Przełom w śledztwie w sprawie zabójstwa byłego premiera PRL i jego żony. Zarzuty dla podejrzanych
Prokuratura Okręgowa w Krakowie postawiła trzem mężczyznom zarzuty zabójstwa byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji. Dwaj podejrzani przyznali się do winy.
Ustalenie sprawców zbrodni, dokonanej latem 1992 roku w domu małżeństwa Jaroszewiczów w warszawskim Aninie, to efekt pracy prokuratorów. Ustalili, że napadu rabunkowego dokonali: Dariusz S., Marcin B. oraz Robert S.
Podejrzani to członkowie tzw. gangu karateków, który w latach 1993-95 dokonał kilkudziesięciu wyjątkowo brutalnych napadów rabunkowych w całej Polsce. Wiarygodność ich wyjaśnień potwierdziły przeprowadzone z udziałem jednego z podejrzanych czynności na miejscu zbrodni.
W toku śledztwa w sprawie zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów dokonano szeregu czynności dowodowych. Analizowano także inne postępowania prowadzone przez prokuraturę, w których sposób działania sprawców był podobny, jak w przypadku zabójstwa byłego premiera PRL i jego żony sprzed 26 lat.
– Profesjonalne działanie, współpraca prokuratorów i funkcjonariuszy policji oraz koordynacja działań pozwoliła na przełom w sprawie – mówił na konferencji prasowej w Krakowie Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro.
Z zebranych dowodów wynika, że podejrzani włamali się do domu byłego premiera i jego żony, obezwładnili ich i brutalnie znęcali się nad nimi. Działając wspólnie i w porozumieniu, zabili Piotra Jaroszewicza. Zabójstwa jego żony dopuścił się następnie Robert S.
Wszyscy trzej znali się z sekcji karate AZS, działającej przy dawnej Wyższej Szkole Inżynierskiej w Radomiu.
Podejrzany Dariusz S. został doprowadzony do prokuratury z aresztu śledczego, w którym przebywa w związku z innym postępowaniem, a Robert S. – z zakładu karnego, gdzie również przebywał w związku z inną sprawą. Trzeci ze sprawców, Marcin B., został zatrzymany na polecenie prokuratora w miniony poniedziałek (12 marca).
Wszyscy trzej usłyszeli zarzuty dokonania zabójstwa i rozboju. Zarzucane im przestępstwa zagrożone są karą co najmniej 8 lat pozbawienia wolności.
- Dwóch sprawców podało szczegóły, które nie podawane były w mediach ani na poprzedniej sprawie sądowej. To, co mówili, wskazuje, że byli na miejscu zdarzenia i brali w tym udział – informował podczas konferencji prasowej prokurator Rafał Babiński, z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.