Wznowienie rozmów izraelsko-palestyńskich
Przedstawicierle Izraela i Palestyńczyków wznowilii w poniedziałek wieczorem w gmachu Departamentu Stanu w Waszyngtonie rozmowy pokojowe, które od 3 lat pozostawały w impasie. Rozmowy toczą się pod egidą sekretarza stanu USA Johna Kerry'ego, któremu udalo się nakłonić obie strony do ich wznowienia.
Stronę izraelską reprezentuje minister sprawiedliwości Cipi Liwni a palestyńską główny negocjator Sajeb Erakat. Pierwsza runda rozmów ma być poświęcona głównie sprawom technicznym.
Według rzecznika Departamentu Stanu Jennifer Psaki, pierwsze rozmowy w poniedziałek i wtorek posłużą do opracowania kalendarza rozmów, które mogą trwać "co najmniej 9 miesięcy".
Prezydent USA Barack Obama powitał "obiecujący moment" rozpoczęcia rozmów uprzedzając równocześnie obie strony, że będą musiały dokonywać "trudnych wyborów". "Najtrudniejsze momenty w tych rozmowach dopiero nastąpią i mam nadzieję, że zarówno Izraelczycy jak i Palestyńczycy przystąpią do nich w dobrej wierze, z determinacją i wytrwałością" - oświadczył amerykański prezydent.
Również sekretarz stanu USA John Kerry, który doprowadził do wznowienia rozmów po sześciu podróżach na Bliski Wschód w ciągu ub. czterech miesięcy, przyznał, że "proces pokojowy będzie trudny" i nalegał na obie strony aby znalazły "rozsądny kompromis" kładący kres ich trwającemu od dziesięcioleci konfliktowi. Kerry wyznaczył swojego specjalnego emisariusza na te rozmowy, którym został były ambasador USA w Izraelu, 62-letni Martin Indyk. Twierdzi on, że "od 40 lat jest przekonany, iż pokój jest możliwy".
Ostatnie rozmowy izraelsko-palestyńskie załamały się we wrześniu 2010 r. z powodu kontynuowania przez Izrael budowy kolejnych osiedli żydowskich w Jerozolimie Wschodniej i na Zachodnim Brzegu Jordanu.
Przed przybyciem do Waszyngtonu, izraelska negocjator pani Liwni powiedziała, że rozmowy będą "trudne i problematyczne, ale konieczne". Z kolei palestyński negocjator Erakat wyraził nadzieję, że "wykorzystana zostanie okazja stworzona przez administrację amerykańską do osiągnięcia trwałego i sprawiedliwego porozumienia pokojowego".
Natomiast prezydent Autonomii Palestyńskie Mahmud Abbas zdawał się usztywniać swoje stanowisko. Powiedział on w poniedziałek w Kairze, że w przyszłym państwie palestyńskim, jakie ma powstać na terytoriach okupowanych obecnie przez Izrael od 1967 r., nie może pozostać "nawet jeden Izraelczyk, czy to cywil, czy żołnierz". Przy granicach nie mogą stacjonować wojska izraelskie a wszystkie osiedla żydowskie powstałe na tych terenach "będą uważane za nielegalne" - dodał. Abbas dopuszcza natomiast rozmieszczenie na granicach przyszłego państwa palestyńskiego wielonarodowych sił pokojowych ONZ.
Cześć amerykańskich ekspertów jest sceptyczna co do szans powodzenia obecnych rozmów izraelsko-palestyńskich. Pojawiają się nawet głosy, że gotowość Izraela do rozmów może być zasłoną dymną dla przygotowań do ataku na Iran. (PAP)