Po tragedii na Lampedusie apele o drugie biuro Fronteksu
W obliczu napływu imigrantów do Włoch i na Maltę coraz głośniejsze stają się apele o wzmocnienie unijnej agencji ochrony granic Frontex. Pojawiają się propozycje stworzenia na południu UE drugiego biura operacyjnego agencji, która ma siedzibę w Warszawie.
Frontex, czyli Europejska Agencja ds. Zarządzania Współpracą Operacyjną na Zewnętrznych Granicach Państw Członkowskich, została utworzona tuż po rozszerzeniu UE w 2004 roku. Jej centralę ulokowano w stolicy Polski, kilkaset kilometrów od nowej wschodniej granicy UE. Niespełna dekadę później widać, że z największymi wyzwaniami agencja musi zmierzyć się u europejskich wybrzeży Morza Śródziemnego, które są bramą do Europy dla tysięcy nielegalnych imigrantów z Afryki Północnej. Wielu z nich ginie w trakcie podróży, a dla tych, którym udaje się dotrzeć na Maltę, włoską Lampedusę czy hiszpańską Teneryfę, często brakuje miejsc w obozach dla uchodźców.
Na początku października u wybrzeży Lampedusy zatonął statek z setkami uchodźców na pokładzie. Kilka dni później podobna tragedia miała miejsce u brzegów Malty. Po tych wydarzeniach Rzym i Valletta zaapelowały do Unii o dodatkowe fundusze na ochronę granic morskich i opiekę nad imigrantami. Chcą o tym rozmawiać z pozostałymi przywódcami "28" podczas szczytu w Brukseli w przyszłym tygodniu.
W komentarzach mediów pojawia się teza, że gdyby agencja Frontex była bliżej tych problemów, potrafiłaby lepiej sobie z nimi radzić. Premier Włoch Enrico Letta kilka dni temu podczas debaty zorganizowanej przez dziennik "La Repubblica" powiedział, że byłoby lepiej, gdyby Frontex "był zakotwiczony w Morzu Śródziemnym". Nie sprecyzował jednak, czy chodzi o przeniesienie siedziby z Warszawy czy też utworzenie oddziału Fronteksu. Według włoskiej prasy Letta chciałby też, aby w 2014 r. na czele unijnej agencji stanął Włoch. Obecnie szefem Fronteksu jest Fin Ilkka Laitinen.
Z inicjatywą dotyczącą utworzenia drugiego biura operacyjnego Fronteksu wystąpili już europosłowie Europejskiej Partii Ludowej (EPL), którzy zgłosili projekt rezolucji Parlamentu Europejskiego. Zawiera ona apel do Rady UE (rządów) i Komisji Europejskiej, by "rozważyły możliwość utworzenia kolejnego biura operacyjnego Fronteksu (w rejonie - PAP) Morza Śródziemnego". Wszystkie koszty miałoby pokrywać wybrane na siedzibę biura państwo członkowskie. Ta niewiążąca rezolucja może zostać poddana pod głosowanie w środę w Strasburgu.
Jak podkreślają unijne źródła, chodzi tylko o kolejne biuro, a nie przeniesienie centrali z Warszawy do Włoch lub na Maltę. "Nie chcemy niczego odbierać Polsce" - powiedziało PAP źródło w PE.
Włoskie media donoszą, że autor rezolucji, włoski eurodeputowany Salvatore Iacolino, chciałby utworzenia dodatkowego biura Fronteksu na Sycylii. Gotowość udzielenia gościny unijnej agencji wyraził w tym tygodniu burmistrz sycylijskiego miasta Katania, Enzo Bianco. Wystosował on w tej sprawie list do premiera Letty, szefa Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza i władz Litwy, która sprawuje obecnie prezydencję w UE. Decyzję musiałyby podjąć państwa UE.
W poniedziałek włoski premier oświadczył, że podczas szczytu UE zwróci się do przywódców o wzmocnienie Fronteksu. Na razie tego tematu nie ma jednak w programie spotkania, które odbędzie się 24 i 25 października. Z kolei szef maltańskiego rządu Joseph Muscat podczas niedzielnej wizyty w Libii, skąd wypływają łodzie w kierunku europejskich wybrzeży, ocenił, że Malta i Włochy zostały pozostawione same sobie w obliczu "ogromnego problemu". Od Unii Muscat oczekuje nie pieniędzy, lecz "zaangażowania politycznego" i "jasnej strategii".
Polski eurodeputowany Marek Migalski (PJN), który pracuje w komisji ds. wewnętrznych (LIBE) PE, obawia się, że stworzenie drugiego biura albo nawet siedziby agencji byłoby niekorzystne dla Polski i oznaczałoby marginalizację warszawskiego Fronteksu.
Pod rezolucją podpisali się głównie chadeccy eurodeputowani z komisji LIBE.
"W dobie internetu wszystkie te kwestie, bez względu na to, czy problemy są na południu, na wschodzie czy na zachodzie, można koordynować z jednego miejsca. Nie ma znaczenia, czy to miejsce jest w Warszawie, Lizbonie czy na Malcie. Jeśli postanowiliśmy, że Frontex ma być w Polsce, to należy to utrzymać i ewentualnie zwiększyć zdolność do komunikacji tej agencji" - powiedział PAP Migalski. "Polscy eurodeputowani i dyplomaci powinni zrobić wszystko, żeby Frontex został w Polsce i nie był multiplikowany" - zaznaczył. Zdaniem europosła "Polska i tak jest niedoreprezentowana w brukselskiej administracji".
Zdaniem p.o. rzecznika prasowego polskiego MSW Pawła Majchera "obecna scentralizowana struktura zarządzania agencją zdaje egzamin w praktyce". Trwa jednak projekt pilotażowy, w ramach którego utworzono regionalne biuro operacyjne Fronteksu w greckim Pireusie. Projekt "ma się zakończyć w 2015 roku i dopiero po jego ewaluacji będzie możliwe podjęcie decyzji na temat rozwoju tej koncepcji. W chwili obecnej w opinii Polski nie znajduje się uzasadnienia dla tworzenia w przyszłości innych biur ze ściśle przyporządkowanym geograficznym obszarem działania" - powiedział PAP Majcher.
Dzięki Fronteksowi w ostatnich latach udało się ocalić tysiące imigrantów. Jednak z powodu kryzysu jego budżet został zmniejszony ze 118 mln euro w 2011 r. do 85 mln w br. Obecnie unijna agencja pomaga włoskim władzom przechwytywać łodzie z imigrantami, ale dwie operacje prowadzone przez nią na Morzu Śródziemnym mają ograniczone środki: tylko cztery statki, dwa śmigłowce i dwa samoloty - pisze BBC.
Według ONZ w 2012 r. 500 osób, a w 2011 r. 1,5 tys. zginęło lub zostało uznanych za zaginione, gdy próbowały dostać się do Europy przez Morze Śródziemne. W ciągu ostatnich 20 lat życie straciło w ten sposób ok. 20 tys. nielegalnych imigrantów.
Z Brukseli Julia Potocka i Anna Widzyk (PAP)