Kaczyński: częścią zwycięstwa rozliczenie tych, którzy dopuszczali się zbrodni
Częścią zwycięstwa będzie moralne, a w niektórych wypadkach także karne rozliczenie tych, którzy kiedyś dopuszczali się zbrodni na Polakach - mówił na zorganizowanych przez PiS obchodach upamiętniających ofiary stanu wojennego prezes partii Jarosław Kaczyński.
Na manifestacji na placu Trzech Krzyży była obecna premier Beata Szydło i ministrowie jej rządu oraz marszałkowie Sejmu i Senatu. W uroczystości wzięli udział też odznaczeni Orderem Orła Białego Andrzej Gwiazda, Bogusław Nizieński i Zofia Romaszewska.
Kaczyński zaznaczył, że najmłodsze ofiary stanu wojennego dzisiaj przekroczyłyby 50 lat. "To naprawdę ogromny szmat czasu" - powiedział. Pytał, dlaczego "ciągle pamiętamy, ciągle czcimy tę rocznicę, mimo że to rocznica wydarzenia tragicznego".
"Pamięć jest ważna, pamięć buduje wspólnotę, bez niej nie ma wspólnoty, nie ma narodu" - podkreślił.
"Tamte dni to był czas, kiedy komunizm całkowicie skompromitowany i konający wrócił do swoich korzeni, bo zaczął się w 44 i 45 roku od rządów w istocie bezpośrednio okupacyjnych" - mówił prezes PiS. "A stan wojenny to był powrót do okupacji; do czegoś, co można nazwać wewnętrzną okupacją przy pomocy sił własnych" - zaznaczył Kaczyński.
"Pamięć o tym wydarzeniu musi trwać w narodzie" - podkreślił. Dodał, że należy pamiętać, co działo się w Polsce między 1944 a 1989 r.
"Musimy pamiętać i musimy ciągle przekonywać tych - a ciągle jest ich dużo - którzy nie do końca, czasami zupełnie nie uświadamiają sobie, z czym wtedy mieliśmy do czynienia, czym był komunizm, czym była kolonialna, a później zbliżona do protektoratu zależność od Związku Sowieckiego, czym był ustrój, który gwałcił nie tylko wolność, ale wszelkie prawa: prawa pracownicze, prawa związane z ludzką inicjatywą, czy prawo do zwykłego po prostu życia, takiego, w którym kupno chleba czy mięsa nie jest problemem" - mówił Kaczyński.
Podkreślał, że w czasie stanu wojennego "zdeptane zostało naprawdę wszystko". "A przy końcu, można powiedzieć, doszło już do sytuacji zupełnie krańcowej, starsi z nas pamiętają kartki, pamiętają ten system prawdziwie wojenny" - powiedział prezes PiS.
"Ciągle w Polsce są ludzie, którzy tego wszystkiego nie chcą przyjąć do wiadomości i musimy ich przekonywać, musimy ciągle pamiętać dla siebie, ale musimy pamiętać także dla nich, musimy pamiętać dla młodszych pokoleń, także najmłodszych, by one nie zapomniały, żeby one nie dały się oszukać, żeby wiedziały, co Polskę spotkało w trakcie II wojny światowej i po wojnie światowej, by wiedziały zawsze, że przed takim biegiem historii musimy się bronić" - podkreślił Kaczyński.
Kaczyński mówił też o współczesnym wymiarze obchodów stanu wojennego.
Prezes PiS zaznaczył, że mamy dzisiaj do czynienia w Polsce z wielką, pozytywną zmianą. "Mamy rząd dobrej zmiany - rząd Beaty Szydło" - powiedział Kaczyński. Zgromadzeni zareagowali na te słowa oklaskami i okrzykami: "Beata".
"Mamy uparte dążenie do tego, by Polska się zmieniła, by stała się nieporównanie bardziej niż przedtem sprawiedliwa, by cały ten oszukańczy mechanizm rozdziału dóbr między uprzywilejowanych został złamany, i chodzi zarówno o dobra materialne, jak i o dobra innego rodzaju" - mówił szef PiS. Ocenił, że "wszystko to, co działo się w ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat, to było coś wielce, wysoce niesprawiedliwego i szkodliwego".
"I chcemy to zmienić. Ale ta zmiana napotyka na opór. Można powiedzieć, że wściekły opór. Czyj? Tych, którzy tracą" - powiedział prezes PiS. Dodał, że ogromna większość społeczeństwa była przez system komunistyczny "oprymowana". "Traciła swoje szanse. Miała mniej niż mogła mieć. Była traktowana niesprawiedliwie i pogardliwie" - podkreślił.
