że nie przeszkadza mi to w uczestniczeniu w jakiś kolektywnych zdarzeniach i przecież mogę w każdej chwili założyć czwarty, piąty zespół. W tym roku, oprócz tych moich singli, mam nadzieję, że popracuje też trochę nad grunge’owym Chevy ze Szczecina z autorską płytą. Też na pewno pokażą się znowu, ukażą się jakieś utwory z moim gościnnym udziałem i to może nawet ocierać się o muzykę metalową, więc nie narzekam. Niczego mi nie brakuje, bo wszystko mam i ze wszystkiego mogę korzystać.
Czy zespołu Chemia Ci nie brakuje?
- Myślę, że brakuje mi tych przygód, które mieliśmy czasami, ale brakuje mi przygód w kontekście takim, że mieliśmy je wtedy razem, ponieważ przygody mam nadal, a tam była ich troszeczkę inna specyfika i tak miło to wspominam. Może nie tęsknię, ponieważ życie pędzi do przodu bardzo mocno, jak w rytm „Dzikiego balu”, ale wspominam to bardzo, bardzo miło.
- Śmiałem się z żoną, że przedwczoraj uprawialiśmy kolędowanie w różnym ciekawym zestawie, dzisiaj „Dziki bal”, a w sobotę jadę na grunge’owy festiwal i myślę, że takie rzeczy mnie bardzo mocno karmią, napędzają i pozwalają mi być cały czas twórczym. Właśnie w ten sposób jak zmieniam te marynarki, jak zmieniam kapelusze, takie odświeżenie tego starszego systemu wchodzi i mogę do niego wtedy taki zdrowszy, lepszy, silniejszy wracać.
Ale bez kapelusza już nie wystąpisz.
- Nie, już teraz nawet nie mógłbym.
Wstajesz to też od razu zakładasz kapelusz, żeby zjeść śniadanie, czy nie?
- Czasami sąsiad się ze mnie śmieje, że jak wynoszę śmieci to idę w kapeluszu. A ja to robię przez przypadek, bo one wiszą naprzeciw i czasami po prostu wychodząc zakładam, a wychodzę dosłownie na 5 sekund i on się wtedy śmieje. Mówi: „naprawdę wszędzie wychodzisz w kapeluszu”. Ja mówię: „nie mój Boże, po prostu tak wyszło”. Ja poza tym je bardzo lubię, bo nawet ostatnio zaczynam się bawić tym. Mam taką koleżankę, która je poprawia, tu coś przytnie, tu trochę podniszczy, podkoloruje i lubię ten element garderoby, jest bardzo mój.
Czy taka będzie też płyta: od koloru do wyboru?
- To jest bardzo ciekawe, bo pracuję równocześnie nad dwiema płytami, albo nawet i nad trzema, ale nie chcemy państwu za bardzo mieszać. Nad dwiema na pewno dlatego, że płyta z Harrym jest nieskończona i na pewno będziemy robić kolejne utwory. Będziemy ją kończyć. Może kiedyś nam się uda ją dokończyć.
... bo już nagraliście na płytę z Harrym ile numerów?
- Około siedmiu, ośmiu numerów już jest zamkniętych, natomiast w moim odczuciu brakuje mi jeszcze raz tyle, żebym miał co wybrać, albo wstawić je wszystkie, więc jeszcze popracujemy. No tutaj otworzył się kolejny rozdział z Hotelem Torino i myślę, że wszystko zależy od najbliższych dni, tygodni jak to się rozegra, ale już wiem, że jest wielka ochota na to, żebyśmy zrobili cały krążek. Jestem oczywiście całym sercem za, dlaczego nie? Pracowało nam się świetnie i to niczemu nigdy nie przeszkadza, aby pracować wielotorowo.
Ale spotykacie się regularnie z chłopakami z zespołu Chevy?
- Nie, ostatnio się nie spotykaliśmy, dlatego, że nie było na to czasu, nawet nie koncertowaliśmy wspólnie dlatego, że też ja koncentrowałem troszeczkę w innych barwach. No i myślę, że tęsknimy za tym wszyscy, bo spotkaliśmy się wirtualnie jesienią i był taki dziki plan, żeby wydać pomiędzy moimi singlami, jeden z ostrzejszych utworów, który już powstał, już jest zamkniętym utworem. Chciałbym powiedzieć, uważajcie, ten Drapała to nie jest tylko taki sympatyczny, nastrojowy gość, tym bardziej, że ten utwór ma tytuł „Kuku”. Chcieliśmy po prostu dać znać, że żyjemy, że jakby to nadal funkcjonuje i mamy się dobrze, ale obawiałem się pewnego bałaganu, żeby nie ingerować w swoje rzeczy. Stwierdziliśmy, że chłopaki poczekają jak skończę jeden temat z większym wydawnictwem, wtedy znajdziemy na pewno moment aby zrobić to i wydaje mi sięm że i słuchacze będą zadowoleni, ponieważ będzie to uporządkowane.

Łukasz Drapała. Fot. nadesłane
- Tak, absolutnie głośno o tym mówię, bo było to bardzo ciekawe doświadczenie. Nie mogę się doczekać tego dnia, kiedy siądziemy z Harrym Waldowskim nad naszym materiałem, i tak samo mam tutaj. Nie mogę się doczekać tego dnia, kiedy przyjadę, staniemy sobie przy mikrofonach, czy siądziemy na kanapach i zaczniemy pisać kolejny utwór. Bo to tak fajnie działa kolektywnie, zupełnie inaczej jak do tej pory, bo zazwyczaj pisałem piosenki z kimś i to była zwykle jedna osoba. A tutaj czasami było nas 7, więc można się skupić.
To taka burza mózgów?
- Tak, o dziwo, to taki campus twórczy i to wszystko pięknie płynie, zwłaszcza, że oni mają gigantyczne doświadczenie w pracy zespołowej.
A nie boisz się, że mogą tworzyć trochę tak na jedną modłę, na jedno kopyto?
- Ale wszystko przecież na tym polega. Ja się tego nie boję, bo zawsze wewnątrz mi się taka lampka zapala, żeby każdy utwór był zróżnicowany. Dzisiaj wchodząc tutaj na wywiad przeczytałem taki komentarz, który pokazał się na YouTubie do „Dzikiego balu”, że jest na jedno kopyto. I ktoś napisał: „wracaj do Chevy”. Tak sobie myślę, ale Chevy przecież też jest na jedno kopyto tylko na inne. Wszyscy jesteśmy, mamy jakieś tam kopyta i ja mam tych kopyt kilka, ale każdy zespół ma pewny styl i jest to granie w pewnym stylu, bo jak nie, to wtedy jest święte oburzenie kanonicznych fanów. Jedynie David Bowie chyba wyszedł z tego tak znakomicie, że od początku był bardzo mocno kolorowym ptakiem i był mocno zróżnicowany i się nie dał. I mój plan jest podobny.
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska