Lichocka: zarząd Polskiego Radia prawdopodobnie będzie dwuosobowy
Nowy prezes Polskiego Radia zostanie wybrany 16 lutego, zarząd radia prawdopodobnie będzie dwuosobowy - powiedziała posłanka Joanna Lichocka (PiS). W kontekście danych finansowych spółek SP za 2016 r. mówiła, że PiS przeciwdziała wyciekaniu pieniędzy z instytucji, które są kluczowe dla gospodarki.
Na przełomie stycznia i lutego Rada Mediów Narodowych przesłuchała sześcioro kandydatów, którzy zakwalifikowali się do trzeciego, ostatniego etapu konkursu na prezesa Polskiego Radia.
Na konferencji prasowej w Pleszewie (woj. wielkopolskie) posłanka Lichocka, zasiadająca w Radzie Mediów Narodowych, przypomniała, że nowy prezes Polskiego Radia zostanie wybrany 16 lutego. Według posłanki, zarząd Polskiego Radia prawdopodobnie będzie dwuosobowy. Zdaniem Lichockiej, w grę wchodzą osoby, które przeszły do trzeciego etapu konkursu.
„Myślę przede wszystkim o czterech nazwiskach: Tomaszu Wybranowskim, Mariuszu Staniszewskim, Jacku Sobali i Barbarze Stanisławczyk - Żyle. Są to osoby, które zaprezentowały spójną wizję Polskiego Radia, mają konkretne przemyślenia i pomysły. Ludzie, którzy czują radio” - podkreśliła.
Według Lichockiej, obecna prezes Polskiego Radia Barbara Stanisławczyk - Żyła udowodniła ponadto, że jest dobrym menadżerem. „Wypracowała dodatni bilans i Polskie Radio ma zysk na koniec roku. Ona bardzo uczciwie i rzetelnie zarządzając radiem wyczyściła wszystkie kłopoty finansowe Polskiego Radia. Obecnie sytuacja jest bardzo stabilna, co pozwala na nowe inwestycje” - powiedziała posłanka.
Dodała, że dobrze się stanie, jeżeli nowy zarząd zagospodaruje w radiu wszystkie osoby biorące udział w konkursie.
Podczas poniedziałkowej konferencji Lichocka mówiła także o danych finansowych spółek Skarbu Państwa za 2016 rok i wyniki porównała do czasów rządów PO-PSL.
"Niektóre spółki miały już upadać jak na przykład LOT a tymczasem nagle mają się bardzo dobrze. W 2016 roku spółka LOT osiągnęła 200 mln zł zysku, w 2015 roku pod rządzami PO-PSL miała 25 mln strat” - powiedziała Lichocka. Według niej, PKN Orlen osiągnął zysk w wysokości 5 mld zł, w 2015 o 2 mld zł mniej, trzy kwartały zarządzania spółką Lotos dały zysk w wysokości 711 mln zł, a ENEA osiągnęła 720 mln zysku.
"PKP Intercity - jeszcze dwa lata temu zdaniem PO prawie bankrut, a tymczasem osiągnął zysk w wysokości 47 mln zł” - powiedziała Lichocka. Jak mówiła posłanka, Tauron Polska Energia zakończył rok na plusie kwotą 271 mln zł, PZU - za trzy kwartały 1,5 mld, KGHM Polska Miedź S.A. - osiągnął zysk w wysokości 625 mln zł a w 2015 roku wygenerował straty w wysokości 3 mld złotych.
"Ta zasada, o której mówiła pani premier, że wystarczy nie kraść, działa błyskawicznie” - powiedziała Lichocka. Dodała, że to, co obecnie robi PiS jest zatrzymaniem kradzieży w Polsce i przeciwdziałaniem wyciekaniu pieniędzy ze spółek oraz instytucji, które są kluczowe dla bezpieczeństwa polskiej gospodarki.
"Opozycja próbuje przenieść swoje grzechy z ośmiu lat rządów na PiS. Twierdzą, że tak jak oni obsadzali stanowiska krewnymi, kumplami, znajomymi, umawiali różne dile na cmentarzach, czy przy śmietniku, teraz ich zdaniem, to samo podobno robi PiS” - mówiła Lichocka.
Według niej, należało zmienić wiele zarządów spółek Skarbu Państwa po to „żeby państwo odzyskało kontrolę, żeby wreszcie w zarządach i radach nadzorczych tych spółek zasiedli ludzie, którzy reprezentują polską rację stanu a nie interesy Sławków czy Rysiów".
Zdaniem Lichockiej, opozycja rozsiewa tak dużo nieprawdziwych informacji, że trudno nadążyć z ich prostowaniem. "Opozycja uczestniczy w mistrzostwach na fake news. Im więcej nieprawdziwych informacji, im więcej szumu medialnego, tym lepiej. Manipulacja jest chlebem powszednim dla opozycji" - powiedziała posłanka.
Lichocka odniosła się na poniedziałkowej konferencji prasowej także do medialnego zamieszania wokół Bartłomieja Misiewicza, rzecznika MON i szefa gabinetu politycznego ministra obrony Antoniego Macierewicza.
"Tak zmasowany atak na tego chłopaka oparty o brudne prowokacje, kłamliwe informacje i oskarżenia jest zastanawiający i niepokojący. Moim zdaniem jest to atak na Antoniego Macierewicza i linię, którą realizuje w MON. Jeżeli wspomni się o tym w kontekście przyjazdu amerykańskich żołnierzy do Polski, to takie uderzenie w MON musi budzić zastanowienie” - powiedziała posłanka PiS.
W mediach pojawiła się w poniedziałek informacja, że Misiewicz definitywnie odchodzi z resortu. MON ją zdementowało.
Szef MON odnosząc się do doniesień medialnych powiedział w poniedziałek, że Misiewicz jest pracownikiem MON i wykorzystuje urlop. Dodał, że jego obowiązki jako rzecznika przejęło biuro prasowe, a jako szefa gabinetu politycznego - Krzysztof Łączyński. Macierewicz zapowiedział skierowanie do prokuratury zawiadomienia ws. działań na szkodę MON m.in. w związku z rozpowszechnianiem nieprawdy.
"W związku z działaniami, które mają w sposób oczywisty znamiona przestępstwa, podjąłem decyzję o skierowaniu tej sprawy do prokuratury i służb specjalnych celem wyjaśnienia, jakie osoby, jakie środowiska podejmują działania przestępcze na szkodę Ministerstwa Obrony Narodowej i urzędników MON" - powiedział szef MON.
Wyjaśnił, że chodzi m.in. o sfałszowanie konta urzędnika na portalu społecznościowym i "realizowanie działań prowokacyjnych, których celem było upowszechnianie fałszywych informacji na temat urzędnika MON".
Z kolei premier Beata Szydło pytana w poniedziałek o doniesienia na temat odwołania rzecznika MON, powiedziała, że "jest to kompetencja ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza". Wskazała, że Misiewicz jest pracownikiem ministerstwa. "Ja mogę odnosić się do prac ministrów, wiceministrów; natomiast ministrowie i wiceministrowie odpowiadają za swoje resorty i myślę, że to jest najlepszy adresat tego pytania" – powiedziała premier. (PAP)