"Byli i są tacy, którzy mieli się w tym systemie znakomicie. Na ogół, chociaż oczywiście bez licznych wyjątków, wywodzili swoją pozycję i wywodzą dalej z poprzedniego systemu. To oni próbują zanurzyć polskie społeczeństwo, Polaków, we mgle kompletnego absurdu. Próbują porównywać obecny rząd do tamtych. Próbują porównywać porządkowanie Polski do stanu wojennego. Próbują porównywać kraj, w którym jest być może najwięcej ze wszystkich państw Europy wolności, z tamtym państwem, gdzie niewola wróciła 13 grudnia w całej pełni" - mówił prezes PiS.
"My musimy o tym absurdzie mówić, musimy go odrzucać i musimy go rozumieć" - zaznaczył. Dodał, że ten absurd ma wprowadzić m.in. "poczucie zbanalizowania stanu wojennego".
Prezes PiS mówił też o "nieustannym opluwaniu i obrażaniu w mediach, na ulicy, nawet w gmachu Sejmu". Jak ocenił, zachowanie to ma przekonać ludzi, że dobra zmiana nie jest dobrą zmianą, a "to, co jest robione dla nich, nie jest robione dla nich, tylko dla jakichś dziwnych celów, ku jakiejś dyktaturze, do której rzekomo dążymy".
Według niego obchody rocznicy stanu wojennego to wspomnienia i pamięć, ale także współczesność i walka o to, by droga ku dobrej zmianie i lepszej, sprawiedliwszej Polsce była otwarta. "Byśmy mogli po niej dojść do ostatecznego zwycięstwa, a częścią tego zwycięstwa będzie przynajmniej moralne, a także w niektórych wypadkach i karne rozliczenie tych, którzy kiedyś dopuszczali się na Polakach zbrodni" - mówił prezes PiS.
Nawoływał do mobilizacji nie tylko przy urnach wyborczych, ale na co dzień. "Jestem pewien, że zwyciężymy" - mówił.
Po Kaczyńskim głos zabrał jeden z liderów podziemnej "Solidarności" Andrzej Gwiazda. Powiedział, że stan wojenny to "była wojna wypowiedziana narodowi" i akcja, która miała "zgnębić ducha narodu".
Gwiazda zaznaczył, że ani jeden sprawca stanu wojennego nie został sprawiedliwie ukarany. "To jest jeszcze do zrobienia" - ocenił. Jak dodał, nie wszyscy odpowiedzialni za stan wojenny i utrzymywanie reżimu zostali zidentyfikowani - mimo badań IPN. "Przyszła dobra zmiana, że oni się identyfikują i sami się ujawniają" - powiedział.
"Okazało się, że totalitarna opozycja jest pozostałością totalitarnej władzy i pokazują się, demonstrują pod rękę z pułkownikami, którzy doskonale wypełniali zadania stanu wojennego. Mamy zdumiewające zjawisko, jest grupa, która nazywa się KOD-em i wzywa do obalenia rządu. Proszę państwa, nie ma lepszego dowodu na to, że w Polsce demokracja jest przestrzegana drobiazgowo" - powiedział Gwiazda.
Z kolei redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz powiedział, że we wtorek "część byłych działaczy Solidarności szła obok SB-ków, ZOMO-wców, ORMO-wców i razem krzyczeli, że oni bronią demokracji". "Przyjrzyjmy się im uważnie. Bo to ich stworzył stan wojenny. Stan wojenny powołał KOD-y, powołał PO, powołał Nowoczesną, powołał te partie, które dzisiaj idą razem z SB-kami" - mówił Sakiewicz. Komentował, że SB-ków bardzo boli utrata emerytur. "Ale dzisiaj w Polsce walczymy o coś zdecydowanie więcej - walczymy o elementarną prawdę" - podkreślił.
Przed wystąpieniami wyczytano nazwiska ofiar stanu wojennego, ich pamięć uczczono minutą ciszy. Modlitwę odmówił o. Zdzisław Tokarczyk. "Te imiona i nazwiska, które żeśmy dzisiaj wyczytali, te twarze pokazują nam, mówią nam o tym, że stan wojenny nie był wprowadzany w sposób kulturalny, ale był wprowadzany w sposób okrutny. Dlatego dzisiaj prosimy w sposób szczególny o mądrość dla tych, którym chyba się coś w głowach pomieszało. Prosimy o mądrość dla nich, aby dobry Bóg błogosławił naszej ojczyźnie, aby nas wspierał w walce o dobro" - mówił.
Zebrani na placu mieli ze sobą biało-czerwone flagi. Za miejscem, skąd wygłaszane były przemówienia, znajdował się duży baner z czarno-białymi zdjęciami ofiar stanu wojennego, zebrani trzymali flagi narodowe, były też flagi NSZZ "Solidarność".
Po uroczystościach na placu Trzech Krzyży władze PiS i członkowie rządu wraz z premier Szydło udali się na Żoliborz, gdzie złożyli kwiaty przed grobem błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki przy kościele św. Stanisława Kostki. Później złożyli kwiaty na grobie gen. Ryszarda Kuklińskiego na wojskowych Powązkach. (PAP)