Polski strażak, koordynujący pomoc UE na Filipinach, wraca do kraju
Polski strażak Tomasz Czyż, który jako jeden z pięciu członków międzynarodowego zespołu ekspertów koordynował na Filipinach pomoc z krajów UE, po blisko dwóch tygodniach wraca w sobotę do Polski - poinformował w piątek PAP rzecznik PSP Paweł Frątczak.
8 listopada Filipiny spustoszył tajfunu Haiyan, który pochłonął ponad 5,2 tys. ofiar. Rannych zostało ponad 23 tys. osób, a ponad 1,6 tys. jest zaginionych. Ponad 4 mln osób musiało opuścić swoje domy. Żywioł zniszczył plony i infrastrukturę o wartości 274 mln dolarów.
Filipiny zwróciły się do społeczności międzynarodowej z prośbą o pomoc humanitarną, później również o ekspercką. Polska wskazała eksperta - 35-letniego st. kpt. Tomasza Czyża. Rzecznik PSP podkreślił, że mimo młodego wieku ma on duże doświadczenie, a na co dzień jest strażakiem w komendzie PSP w Gdańsku. Brał udział m.in. w akcjach ratowniczych w Pakistanie - w 2005 roku po powodzi i w 2011 r. po trzęsieniu ziemi, był także w grupie polskich strażaków, którzy polecieli na Haiti po trzęsieniu ziemi w 2010 r.
W sobotę, po powrocie do Warszawy, Czyż ma spotkać się z dziennikarzami. Rozpoczynając swoją misję, 17 listopada, strażak przyznał w rozmowie z PAP, że na Filipiny leci jako ekspert Komisji Europejskiej, jeden z pięciu członków międzynarodowej ekipy. "Lecimy tam, aby koordynować akcję ratowniczą i pomoc, która przylatuje z krajów UE" - mówił przed wylotem.
Dodał, że na pewno potrzebna będzie pomoc w koordynacji działań ratowniczych. "Na pewno będziemy współpracować z rządem Filipin, a także z Brukselą, przy szacowaniu strat, szacowaniu niezbędnej pomocy, która jest potrzebna" - mówił.
Podkreślił, że Filipińczycy potrzebują jedzenia, wody, ubrań, środków medycznych - rzeczy, które są niezbędne do normalnego, codziennego funkcjonowania, czyli toalet, pomieszczeń, gdzie można się wykąpać, na pewno potrzebują też schronienia. "No i po to my tam jedziemy. Żeby przeanalizować straty i określić potrzeby. Żeby ludzie, którzy ucierpieli w tej tragedii, mogli jakoś przetrwać ten kataklizm" - powiedział Czyż. (PAP)