80 lat temu, 31 października 1940 roku, skończyła się Bitwa o Anglię
Zwycięstwo brytyjskiego lotnictwa i jego sojuszników było pierwszą wielką porażką Niemiec w trwającej od roku wojnie. Wielka Brytania obroniła swoją niepodległość i była zdolna do kontynuowania batalii.
W lipcu 1940 r. zwycięskie Niemcy miały nadzieję, że po upadku Francji wojna na zachodzie jest zakończona. Rząd Wielkiej Brytanii zdecydowanie odrzucił złożoną przez Hitlera ofertę zawarcia „kompromisowego pokoju”, który oznaczałby faktyczną hegemonię Rzeszy w Europie. „Obronimy naszą Wyspę bez względu na cenę, będziemy walczyć na plażach, będziemy walczyć na lądowiskach, będziemy walczyć na polach i na ulicach, będziemy walczyć na wzgórzach, nigdy się nie poddamy” – stwierdził premier Winston Churchill w przemówieniu zagrzewającym rodaków do walki. Wczesnym latem 1940 r., w „najmroczniejszej godzinie” wojny, wydawało się, że szanse na obronę Wielkiej Brytanii są niewielkie.
W planach niemieckiego dowództwa bitwa powietrzna miała stanowić wstęp do operacji „Lew morski”, czyli inwazji na Wyspy Brytyjskie, do czego niezbędne było uzyskanie przewagi w powietrzu i na morzu. Luftwaffe miała rozbić brytyjskie siły lotnicze oraz zniszczyć ich naziemną infrastrukturę, a także uniemożliwić brytyjskiej marynarce wojennej operowanie na kanale La Manche. Osiągnięcie sukcesu pozwoliłoby na wprowadzenie do boju niemieckich jednostek spadochronowych i równoczesne dokonanie desantu drogą morską.
Zgodnie ze złożoną Hitlerowi butną obietnicą dowódca Luftwaffe Hermanna Goeringa Niemcy zamierzali „wybombardować Wielką Brytanię” z wojny. Ciężkie naloty coraz częściej spotykały także miasta, w których położone były strategiczne zakłady przemysłowe (Norwich, Liverpool, Birmingham, Rochester). Luftwaffe atakowała w dzień i w nocy, a liczba lotów bojowych pilotów RAF rosła od 400 na dobę do 700, a w niektórych dniach sięgała nawet tysiąca.
Największym problemem Brytyjczyków był brak pilotów. Przemysł zbrojeniowy mógł szybko dostarczyć nowe samoloty, ale strat w ludziach – wyszkolonych i doświadczonych pilotów myśliwskich – nie można było szybko uzupełnić. Dowództwo Royal Air Force zdecydowało więc o włączeniu do walki pilotów wojsk sojuszniczych – utworzono nowe dywizjony myśliwskie: polskie (302, 303), czeski (310) i kanadyjski oraz dywizjony bombowe (w bitwie o Anglię walczyły dwa polskie dywizjony bombowe: 300 i 301). Jednostki te weszły do starć w najcięższym ich okresie – w drugiej połowie sierpnia, gdy przewaga Luftwaffe była największa – i poważnie odciążyły lotnictwo brytyjskie.
W początku września taktyka niemiecka uległa zmianie – o ile do tej pory Luftwaffe atakowała głównie cele militarne i przemysłowe, o tyle teraz głównym celem niemieckiego lotnictwa stały się angielskie miasta. Bombardowania przybrały na sile, 7 września Londyn atakowało ponad 900 samolotów Luftwaffe, w ciągu pierwszego tygodnia niemieckich ataków zginęło ponad 2 tys. mieszkańców brytyjskiej stolicy.
W tych kluczowych dniach coraz większe znaczenie odgrywał wysiłek polskich pilotów. - - Przekazuję Dywizjonowi 303 gratulacje z powodu wczorajszego dnia walki. Życzenia te przekazał na moje ręce minister lotnictwa p. Archibald Sinclair. Obok słów Jego Królewskiej Mości, zawartych w odpowiedzi Jerzego VI skierowanej do Prezydenta Rzeczypospolitej jest to drugie uznanie wielkich zalet bojowych, jakimi się wyróżniają lotnicy polscy – podkreślił premier Władysław Sikorski w depeszy skierowanej do polskich lotników.
