Rafalska: strajk nauczycieli upolitycznił się
Strajk w oświacie mocno się upolitycznił i nie ma wiele wspólnego ze szkołą i edukacją - oceniła w piątek szefowa resortu rodziny i pracy Elżbieta Rafalska odnosząc się do piątkowego strajku pracowników oświaty, który zorganizował Związek Nauczycielstwa Polskiego.
Według Rafalskiej strajk nauczycieli "mocno upolitycznił się". "Ze szkołą i edukacją dzisiaj nie ma wiele wspólnego. Myślę, że robi się krzywdę własnym dzieciom, bo używa się ich w karcie w przetargowej" - uważa. Jej zdaniem, strajk dzieli dzieci na tych, których rodzice popierają reformę edukacji oraz na tych, którzy są przeciwni zmianom.
"Co to (strajk - PAP) ma wspólnego z dziećmi, co to ma wspólnego z ideą walki o dobrą reformę, o wysoki poziom edukacji? Myślę, że jest jakiś rodzaj politycznego zapomnienia tych oponentów, przeciwników PiS. Jeżeli ktoś mówi, że to jest protest przeciwko rządom PiS, to niech idzie na akcje protestacyjne Kodu-u, które już wygasają i tam demonstruje. Jednak nie szkoła, nie przedszkole, nie liceum" - stwierdziła minister.
Zaznaczyła, że wobec protestujących nie zostaną wyciągnięte konsekwencje. "Tu nie ma mowy o żadnych konsekwencjach, żadnym przeciwdziałaniu tym protestom. Żyjemy w wolnym demokratycznym kraju" - dodała.
Rafalska wyraziła nadzieję, że podczas strajku dzieci w szkołach będą bezpieczne. "Dowiadujemy się, że szkoła oprócz tego, że ma uczyć i wychowywać to jeszcze dodatkowo strajkuje. Mam nadzieję, że dzisiaj dzieci będą w szkołach bezpieczne, a zakres tego strajku, o którym mówi pan Broniarz, będzie mniejszy niż zapowiadany. Jestem przekonana, że reforma jest potrzebna i oczekiwana" - powiedziała. Oceniła, że mówienie o tym, iż z powodu reformy edukacji nauczyciele stracą pracę, to "strachy na lachy".
Minister zauważyła, że reforma edukacji jest dla niektórych samorządów okazją do przeprowadzenia zmian. "Jest realizowana reforma, trwają przygotowania, część samorządów uznaje, że to jest dobry czas na przeprowadzenie takich rzeczy, których nie robili przez lata. Przy okazji tej reformy próbują rozstrzygać inne spory niezwiązane tak bezpośrednio z tą zmianą strukturalną, organizacyjną" - wyjaśniała.
Zwróciła uwagę, że zdaje sobie sprawę, iż niektóre samorządy mogą negatywnie nastawić się do reformy edukacji. "Jak wprowadzałam 500 plus to samorządy mówiły gremialnie: niewystarczające vacatio legis, nie dostaniemy pieniędzy, nie uda nam się, nie przeszkolimy ludzi" - podkreśliła szefowa MRPiPS.
"Tam, gdzie jest jakieś uprzedzenie do reformy, niechęć, być może jest to motywowane politycznie, bo tego nie unikniemy. Część z tych samorządów czeka, żeby się tylko któraś z reform naszego rządu nie udała się. I czują się zwolnieni z obowiązku pomagania, czy dobrej współpracy" - dodała.
Jak zaznaczyła Rafalska, reforma edukacji jest przygotowana i samorządy powinny sobie z nią poradzić. "Samorządy były wdrażane, były wprowadzone na bieżąco konsultacje. Sama obserwowałam, jak o pieniądze i zabezpieczenie finansowe walczyła minister Zalewska" - oświadczyła Rafalska.
W piątek strajkują szkoły i przedszkola we wszystkich 16 województwach, w większości w godzinach 7.30-15.30. Protest polega na zbiorowym powstrzymaniu się pracowników oświaty od wykonywania pracy.
Decyzję o przeprowadzeniu w piątek ogólnopolskiego strajku nauczycieli i pracowników oświaty Zarząd Główny ZNP podjął na początku marca. Związek domaga się deklaracji, że do 2022 r. w szkole nie będzie zwolnień ani nauczycieli, ani pozostałych pracowników i że do tego czasu żadnemu z nich warunki pracy - również finansowe - nie zmienią się na niekorzyść. Związek chce również podniesienia zasadniczego wynagrodzenia nauczycieli o 10 proc.
Reforma edukacji wprowadza 8-letnie szkoły podstawowe, 4-letnie licea ogólnokształcące, 5-letnie technika i dwustopniowe szkoły branżowe. Gimnazja będą wygaszane, nie będzie prowadzony nabór do nich. Zmiany rozpoczną się od roku szkolnego 2017/2018.(PAP)