20 i 15 lat więzienia za napady na starsze kobiety
Na 20 oraz na 15 lat więzienia skazano małżonków Cezarego i Jolantę K. za 12 brutalnych napadów rabunkowych w stolicy na starsze kobiety. Trzy z nich zmarły po ciężkim pobiciu.
Taki nieprawomocny wyrok wydał w poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie. Mimo ofiar śmiertelnych, Prokuratura Rejonowa Warszawa-Ochota oskarżyła K. tylko o rozboje. Sąd nie przychylił się do wniosków pełnomocników bliskich dwóch zmarłych kobiet, którzy chcieli zmiany kwalifikacji prawnej trzech rozbojów na zabójstwa i oddzielnego procesu w tym wątku. Jeden z adwokatów już zapowiedział apelację - zarówno co do kwalifikacji prawnej, jak i wymiaru kary.
Sposób działania małżonków był zawsze taki sam: w hali targowej wypatrywali starsze kobiety noszące biżuterię. Śledzili je i w ustronnym miejscu Cezary K. (180 cm wzrostu) atakował, brutalnie bijąc ofiary pięściami po głowie i przewracając, po czym Jolanta K. ściągała z nich biżuterię. Zrabowane precjoza sprzedawano. Trzy starsze kobiety (w wieku 82, 85 i 89 lat) zmarły wskutek ciężkich obrażeń, głównie głowy. Jednej z ofiar śmiertelnych K. zrabowali obrączkę z tombaku, innej - łańcuszek, który nie był ze złota (jak sądzili).
Prokuratura zakwalifikowała wszystkie czyny jako pobicia i rozboje popełnione w sposób zagrażający życiu - za co grożą co najmniej 3 lata więzienia. Argumentowała to tym, że K. wyjaśniał, iż jego celem był rabunek i że nie był świadom efektów swych ciosów, gdyż nie wiedział, że ofiary zmarły. "Odniosłem wrażenie, iż przemawiał obrońca" - mówił o takim wystąpieniu prokuratora pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych mec. Marcin Zaborski. Według niego K. jest sprawcą trzech zabójstw z zamiarem ewentualnym (gdy sprawca godzi się na taki skutek swych działań) - za co grozi dożywocie.
W mowie końcowej prok. Adam Pruszyński wniósł o kary 20 lat więzienia dla Cezarego K. oraz aby przez 18 lat nie mógł ubiegać się o przedterminowe warunkowe zwolnienie. Zażądał też 25 tys. zł grzywny i 5 lat pozbawienia praw publicznych. Wobec Jolanty K. prokurator wniósł o 15 lat więzienia oraz by przez 13 lat nie mogła ubiegać się o przedterminowe zwolnienie. Chciał też dla niej 25 tys. zł grzywny i 5 lat pozbawienia praw publicznych.
Obrona nie wniosła o uniewinnienie Cezarego K., bo przyznał się do winy i chciał "sprawiedliwej kary". Obrona Jolanty K. podnosiła, że jest ona ofiarą działań swego męża i chciała jej uniewinnienia. "Ona wystąpiła o rozwód, a dla oskarżonego nie było obojętne, jak potoczą się jej losy" - argumentowała obrona. Według niej Cezary K. mógł ukrywać swe przestępstwa przed małżonką - dlatego padł wniosek obrony o jej uniewinnienie.
Sąd wydał dokładnie taki wyrok, o jaki wnosił prokurator, choć dodał też nakaz umieszczenia prawomocnego wyroku na stronach stołecznej policji w internecie.
Uzasadniając utrzymanie kwalifikacji prawnej co do rozbojów, sędzia Arletta Mierzwiak powiedziała w uzasadnieniu wyroku, że żaden dowód nie wskazywał na kwalifikację zabójstwa. "Obrażenia były zadane w celu ogłuszenia ofiar, spowodowania, by nie wzywały pomocy i aby sprawcy mogli się oddalić, nie zaś w celu pozbawienia życia" - mówiła. Przywołała opinię biegłego, że u starszych osób takie ciosy mogą wywołać poważniejsze obrażenia, ale - jak dodała - samo to nie świadczy, że K. chciał zabić.
Zarazem sędzia podkreśliła, że K. w śledztwie sam ujawnił część swych przestępstw, także te, których ofiary zmarły. "Gdyby on się godził na taki skutek, nie ujawniłby tych czynów, bo grozi za nie surowsza kara; przyznał się, bo nie wiedział, że te kobiety poniosły śmierć" - dodała. Zaznaczyła, że niektóre ofiary K. miały tylko lżejsze obrażenia.
Sędzia powiedziała, że niewielka wartość niektórych zrabowanych przedmiotów stanowi okoliczność obciążającą. "Spowodowanie tak ciężkich obrażeń w takim celu musi rodzić surową karę" - oświadczyła.
Mec. Zaborski zapowiedział apelację co do wątku, w którym występuje. "Jeśli Cezary K. nie wiedział, co się dzieje z kobietami, którym zmiażdżył głowy, to świadczy to przeciw niemu" - mówił. Według niego świadczy to o tym, że "ich los go w ogóle nie interesował, czyli że godził się na ich śmierć".
Cezary K. był 1999 r. skazany za pięć rozbojów, w tym jeden - ze skutkiem śmiertelnym; spędził 9 lat w więzieniu. "On wtedy nabył makabryczne doświadczenie systemowego masakrowania" - przekonywał mec. Zaborski. "Czy on już wtedy zabił +niechcący+? I ile razy można zabić +niechcący+?" - dopytywał.
Apelację zapowiedział obrońca Jolanty K. Obrońcy Cezarego K. ani jego samego nie było na ogłoszeniu wyroku. W śledztwie K. twierdził, że żona nie uczestniczyła w rozbojach, których miał dokonywać sam. Na rozprawie oświadczył, że nie podtrzymuje tych wyjaśnień, bo wtedy chronił poprzez nie żonę, a obecnie już tego nie chce. Za kratami doszło do konfliktu między małżonkami, czego skutkiem był wniosek do sądu Cezarego K., by izolować go od żony, nawet w policyjnym konwoju.
Proces ruszył w lipcu 2014 r. Oskarżeni odpowiadali z aresztu, w którym są od początku 2013 r.(PAP)