IPN udostępnił akta TW "Bolka"
IPN udostępnił w poniedziałek dokumenty dotyczące agenta SB "Bolka", zabezpieczone w domu gen. Czesława Kiszczaka. W ocenie dokumentów podzieleni są politycy i historycy. Zdradziliście mnie, nie ja was - oświadczył b. prezydent Lech Wałęsa.
Wśród udostępnionych dokumentów są teczka personalna i teczka pracy z lat 1970-1976 TW "Bolek", gdzie znajduje się odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek" i datowane na 21 grudnia 1970 r. Są tam też doniesienia "Bolka" oraz notatki funkcjonariuszy SB ze spotkań z nim. Instytut Pamięci Narodowej przygotował dla mediów 40 kopii tych dokumentów.
Informacje, doniesienia, relacje i notatki służbowe oficerów SB ze spotkań z "Bolkiem", wypełniają przeważającą część teczki pracy "Bolka", która liczy 577 stron. Według załączonego spisu zawartości teczki, takich informacji jest 110 - począwszy od 4 stycznia 1971 r. kończąc na 18 lutego 1976 r. Doniesienia w większości są spisywane przez funkcjonariuszy SB ze słów "Bolka", wiele zapisanych przez nich odręcznie. W aktach jest katalog wypłat dla TW "Bolek".
Z notatki pochodzącej z teczki TW "Bolka" wynika, że jeszcze przed "rozmową pozyskaniową" z 21 grudnia 1970 r. Lech Wałęsa relacjonował kpt. SB Edwardowi Graczykowi przebieg wydarzeń Grudnia'70. w Gdańsku. Notatka służbowa Graczyka pochodzi z 19 grudnia 1970 r. Jest to maszynopis, w którym esbek spisał słowa Wałęsy. To najwcześniej datowana informacja dla SB (w notatce nie ma mowy ani o "Bolku", ani o byciu przezeń TW).
Doniesienia tajnego współpracownika o ps. "Bolek" dotyczą m.in. wydarzeń w Stoczni Gdańskiej na przełomie kwietnia i maja 1971 r. Zawierają informacje o konkretnych osobach zaangażowanych w prace komitetu strajkowego. Pojawiają się m.in. nazwiska: Józefa Szylera, Henryka Jagielskiego, Jana Jasińskiego oraz Mieczysława Górskiego. "Bolek" wymienia również nazwiska osób, które uczestniczą w dyskusjach, wyrażają poglądy na temat spraw bieżących, rozsiewają informacje o interesujących władze sprawach lub zagrażają pozycji "Bolka" w stoczni.
Jak wynika z dokumentów, 5 października 1973 r. TW "Bolek" oświadczył oficerowi prowadzącemu, że zdecydował się odmówić dalszej współpracy, ponieważ nie dostaje za nią żadnych pieniędzy.
W decyzji z czerwca 1976 r. o rozwiązaniu przez SB współpracy z TW "Bolkiem" napisano, że w latach 1970-72 przekazał "szereg cennych informacji dot. destrukcyjnej działalności niektórych pracowników" Stoczni Gdańskiej, ale potem był niechętny współpracy i za krytykę władz stoczni został z niej zwolniony. Stwierdzono, że "Bolek" został pozyskany 29 grudnia 1970 r. "na zasadzie dobrowolności" przez kpt. E. Graczyka z Olsztyna i współpracownik ten pozostawał "na kontakcie" 3 pracowników oraz rezydenta SB ze stoczni.
W dokumentach jest też prośba z listopada 1986 r. o zgodę na zniszczenie meldunku "Bolka" ze stycznia 1971 r., użytego do tajnej operacji SB kompromitowania Lecha Wałęsy przed Komitetem Noblowskim.
W 2008 r. Graczyk zaprzeczył, by zwerbował Wałęsę do współpracy. W ujawnionym przez IPN protokole przesłuchania Graczyk mówił zarazem, że "w dokumentach, które sporządzał, L.W. był przypisany pseudonim +Bolek+". Graczyk przyznał, że rozmawiał z Wałęsą podczas rozruchów w 1970 r. "Miałem na uwadze to, że jeśli pan W. potrafi panować nad tłumem, to pomoże opanować sytuację w stoczni, która była bardzo zła" - dodał. Jego zdaniem "w trakcie rozmowy pan W. zgodził się, że pomoże, aby na stoczni zaprowadzić spokój". Mówił, że nie wie, czy "pan W. został zarejestrowany jako tajny współpracownik" - zeznał. Dodał, że w późniejszym okresie kilkakrotnie spotykał się z Wałęsą, a ze spotkań sporządzał notatki. "W wyniku informacji przekazywanych przez pana W. żadna osoba nie została pokrzywdzona" - zeznał.
W materiałach znajduje się pismo Kiszczaka, datowane na 5 kwietnia 1996 r., do dyrektora Archiwum Akt Nowych w Warszawie, w którym prosi on, by dokumenty dotyczące Wałęsy udostępnić nie wcześniej niż pięć lat po śmierci b. prezydenta.
"Załączone dokumenty dot. współpracy Lecha Wałęsy z SB do 1989 r. uchroniłem przed ich wykorzystaniem do jego kompromitacji, a także Ruchu, któremu przewodził; zaś po 1989 r. przed ich zniszczeniem lub wykorzystaniem, zarówno przez ludzi prawicy jak i lewicy, do rozgrywek politycznych" – napisał Kiszczak. Dopisał też, że "dokumentami tymi, lub wiedzą z nich wynikającą, nigdy nie posiłkował się w licznych kontaktach z L. Wałęsą".
