Oficerowie służb - świadkami w procesie Falenty i innych
Oficerowie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnego Biura Antykorupcyjnego zeznają w piątek w trybie niejawnym w procesie Marka Falenty i pozostałych oskarżonych o nielegalne podsłuchy w stołecznych restauracjach.
Rozprawa odbywa się w specjalnie zabezpieczonej sali Sądu Okręgowego w Warszawie, gdzie nie mają wstępu osoby postronne. Na wokandzie nie widniały nazwiska przesłuchiwanych świadków - zgodnie z prawem dane osobowe oficerów operacyjnych są tajemnicą państwową. Kolejni świadkowie ze służb mają zeznawać w poniedziałek, w tym samym trybie.
W rozpoczętym w maju br. procesie (który co do zasady jest jawny) odpowiadają - oprócz biznesmena Falenty - dwaj kelnerzy Konrad Lassota i Łukasz N. (nie zgadza się na podawanie nazwiska) oraz współpracownik Falenty Krzysztof Rybka. Falenta i Rybka nie przyznali się do winy - Lassota i N. przyznali się. N. zeznawał, że Falenta za pieniądze zlecał nagrywanie rozmów w restauracjach. Lassota jako swą motywację wskazał "nieprawidłowości popełniane przez funkcjonariuszy publicznych". Podsądnym grozi do 2 lat więzienia.
Sprawa dotyczy nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę, prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego, szefa CBA Pawła Wojtunika. W sumie, podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań, utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97.
Akt oskarżenia wysłała we wrześniu 2015 r. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Według niej motywy działania oskarżonych miały charakter biznesowo-finansowy. Media twierdzą, że nagrania miały być zemstą Falenty za śledztwo w sprawie firmy Składy Węgla, w której miał udziały, a także próbą zdobycia ważnych informacji dla działalności gospodarczej. Falenta twierdzi, że jest niewinny i liczy na uniewinnienie. Według prokuratury miał on zlecić wykonanie nagrań dwóm pracownikom restauracji. Wszyscy odpowiadają z wolnej stopy.
"To ja ustaliłem i poinformowałem ABW i CBA o tym, że rozmowy gości restauracji Sowa i Przyjaciele są nagrywane" - mówił w lipcu przed sądem Falenta. Dodał, że dowiedział się, iż centrale tych służb nie chcą dopuścić do śledztwa z tym związanego. "Gdy to odkryłem i poinformowałem o tym, postanowili mnie zniszczyć. Zniszczono moje firmy i zaatakowano mnie osobiście; oskarżono mnie, że to ja zlecałem nagrania" - mówił. Według niego Łukasz N. kłamie, oskarżając go o zlecenie nagrań.
Mec. Roman Giertych, pełnomocnik Sikorskiego i Rostowskiego, wniósł o rozszerzenie postępowania dowodowego, tak by ustalić "kto stał za Falentą" i "kto zlecił ujawnianie nielegalnie nagranych rozmów". "Osoby na ławie oskarżonych to czubek góry lodowej, bo mogło tu dojść do operacji specjalnej delegatury CBA" - mówił wcześniej Giertych. Według niego cała sprawa mogła być "prowokacją dawnego CBA, aby umożliwić PiS powrót do władzy".
Ostatnio zapowiedziano postępowania prokuratorskie ws. niektórych wątków, które były poruszane podczas nagranych rozmów (np. o sprzedaży "Ciech" SA). Badana też jest akcja prokuratury i ABW w redakcji "Wprost" w celu zabezpieczenia nagrań rozmów oraz inwigilowanie dziennikarzy związanych z tą sprawą. ( PAP)