W rządzie - Sikorski, w Sejmie - Palikot - najpopularniejsi na Twitterze
Najbardziej obserwowanym na Twitterze posłem jest Janusz Palikot, "twarzą rządu" - szef MSZ Radosław Sikorski, a urzędem - kancelaria premiera - wynika z zaprezentowanego w czwartek raportu. Eksperci apelują jednak do polityków, by nie fetyszyzowali mediów społecznościowych.
Przygotowany przez Fundację ePaństwo raport "Państwo w mediach społecznościowych" podsumowuje aktywność na Twitterze polskich parlamentarzystów, ministrów, urzędów oraz komentatorów (m.in. dziennikarzy i blogerów) w roku 2013.
Podczas czwartkowej debaty nad raportem w warszawskiej siedzibie ISP Piotr Waglowski (prawnik, publicysta zaangażowany w rozwój polskiego internetu) przekonywał, że istniejące prawo, w tym ustawa o dostępie do informacji publicznej daje narzędzia do komunikowania się państwa z obywatelami, a jest nim Biuletyn Informacji Publicznej. "Dzisiaj w pierwszej kolejności znajdziecie państwo informacje od premiera w 140 znakach na Twitterze, ale nie znajdziecie tej samej informacji w Biuletynie Informacji Publicznej. Krótko mówiąc, dzieli się obywateli na tych, którzy korzystają z mediów społecznościowych i na innych, a przecież organy władzy publicznej mają wszystkich traktować równo" - wskazał.
Jak podkreślał Waglowski równość ta dotyczyć powinna również przedsiębiorców. "Nie jest bezzasadne pytanie zadawane premierowi, dlaczego wybrał Facebook, a nie inny serwis, bo to też jest dyskryminacja - gospodarcza" - ocenił.
Roman Imielski, dziennikarz "Gazety Wyborczej", mówiąc o wielkim rozwoju mediów społecznościowych w ostatnich latach za niefortunną uznał wypowiedź nowej rzeczniczki rządu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, iż dopiero uczy się Twittera. Ocenił też, że były już rzecznik rządu Paweł Graś "specjalizował się w tym, że nie odbierał telefonu, a informował o stanowiskach rządu czy komentował poszczególne wydarzenia na Twitterze". "Nie było to najszczęśliwsze" - przyznał Imielski.
Dr Bartłomiej Biskup z UW przekonywał, że media społecznościowe to dobre, rozwijające się, ale jedynie jedno z wielu narzędzi komunikacji. "Nie traktujmy mediów społecznościowych jako fetysz" - apelował Biskup. Pytał też: "Czy to przystoi, czy się godzi, że minister spraw zagranicznych pisze, iż wynegocjowane są nowe ceny gazu? To dotyczy spółki giełdowej, jest to informacja ważna dla wszystkich obywateli, a minister to pisze, bo jest pierwszy, bo zgłosił się pierwszy w klasie, jeszcze przed ministrem, który to negocjował. Czy ten Twitter to jest sprawa poważna, czy niepoważna, gdzie podobnymi wpisami nie jest naruszana powaga państwa?".
Dr Agnieszka Łada z Instytutu Spraw Publicznych za jedno z kluczowych uznała pytanie, o czym powinien pisać w mediach społecznościowych dany polityk. "Czy europoseł powinien tweetować o polityce europejskiej, czy o sprawach polskich, uczestniczyć w ping-pongu na wewnętrzne tematy, kłócić się z kolegami? Widzę tutaj dużą pułapkę, w którą wpada wiele osób, że bardzo często odchodzi się od merytorycznych wpisów" - powiedziała Łada.
W prezentacji raportu wziął też udział poseł John Godson (niezrz.), który jest członkiem sejmowej komisji innowacji i nowoczesnych technologii. Zadeklarował m.in., że od Twittera woli Facebooka, bo daje on możliwość dyskusji, podczas gdy tweetowanie to - jak mówił - słowny ping-pong. Przekonywał też, że nad internet przedkłada bezpośrednie kontakty z ludźmi. Przyznał jednocześnie, że media społecznościowe to tani sposób komunikowania się z wyborcami, wielokrotnie tańszy choćby od rozsyłania do nich listów. Wśród wad mediów społecznościowych wymienił nadmierne spoufalanie się, a także brak prywatności. Jak mówił, internauci zagadują go nawet w późnych godzinach nocnych.
Jak wynika z raportu, spośród posłów najintensywniej obserwowany jest Janusz Palikot (ranking na podstawie liczby osób obserwujących danego użytkownika), a po nim kolejno: Ryszard Kalisz, Adam Hofman, Sławomir Nowak, Jan Rostowski, Jarosław Gowin i Leszek Miller.
W kategorii "twarze rządu" najwięcej internautów obserwuje konto Sikorskiego, na drugim miejscu jest premier Donald Tusk, na trzecim - były rzecznik rządu Paweł Graś, a na kolejnych: Bartosz Arłukowicz, Janusz Piechociński, Tomasz Siemoniak i Władysław Kosiniak-Kamysz.
Wśród urzędów wygrywa KPRM, przed MSZ, MON, NBP, MAC, NIK i MEN. Z kolei w kategorii komentatorzy najwięcej osób obserwuje "tweety" Jarosława Kuźniara, Konrada Piaseckiego, Tomasza Sekielskiego, Tomasza Lisa, Michała Karnowskiego, Tomasza Machały i Igora Jankego.
Do tweetów, o których najczęściej dyskutowali internauci, należy grudniowy wpis premiera, który zaproponował, aby na Twitterze podsumować mijający rok, a także dwa wpisy Radosława Sikorskiego: "Oczekuję od polityków PiS deklaracji, ile polskich miliardów chcą wpompować w skorumpowaną gospodarkę Ukrainy, aby przekupić prezydenta Janukowycza" oraz adresowane do uczestników burd towarzyszących obchodom 11 listopada: "To przez harce waszych łysych pał Polska ma za co przepraszać, a wy macie za co przepraszać Polaków".
Autorzy raportu zbadali też urzędy administracji centralnej pod kątem obecności w mediach społecznościowych - obok Twittera m.in. na Facebooku, YouTube czy naszej-klasie. Najpopularniejszym serwisem wśród urzędów administracji centralnej okazał się Facebook, po nim YouTube oraz Twitter, pozostałe serwisy są używane rzadziej - wynika z badań.
"Najwięcej kont na portalach społecznościowych prowadzą Narodowy Bank Polski, Ministerstwo Gospodarki oraz Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju. Urzędy centralne, które nie prowadzą żadnych kont w mediach społecznościowych to Kancelaria Senatu, Kancelaria Sejmu, (...) Rzecznik Praw Obywatelskich, Rzecznik Praw Pacjenta, Rządowe Centrum Legislacji, Państwowa Inspekcja Pracy oraz Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Zakład Ubezpieczeń Społecznych zadeklarował posiadanie konta na nieistniejącym już portalu blip.pl" - czytamy w raporcie.
Autorzy raportu stwierdzają ponadto, że w obecnym stanie prawnym nie ma przepisów, które wyraźnie regulowałyby kwestie zakładania i prowadzenia kont na portalach społecznościowych przez instytucje państwowe, a także, iż brakuje informacji o autorach treści publikowanych na kontach państwowych instytucji w mediach społecznościowych. "Nie ma możliwości sprawdzenia czy konto instytucji na portalu społecznościowym jest autentyczne" - czytamy w raporcie.(PAP)