Kontrowersje ws. finansowania KOD; dyskusje wokół propozycji wyjścia z kryzysu w Sejmie
Kontrowersje dotyczące finansów KOD, propozycja Nowoczesnej wyjścia z sejmowego kryzysu - to główne wydarzenia polityczne w czwartek. Nowoczesna chce, by poprawki opozycji do budżetu zgłoszone w Sejmie PiS wniósł w Senacie. Nie wykluczył tego marszałek Senatu. To nieporozumienie - mówi PO.
Z propozycją, by przedstawiciele PiS zgłosili w Senacie złożone przez posłów opozycji w Sejmie poprawki do budżetu na 2017 r., wyszedł szef Nowoczesnej Ryszard Petru. Według niego dałoby to możliwość rozwiązania kryzysu w Sejmie. To teoretycznie możliwe - mówił w czwartek rano szef MSWiA Mariusz Błaszczak (PiS). Lider PO Grzegorz Schetyna ocenił tę ofertę jako nieporozumienie. Według niego doprowadziłoby to do "absurdalnej sytuacji", w której poprawki Platformy PiS przegłosowałby w Senacie, po czym odrzuciłby je w Sejmie. Jak zaznaczył Schetyna, trudno, by w tej sytuacji inicjatywę miała partia, która nie ma w Senacie żadnego senatora.
Wieczorem marszałek Senatu Stanisław Karczewski poinformował na Twitterze, że jeżeli będzie wola, zgłosi poprawki do budżetu proponowane przez opozycję. Senat na posiedzeniu w tym tygodniu pracował nad ustawą budżetową na 2017 r. przegłosowaną przez Sejm 16 grudnia w Sali Kolumnowej. W pracach w Senacie nie brali udziału senatorowie PO, którzy mają zastrzeżenia do przegłosowania ustawy w izbie niższej. Komisja zarekomendowała przyjęcie przez Senat ustawy budżetowej bez poprawek.
W czwartek burzę polityczna wywołały doniesienia dotyczące finansów Komitetu Obrony Demokracji. Według ustaleń dziennika "Rzeczpospolita" i portalu Onet pieniądze ze zbiórek publicznych na KOD trafiały do firmy lidera Komitetu Mateusza Kijowskiego i jego żony Magdaleny Kijowskiej. Łącznie - jak ustalili dziennikarze - chodzi o faktury na kwotę 91 tys. 143,5 zł.
Kijowski powiedział, że pieniądze, które trafiły na konto spółki MKM-Studio, nie są "z puszek", a były to darowizny kierowane. Podkreślił, że są to faktury za usługi informatyczne; według niego nie on zlecił te zadania swojej spółce. Podkreślał, że dokumenty były i są do wglądu, a on nigdy niczego w tej sprawie nie ukrywał. "Była to decyzja nie moja, tylko osób, które odpowiadały wtedy za takie decyzje finansowe. To się odbywało przez Komitet Społeczny zorganizowany dla zarządzania pieniędzmi zbieranymi na różne sposoby i decyzje były podejmowane w korespondencji z zarządem KOD" - powiedział Kijowski. Sugerował, że skierowanie dokumentów do mediów było prowokacją związaną ze zbliżającymi się wyborami władz w KOD. Jak podkreślił, nie widzi potrzeby zawieszenia swojego przewodnictwa w KOD.
Podkreślał, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami, choć dziś - jak mówi - patrzy na to inaczej i ma świadomość, że może to budzić zastrzeżenia. "Sprawa jest niewątpliwie niezręczna, ale od początku było to tak uzgodnione z organizacją. Nie dało się tego zrobić inaczej. Ja musiałem realizować te usługi" - wyjaśnił lider KOD. Jak mówił, nie otrzymywał wynagrodzenia za pracę w KOD-dzie.
Zarząd KOD zapowiedział przeprowadzenie zewnętrznego audytu. Radomir Szumełda pytany, czy Kijowski powinien zawiesić obecnie swoje członkostwo w KOD, powiedział, że to będzie jego osobista decyzja. Dodał, że 5 marca odbędzie się walny zjazd delegatów KOD. "Jako członkowie wyrazimy naszą opinie podczas wyborów" - podkreślił. Jednocześnie Szumełda dodał: "Moje zaufanie jest nadszarpnięte".
