Wałęsa chce spotkania z osobami, które oskarżają go o współpracę z SB
Lech Wałęsa chciałby, aby Instytut Pamięci Narodowej zorganizował spotkanie z osobami, które zarzucają mu agenturalną przeszłość. "Proponuję publiczny finał sprawy tzw. Bolka z moim udziałem" - oświadczył b. prezydent.
Pismo w tej sprawie Wałęsa skierował w piątek do dyrektora gdańskiego oddziału IPN Mirosława Golona i opublikował na swoim blogu. O sprawie poinformowała w niedzielę TVN24.
Jak napisał Wałęsa, proponuje on finał sprawy tzw. Bolka mając na względzie prawdę historyczną, powołując się na właściwą rolę IPN, a jednocześnie trwający nieustannie stalking, "tak w tradycyjnych środkach przekazu medialnego jak i w przestrzeni internetowej".
"Zwracam się z uprzejmą prośbą do gdańskiego oddziału IPN o zorganizowanie spotkania udzielających się publicznie pisarzy i ekspertów od tzw. Bolka (tj. ok. 10-15 osób w tym reżyser Braun) ze mną i otwartą nagrywaną dyskusję. Warunkiem jedynym jaki stawiam to: po każdym zadanym pytaniu, czy wypowiedzi będę miał możliwość odniesienia się do słów rozmówcy i odpowiedzi. Czekam na termin takiego spotkania" - napisał b. prezydent.
Jak wyjaśnił w poniedziałek dziennikarzom Wałęsa, do pomysłu takiej debaty z jego krytykami skłonił go - jak to nazwał - "nieprzyjemny incydent w drugi dzień świąt".
"Otóż wychodzę z kościoła, dobiegają do mnie dwie dziewczynki. Jedna ma mikrofon, a druga zadaje mi pytanie +Jak pan się czuje w kościele jako współpracownik i agent, kablujący na swoich kolegów?+. I to mnie wkurzyło maksymalnie i mówię +Wy gówniarze, to przecież nie tak, ja nic nie mam wspólnego z tymi oskarżeniami+. I w związku z tym postanowiłem, mimo wszystko - jeszcze raz zawalczę z wami. I stąd zapraszam największych moich wrogów, niech przyjdą ze swoimi argumentami" - dodał Wałęsa.
Jego zdaniem, dziewczyny były w wieku ok. 15-16 lat. "Podstawili gówniarzy. Ale dałem się po raz pierwszy zaskoczyć – taka bezczelność, wychodząc z kościoła (…) Przyciśnięto mnie już tak, że nie daruję. Wkurzyłem się na te gówniary i pomyślałem, że coś trzeba zrobić. Prawdę mam w kieszeni, a oni mi tu kłamstwa zarzucają" - mówił.
Podkreślił, że jest w każdej chwili gotowy do dyskusji z tymi, którzy twierdzą, że był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. "Jestem gotów natychmiast – będzie telefon (z IPN – PAP) i już mogę jechać. Dlatego, że prawda nie wymaga przygotowań" - powiedział.
"Prawda zawsze się obroni. Ja się nie boję prawdy. To, co oni mówią to jest kłamstwo, perfidne kłamstwo. I dlatego ja się nie boję. Zaraz mogę stawać i mogę udowadniać – a oni nie mają nic. Bo to, co oni mają, to są plewy (…) Jak długo można? Mając argumenty, wiem jak było. Nigdy nie byłem agentem, oczywiście walczyłem po swojemu" - stwierdził.
Przyznał, że nie do końca wierzy, że zaproszeni na spotkanie oponenci uznają jego racje.
"Oni za daleko zaszli. Ale ponieważ to będzie publiczne, to publika – jestem przekonany – da się przekonać. To ma być publiczne postawienie kropki nad +i+ (…) Ja im udowodnię prawdę, a oni mają tylko kłamstwa – będą może próbować zakrzyczeć, nie dopuścić do głosu" - dodał.
Wałęsa pytany, kto miałby uczestniczyć w tym spotkaniu, odpowiedział: "10-15 osób największych wrogów (…) Kto się takim czuje, to zapraszam go, niech przyjdzie do płotu jak u Kargula. Ja mówię krótki tekst, gdzieś 10 minut wstępu i teraz powalczmy. Po każdym, który mi coś zarzuci lub powie, ja tylko muszę mieć odpowiedź".
Zapowiedział, że ujawni też nowe informacje mające świadczyć o tym, że nigdy nie podjął współpracy z SB. Wyjaśnił, że może opowiedzieć np. o funkcjonariuszu służb, który ostrzegł go kiedyś przed aresztowaniem. "Czy takie źródła można było ujawniać? Do jakiegoś czasu nie. Ja zamierzałem walczyć i potrzebowałem mieć w tamtych szeregach agentów (…) Nie ujawniałem paru rzeczy, bo nie było potrzeby – ale ponieważ uważają, że to za mało – to parę rzeczy ujawnię" - zadeklarował.
Wiceprezes IPN dr Paweł Ukielski powiedział w poniedziałek PAP, że treść listu Wałęsy zna na razie tylko z mediów. Wyjaśnił, że – jak wynika z jego wiedzy, samo pismo mogło jeszcze nie dotrzeć do gdańskiego oddziału IPN, do którego było adresowane.
„Kiedy tylko list dotrze, to ustosunkujemy się do niego. Nie widzę żadnych przeciwwskazań, by takie spotkanie zorganizować. IPN jest tym miejscem, gdzie debaty historyczne – również te na tematy gorące - powinny się odbywać, więc jeżeli jest taka wola ze strony pana prezydenta, jeżeli potencjalni uczestnicy też wyraziliby wolę uczestniczenia w takiej debacie, to ja jestem tylko i wyłącznie za takim rozwiązaniem” – powiedział PAP Ukielski.
Dodał, że spotkanie – zgodnie z wolą byłego prezydenta, mogłoby się odbyć w Gdańsku. „Instytut dysponuje pełnym zapleczem konferencyjnym w każdym ze swoich oddziałów” – wyjaśnił dodając, że formuła spotkania powinna zostać ustalona w konsultacji z jego uczestnikami. Ukielski powiedział też, że w jego opinii taka debata powinna toczyć się w oparciu o dokumenty. (PAP)