Pulsoksymetry znikają z rynku. Urządzenie bada natlenienie krwi [wideo]
- Pulsoksymetr mierzy poziom natlenienia krwi pacjenta. Przez dane, monitorowane przez zespół, w którym będzie lekarz i personel pomocniczy, przy odczytach co 3 h będzie można kontrolować stan zdrowia pacjenta - poinformował w ubiegłym tygodniu minister zdrowia Adam Niedzielski. Urządzenia mają otrzymywać osoby z dodatnim wynikiem na obecność koronawirusa, wskazane przez lekarzy rodzinnych.
Po tym komunikacie całym kraju wzrosło zainteresowanie pulsoksymetrami, urządzeniami do pomiaru saturacji krwi przydatne m.in. dla osób z dodatnim wynikiem na obecność koronawirusa, które mogą cierpieć na duszność.
W większości miejsce w Polsce nie ma ich nie tylko w aptekach i w sklepach ze sprzętem medycznym, ale także w hurtowniach – wynika z informacji przekazanych w środę PAP.
- O ile w poprzednich okresach najczęściej sprzedawano pojedyncze sztuki urządzeń, tak w ostatnim miesiącu zauważyć można nawet trzy - czterocyfrowy wzrost popytu na nie. Pokazuje to skalę zapotrzebowania. W związku z ograniczoną dostępnością jesteśmy w stałym, intensywnym kontakcie z dystrybutorami, aby zapewnić ciągłość dostaw – powiedziała dyrektor ds. zakupów w Gemini Polska, Jagoda Kańkowska-Berke.
Czujnik pulsoksymetru zakłada się zazwyczaj na palec u ręki. Niektóre rodzaje pulsoksymetrów zakłada się na palec u nogi, ucho, a u noworodków na stopę lub nadgarstek.
Prawidłowy poziom saturacji tlenem wynosi od 95 proc. do 99 proc. Alarm ostrzegający przed niedotlenieniem powinien być ustawiony na poziomie 94 proc.
Koszt urządzenia waha się między 119 zł a 130 zł.