Premier: można by zlikwidować ciszę wyborczą w sobotę
Warto zastanowić się nad tym, czy cisza wyborcza powinna trwać aż dwa dni; sobota przed wyborami mogłaby być spokojnie czasem kampanii - uważa premier Donald Tusk. Zaznaczył, że inaczej jest w przypadku niedzieli, gdy mogłoby dochodzić do wywierania presji przed lokalami wyborczymi.
Premier na poniedziałkowej konferencji prasowej był pytany o sens obowiązywania ciszy wyborczej, w związku z pojawiającymi się pomysłami partii politycznych, m.in. SLD, by ją zlikwidować.
"Wydaje mi się, że w sobotę cisza wyborcza jest bez sensu. Natomiast sam dzień wyborów, czyli w przypadku Polski niedziela, być może ma o tyle sens, że ja nie jestem przekonany, czy wszyscy uszanują dobry obyczaj" - powiedział premier.
Jak dodał, źle byłoby, gdyby "kampania przeniosła się, szczególnie w jakichś drastycznych formach, tuż przed wejścia do lokali wyborczych". "Bo wtedy można odczuwać taką presję. Więc nie można wylać dziecka z kąpielą" - ocenił premier.
Zaznaczył, że sam często jest poirytowany wymogami ciszy wyborczej. Ale - dodał - "jeśli sobie uruchomimy wyobraźnię, jak może wyglądać kampania wyborcza w dniu wyborów przed lokalami wyborczymi, to nie wiem, czy będziemy entuzjastami takiego rozwiązania".
"Na pewno warto zastanowić się nad tym, czy cisza wyborcza powinna trwać aż dwa dni; wydaje się, że ta sobota przed wyborami mogłaby spokojnie pobyć czasem kampanii wyborczej" - powiedział premier.
"Jeśli jednak uznamy, że ryzykujemy, że w niedzielę - w dniu wyborów - także można agitować, to ja to jakoś przeżyję" - stwierdził Tusk. Ocenił jednocześnie, że jeśli tak się stanie, to "pojawią się głosy tych samych ludzi, że to jednak nie tak miało wyglądać".
SLD ma jeszcze w tym tygodniu złożyć w Sejmie projekt zmian w Kodeksie wyborczym, który likwidowałby ciszę wyborczą. Chodzi o zawarty w art. 115 ustawy zakaz podawania do publicznej wiadomości na 24 godziny przed dniem głosowania aż do jego zakończenia wyników sondaży przedwyborczych i wyborczych dotyczących przewidywanych zachowań wyborczych.
Rzecznik SLD Dariusz Joński ocenił w poniedziałkowej rozmowie z PAP, że cisza wyborcza to "archaiczne i przestarzałe rozwiązanie". "Wydaje się, że najważniejszym argumentem przemawiającym za zniesieniem ciszy wyborczej jest to, iż w dobie internetu trudno jest wyegzekwować jej przestrzeganie" - powiedział Joński.
Według niego ponadto w czasie trwania ciszy wyborczej w uprzywilejowanej sytuacji są partie, które sprawują władzę.
"Wielokrotnie już bowiem zdarzało się, że w przeddzień wyborów prezydent czy premier pokazywani byli w programach telewizyjnych. I choć nie były to sytuacje związane z kampanią wyborczą, to jednak politycy partii rządzących mają o wiele większe możliwości, aby zaistnieć za pomocą mediów również w trakcie obowiązywania ciszy wyborczej" - uważa rzecznik SLD.
Z kolei szef PiS Jarosław Kaczyński negatywnie odniósł się do pomysłu likwidacji ciszy wyborczej. "To zły pomysł. Natomiast jest prawdą, że tę ciszę wyborczą w Polsce wielokrotnie łamano (...). Sankcje za jej łamanie powinny być bardzo dotkliwe, żeby była rzeczywiście przestrzegana" - ocenił w poniedziałek szef PiS. (PAP)