Po udostępnieniu materiałów przez IPN Wałęsa napisał na blogu: "Tak przegrałem, ale tylko w tym miejscu gdzie prawie wszyscy uwierzyli że jednak jakaś zdradziecka agenturalna współpraca z SB 46 lat temu incydentalnie krótko ale była, i na krótko zostałem złamany. To nieprawda Dziękuję zdradziliście mnie nie ja Was".
Zdaniem Wałęsy działanie gen. Kiszczaka to typowa zemsta za uniemożliwianie mu objęcia teki premiera po wyborach w 1989 r. W TVN i Polsat News Wałęsa pytany był też, że czy kiedykolwiek podpisał zobowiązanie do współpracy z SB. "Nie, do współpracy nigdy. I nigdy nie zostałem złamany" - podkreślił.
List otwarty "przeciwko kampanii opluwania i osaczania Prezydenta Lecha Wałęsy" wystosował Społeczny Komitet Budowy Pomnika Poległych Stoczniowców 1970 w Gdańsku". "+Papiery+ na Lecha Wałęsę z lat początkowych jego pracy w Stoczni /1970-1976/, gromadzone przez SB, mają całkowicie drugorzędne znaczenie wobec całokształtu jego dokonań" - napisali m.in. Jerzy Borowczak, Daniel Olbrychski, Krzysztof Penderecki, Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz-Wajda.
Zdaniem historyka Sławomira Cenckiewicza, współautora wydanej w 2008 r. książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii", dokumentacja z teczki TW "Bolka" jest porażająca, a zakres współpracy gigantyczny. "Ta dokumentacja jest naprawdę straszna, tylko ktoś naiwny mógłby sadzić, że ona nie miała znaczenia dla późniejszego okresu (…) przewodzenia przez Lecha Wałęsę +Solidarności+" – podkreślił historyk.
Z kolei historyk Jan Skórzyński zauważył, że jak dotąd nie mamy pewności, czy znalezione w mieszkaniu Kiszczaka materiały są prawdziwe. "One nigdy nie zostały wykorzystane. To dla mnie w tej sprawie jest jedna z większych zagadek. Jeżeli Służba Bezpieczeństwa, a jeszcze bardziej kierownictwo partii dysponowałoby takimi dokumentami, które mogłyby zdelegitymizować Lecha Wałęsę w oczach opozycji, w oczach jego kolegów, to powinni byli ich użyć. Był cały szereg momentów, kiedy powinni byli to zrobić" - powiedział Skórzyński.
Zdaniem Jacka Sasina (PiS) opublikowanie dokumentów, to ważny moment, "bo dochodzimy do prawdy o naszej najnowszej historii". "Prawda jest czymś, co się naszym rodakom należy, nawet jeśli jest to prawda bolesna, której nigdy nie chcieliśmy usłyszeć" - powiedział. Zaznaczył, że jego zdaniem należy postawić teraz "pytania o ocenę III RP, o to, jakie były prawdziwe powody decyzji, które były podejmowane u jej zarania i zaniechań, które miały wtedy miejsce", takie jak brak lustracji, dekomunizacji, rozliczenia się z komunistyczną przeszłością.
Szef PO Grzegorz Schetyna ocenił, że wszystko, co się dzieje obecnie wokół Wałęsy, ma na celu "zabicie jego legendy" i "pokazanie, że fundament III Rzeczpospolitej był czymś złym". Podkreślił przy tym, że dla niego były prezydent na zawsze pozostanie bohaterem.
Klub Kukiz'15 zaproponował abolicję dla tych, którzy nielegalnie przechowują akta służb PRL. Kornel Morawiecki (Kukiz'15) przekonywał, że dobre imię Wałęsy to dobre imię Polski, ale - jak zastrzegł - "dobre imię Wałęsy będzie wtedy, kiedy powie prawdę, kiedy się pokaja, przyzna i poprosi o przebaczenie".
Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz apelował o umiar ws. oceny działań Lecha Wałęsy w czasach PRL. "Na temat autentyczności podpisu Lecha Wałęsy nie chcę się wypowiadać, ale nie polecam wydawania jednoznacznych wyroków tym wszystkim, którzy mają wielką łatwość mówienia dziś źle o Lechu Wałęsie. W ocenie PSL dokonał ogromnej zmiany w Polsce wykazując się odwagą. Jakie środki przyjął do osiągnięcia celów sam wie najlepiej" - powiedział.
Grzegorz Furgo (Nowoczesna) stwierdził z kolei, że tempo z jakim IPN zdecydował się na publikacje zabezpieczonych akt z domu gen. Czesława Kiszczaka było "beznadziejne i niczemu nie służy". "Udostępnianie dokumentów nie potwierdzonych, nie sprawdzonych, w niepotrzebnym pospiechu niczemu nie służy" - powiedział Furgo.
Prezes IPN Łukasz Kamiński zapowiedział, że kolejne materiały zabezpieczone w domu Kiszczaka będą przekazywane sukcesywnie, tak szybko, jak będzie to możliwe. Dodał, że na razie nie wie, co w nich się znajduje. (PAP)