Demonstracje w Basrze; policja strzela w powietrze
Iracka policja zaczęła strzelać w powietrze, gdy setki demonstrantów próbowało w niedzielę szturmem zdobyć główną siedzibę rady prowincji w Basrze, gdzie już siódmy dzień trwają demonstracje antyrządowe. W wyniku starć z policją cztery osoby zostały ranne.
Demonstranci protestują przeciwko korupcji, bezrobociu i fatalnemu poziomowi usług komunalnych.
Policja użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego, aby rozpędzić protestujących.
W sobotę rząd Iraku postawił wojsko w stan najwyższej gotowości w związku z masowymi demonstracjami na południu kraju. Rozkaz o zasięgu ogólnokrajowym został wydany dowództwu wojskowemu w nocy z piątku na sobotę przez premiera Iraku Hajdara al-Abadiego, który pełni również funkcję zwierzchnika irackich sił zbrojnych.
Według źródeł we władzach bezpieczeństwa, na które powołuje się agencja Reutera, do liczącej 2,6 miliona mieszkańców Basry wysłano oddziały antyterrorystyczne i jedną z dywizji, aby pomóc w ochronie pól naftowych.
Głównym celem rozkazu Abadiego jest powstrzymanie narastających demonstracji, które rozprzestrzeniły się z Basry do położonych na południu Iraku miast Al-Amara, An-Nasirija i Nadżaf.
W piątek Abadi przybył do Basry, aby podjąć próbę uspokojenia sytuacji w mieście, które jest głównym ośrodkiem przemysłu naftowego w kraju.
Według rzecznika Rady Prowincji Al-Basra, uczestnikami demonstracji są głównie młodzi mieszkańcy miasta, którzy domagają się przede wszystkim "rozwiązania problemu bezrobocia, którego skutki pogłębia bierność rządu w Bagdadzie". W skali całego kraju wynosi ono 10,8 proc., ale wśród młodzieży do 24. roku życia przekracza 60 proc.
Przywódcy irackich szyitów zadeklarowali w piątek poparcie dla demonstrantów w Basrze i domagają się od rządu konkretnych działań w celu znalezienia rozwiązania problemu.
"To niesprawiedliwość, aby ta bogata naftowa prowincja była zarazem jedną z najbiedniejszych w Iraku; odpowiedzialni w rządzie centralnym i władzach lokalnych mają obowiązek poważnie zająć się postulatami obywateli i pracowników" - oświadczył szejk Abdel Mahdi al-Kerbalai, przedstawiciel najwyższego rangą szyickiego duchownego ajatollaha Alego al-Sistaniego.(PAP)