17-latek z Kanady usłyszał zarzut czterokrotnego umyślnego zabójstwa
17-latek, który zastrzelił w piątek 4 osoby: nauczyciela, nauczycielkę i dwójkę swych braci, usłyszał zarzut czterokrotnego zabójstwa pierwszego stopnia. Będzie odpowiadać przed sądem dla nieletnich – poinformowała w sobotę policja prowincji Saskatchewan.
Postawiono mu również zarzut siedmiokrotnego usiłowania zabójstwa. Nazwisko sprawcy nie zostało podane do publicznej wiadomości ze względu na jego wiek.
Rzecznik dowództwa kanadyjskiej policji patrolowej Grant St. Germaine potwierdził, że sprawca strzelał do 9 osób w budynku szkoły.
23-letnia nauczycielka Marie Janvier oraz jej kolega 35-letni Adam Wood ponieśli śmierć na miejscu. Siedem osób z ranami postrzałowymi odwieziono do szpitala.
Z informacji udostępnionych przez policję wynika też, że przed udaniem się do szkoły zabójca zastrzelił swych dwóch młodszych braci – 17-letniego Dayne'a oraz 13-letniego Draydena. Policja odnalazła ich ciała w domu rodzinnym chłopców.
Do tragedii doszło w piątek w miasteczku La Loche. Jest ono położone w prowincji Saskatchewan, w środkowej Kanadzie, na obszarze Wielkich Równin. La Loche sąsiaduje bezpośrednio z rezerwatem Clearwater River, który jest zamieszkiwany przez Indian z plemienia Dene należącego do grupy Atapasków. W samym miasteczku mieszkają głównie potomkowie ludności autochtonicznej i osadników francuskich z przewaga ludności mieszanej.
"Śmiercionośna mikstura rozpaczy, przemocy i używek – alkoholu oraz narkotyków, a także rasizmu i nędzy, jaka tam występuje, musiała wcześniej czy później doprowadzić do nieszczęścia" – twierdzi profesor prawa karnego z Toronto Mark Totten, który spędził w La Loche ponad 5 lat.
Z artykułu opublikowanego w sobotę na łamach miejscowej gazety "StarPhoenix" wynika, że w ciągu ostatnich 5 lat w miasteczku, które liczy zaledwie 2,6 tys. mieszkańców, aż 18 osób popełniło samobójstwo.
"Mieszkańcy znaleźli się między młotem tradycjonalizmu i kowadłem współczesności" – wskazuje dyrektor ośrodka badań nad administracją i rozwojem terytoriów północnych na Uniwersytecie Saskatchewanu, Ken Coates. "Problemy społeczne wynikające z utraty tożsamości przez tych ludzi są nie do wyobrażenia" – dodaje.
Piątkowa strzelanina była najtragiczniejszym tego rodzaju incydentem w Kanadzie od ponad 26 lat, czyli od 1989 r. kiedy podczas w politechnicznej szkole średniej w Montrealu od strzałów zginęło 14 uczniów.
W Kanadzie obowiązują ostrzejsze przepisy regulujące dostęp do broni palnej niż w sąsiednich Stanach Zjednoczonych i dlatego do strzelanin w szkołach innych miejscach publicznych dochodzi stosunkowo rzadko. (PAP)