Za przełomowy moment lotniczej bitwy o Anglię uważa się 15 września 1940 r. – od godzin porannych na Anglię sunęły niemieckie naloty, samoloty RAF przerywały walkę tylko na czas tankowania paliwa, w boju brały udział wszystkie dywizjony RAF, w tym dywizjony polskie. Straty niemieckie były poważne – stracili ponad 60 maszyn, zginęło ponad 80 lotników, wielu zostało rannych lub dostało się do niewoli. Brytyjczycy byli niemal pewni, że w każdej chwili może rozpocząć się inwazja lądowa. Był to jednak ostatni dzień niemieckich zwycięstw. Po wojnie doceniono znaczenie walk 15 września. Dzień ten jest obchodzony jako Dzień Bitwy o Anglię.
Od tego momentu aktywność Luftwaffe zaczęła stopniowo maleć: bombardowań dokonywano głównie w nocy, zaprzestano ataków z użyciem wielkich formacji, coraz częściej zdarzały się dni, w których żaden niemiecki samolot nie pojawiał się nad Londynem. Do początku października Luftwaffe straciło 1408 samolotów i ponad 2100 pilotów i innych lotników. Kłopoty Brytyjczyków i ich sojuszników były nieporównywalnie mniejsze. Stracili 638 samolotów i 317 lotników; ta dysproporcja wynikała m.in. z częstego ratowania się pilotów skokiem spadochronowym na „własną ziemię”. Goering zdecydował się zmienić taktykę. Naloty miały być dokonywane z dużych wysokości, niedostępnych dla brytyjskich myśliwców. Ograniczało to jednak celność ataków i podważało sens całego wysiłku niemieckich lotników.
W lotniczej bitwie o Anglię wzięło udział 144 polskich pilotów, walczących zarówno w polskich dywizjonach myśliwskich i bombowych, jak i w jednostkach brytyjskich – 29 z nich poległo w czasie walk. Między lipcem a październikiem 1940 r. polscy lotnicy zestrzelili 170 samolotów przeciwnika, a 36 poważnie uszkodzili.
Po 10 października naloty były już nieco rzadsze. Aktywność lotnictwa ograniczały słynna angielska mgła i deszcze. Dwa dni później Hitler zadecydował, że operacja „Lew morski” zostanie przełożona na wiosnę 1941 r. Stan niemieckich przygotowań oraz rozpoczynające się przygotowania do wojny ze Związkiem Sowieckim sprawiały, że to zamierzenie było tylko mrzonką Hitlera. Po 31 października ataki niemieckie były coraz rzadsze i coraz mniej skuteczne. Choć Luftwaffe nie zaprzestała bombardowań angielskich miast i zakładów przemysłowych, nie przybierały one już formy tak zorganizowanej i odbywały się zdecydowanie rzadziej.
- Tak jak w bitwie o Wielką Brytanię głównym zadaniem Luftwaffe było zniszczenie RAF, żeby przeprowadzić skutecznie inwazję na Anglię – tak na wiosnę 1941 głównym zadaniem lotnictwa brytyjskiego stało się zniszczenie lotnictwa niemieckiego – zapisał w swoich wspomnieniach legendarny dowódca Dywizjonu 303 gen. Witold Urbanowicz. Październik 1940 r. nazwał „świtem zwycięstwa”. Do przełomu w wojnie o przestworza wciąż było jednak daleko. Ten nastąpił dopiero w 1944 r., gdy alianckie lotnictwo rozpoczęło gigantyczne naloty na niemieckie miasta i ośrodki przemysłowe.
Dzięki zwycięstwu alianckiego lotnictwa potęga przemysłowa Anglii nie została złamana, RAF odzyskał przewagę w powietrzu, a Wielka Brytania nie miała najmniejszego zamiaru wycofywać się z wojny lub choćby podejmować rozmów dyplomatycznych na temat ewentualnego pokoju z Niemcami. Klęska w bitwie o Anglię sprawiła, że Hitler musiał pożegnać się z wizją podporządkowania całego zachodu, a dopiero później rozpoczęcia wojny z Związkiem Sowieckim. Wojna na dwa fronty okazała się głównym powodem klęski Niemiec.