Szef klubu PiS Ryszard Terlecki wezwał PO i Nowoczesną do zdecydowanego odcięcia się od KOD. W jego ocenie partie reprezentowane w parlamencie powinny zachować powagę. Liderzy PO i Nowoczesnej podkreślali, że oczekują od lidera KOD wyjaśnień. Sprawa finansowania Komitetu musi być transparentna - mówił Grzegorz Schetyna. Ryszard Petru ocenił, że sytuacja, w której znalazł się lider KOD jest - zdaje się - poprawna prawnie, a niepoprawna etycznie.
Politycy komentowali także opublikowane w środę nagrania z przebiegu posiedzenia Sejmu 16 grudnia w Sali Kolumnowej.
Nagranie wykonano kamerą zawieszoną nad wejściem na końcu Sali Kolumnowej. Obraz jest częściowo nieostry. Zapis rozpoczyna się, gdy posłowie siedzą już na sali, jest zamieszanie, trwa ustawianie krzeseł. Nagranie obejmuje całą salę, wielokrotnie następują zbliżenia, m.in. na wejście do Sali Kolumnowej. Drzwi pilnowane są przez strażników, którzy wpuszczają osoby do środka; za drzwiami znajdują się dziennikarze.
Następują też zbliżenia na osoby siedzące na sali, m.in. na marszałka Kuchcińskiego i posłów PiS Marka Suskiego, Grzegorza Schreibera czy Jarosława Zielińskiego. Kamera rejestruje także obecność stojącej na końcu sali posłanki Nowoczesnej Joanny Scheuring Wielgus, kamera towarzyszy jej także wtedy, gdy opuszcza salę. Widać również posła klubu Kukiz Piotra Liroya Marca, który rejestruje przebieg posiedzenia telefonem. Kamera zarejestrowała także stojących na końcu sali posłów PO, m.in.: Agnieszkę Pomaskę, Rafała Trzaskowskiego i Jakuba Rutnickiego.
W ocenie polityków PiS udostępnione przez Kancelarię Sejmu nagrania pokazują, że posłowie opozycji mieli dostęp do Sali Kolumnowej. Zdaniem PO nagrania to "wyrok" na marszałka Sejmu. Jak mówił Schetyna, nagranie dowodzi tego, że nie było kworum, ponadto na sali było "kilku czy kilkunastu asystentów PiS", którzy udawali posłów tam pracujących.
W ocenie Nowoczesnej nagrania nie rozwiewają żadnych wątpliwości. Posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz mówiła, że to, że Straż Marszałkowska nie dopuszczała części posłów opozycji do posiedzenia w Sali Kolumnowej, znajduje potwierdzenie na filmach posłów opozycji.
Na stronach sejmowych zostały opublikowane w czwartek trzy opinie dotyczące posiedzenia Sejmu w Sali Kolumnowej z 16 grudnia: prof. zw. dr. hab. Bogusława Banaszaka, dr. hab. Pawła Sobczyka oraz prof. UW, dr. hab. Jarosława Szymanka, a także dwie opinie uzupełniające. Opinie zostały zlecone przez Biuro Analiz Sejmowych. Zgodnie z opinią prof. Banaszaka kontynuacja posiedzenia Sejmu w Sali Kolumnowej była w pełni zgodna z konstytucją i Regulaminem Sejmu. Według dr. Sobczyka działania marszałka Sejmu były zgodnie z regulaminem.
Marszałek Sejmu w wywiadzie dla portalu wPolityce zaapelował do "szefów opozycji radykalnej" o zakończenie protestu na sali plenarnej Sejmu. Podkreślił jednocześnie, że jeśli to nie nastąpi, nie ma zamiaru używać "sił Straży Marszałkowskiej". "Ale parlament musi pracować. Moim konstytucyjnym obowiązkiem jest to, że mam umożliwić pracę parlamentu w każdej sytuacji" - zadeklarował marszałek. (PAP)