Wstrząs wtórny w kopalni Zofiówka spowolnił akcję ratowniczą; wciąż nie ma kontaktu z trzema górnikami
Wtórny wstrząs o niewielkiej sile w niedzielę po południu spowodował wzrost stężenia metanu i minimalnie spowolnił akcję ratowniczą w kopalni Zofiówka. Wciąż nie ma kontaktu z trzema górnikami - powinni oni znajdować się na 220-metrowym odcinku chodnika, którego dotąd nie spenetrowali ratownicy.
O postępach trwającej od soboty akcji ratowniczej w kopalni Zofiówka poinformował w niedzielę wieczorem prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Daniel Ozon. Ocenił, że istotne nowe informacje o postępach prac ekip ratunkowych będzie można podać najwcześniej w poniedziałek rano.
Jak mówił prezes, po niedzielnym wstrząsie wtórnym, którego w żaden sposób nie odczuli pracujący pod ziemią ratownicy, stężenie metanu w penetrowanym przez nich rejonie wzrosło do około 30 proc. Trzeba było zintensyfikować przewietrzanie wyrobiska, m.in. dzięki nowemu wentylatorowi o większej wydajności. W efekcie po półtorej godziny stężenie metanu spadło do ok. 4-7 proc. "Musieliśmy niestety w którymś momencie te prace przerwać" - powiedział Ozon.
Prezes poinformował, że na jednej z dwóch dróg, którymi do rejonu wstrząsu docierają ratownicy, zainstalowano ok. 430 m rurociągu doprowadzającego powietrze; do skrzyżowania chodników pozostało tam jeszcze ok. 150 metrów. Najpóźniej do pierwszej w nocy rurociąg z powietrzem ma być doprowadzony do miejsca docelowego. Dzięki temu będzie możliwe zastosowanie tam urządzeń pomocnych w zlokalizowaniu górników i elementów technicznych, w które byli wyposażeni.
"Potem podejmiemy decyzję dotyczącą tego, czy jesteśmy tu w stanie wprowadzić ratowników. Prześwit tutaj jest około jednego metra, tak że wydaje się, że będzie to realne, ale takie decyzje będziemy mogli podejmować dopiero po północy, w momencie kiedy będziemy tu mieli w pełni zainstalowane przewietrzanie" - ocenił Ozon.
W drugim chodniku, przez który przedzierają się ratownicy, sytuacja jest - jak powiedział prezes - bardzo trudna. "Prace spowolniły ze względu na wypiętrzenie spągu (spodu wyrobiska - PAP) i dużą ilość (uszkodzonego) sprzętu. Ratownicy wchodzą tutaj na zmianę i muszą rozmontowywać elementy kolejki czy taśmociągu, i wynosić je" - relacjonował Ozon.
Prace ratowników w tym miejscu zmierzają do tego, aby mogli pójść dalej, mimo przeszkód. Aby to zrobić, muszą - jak mówił Ozon - "udrożnić światło (przejście - PAP), które (...) jest nie większe niż pół metra i uniemożliwia zastępom sprawne poruszanie się dalej". Prace w tym rejonie mogą potrwać kilka godzin.
W kulminacyjnym momencie niedzielnej akcji, uczestniczyło w niej 20 pięcioosobowych zastępów ratowniczych; podobna liczba przygotowana jest do pracy w poniedziałek. Powołano także zespół doradców, złożony z ekspertów w zakresie wstrząsów, którzy pomogą sztabowi akcji ratowniczej.
"Zakładam, że dopiero w godzinach porannych (w poniedziałek) będziemy mieli jakieś istotne informacje o tym, jak te ekipy, i z jednej i drugiej strony, wejdą do tego chodnika" - podsumował Ozon, zapowiadając kolejne spotkanie z dziennikarzami na poniedziałek około ósmej rano. (PAP)