Miał być ślub, jest wojna. Irena z Kijowa: Zostaję tu, nie zostawię rodziny
Sobota (5 marca) miała być jednym z najpiękniejszych dni w jej życiu. Dwa lata przygotowywali się z narzeczonym do ślubu. Wojna pokrzyżowała ich plany.
Irena Broh jest Ukrainką, przez ostatnie lata mieszkała i pracowała w Kijowie. Z Bydgoszczą jest emocjonalnie związana od lat - w naszej rozgłośni przed kilkoma laty odbyła praktyki studenckie, a ostatnio w mieście była przed niespełna miesiącem. Przed tygodniem musiała się ewakuować z Kijowa, na spakowanie walizki miała zaledwie kwadrans, ale cały czas jest w Ukrainie. - Postanowiłam zostać. Mogłabym wyjechać, ale sama, a nie będę spokojna, jak zostawię tu cała rodzinę – mówi Ukrainka. - Mija dzień, w którym miałam wyjść za mąż. Dwa lata organizowaliśmy nasz ślub z narzeczonym, wszystko było przygotowane - wspomina.
Irena Broh w sobotę opowiadała nam o sytuacji w kraju, o łamaniu ustaleń o utworzeniu korytarza humanitarnego i ostrzale cywilnej ludności. W niektórych miejscowościach zaczyna brakować już żywności. - Dzisiaj mieli otworzyć korytarze humanitarne, żeby można było ewakuować ludzi, ale przez cały czas jest walka. Ludzie pozostają w swoich schronieniach i nie mogą wyjechać – mówiła.