Wdowa po Papale nie rozpoznała "Patyka"
Małgorzata Papała, wdowa po zamordowanym w 1998 r. b. szefie policji, nie rozpoznała oskarżonego o to zabójstwo Igora M., ps. Patyk - jako mężczyznę, którego widziała uciekającego z miejsca zbrodni.
"Ta okoliczność nie ma znaczenia dla sprawy, bo prokuratura nigdy nie twierdziła, że pani Małgorzata Papała rozpoznała tego mężczyznę albo że byłaby go w stanie rozpoznać" - powiedział PAP prok. Jarosław Szubert, który oskarża Igora M.
Zeznając w poniedziałek jako świadek, wdowa powiedziała w Sądzie Okręgowym w Warszawie, że w wieczór zabójstwa, w czerwcu 1998 r., wyszła z psem; widziała, jak auto męża zajeżdża pod ich blok. Chwilę potem usłyszała jakiś głośny dźwięk (którego nie kojarzyła ze strzałem), a zaraz potem zobaczyła uciekającą zgarbioną postać - młodego zapewne mężczyznę o szczupłych nogach i w sportowych butach - "która jakby coś ukrywała". Oceniała wtedy, że mógł to być jakiś złodziej samochodów.
Idąc dalej, zobaczyła samochód męża z otwartymi drzwiami od strony kierowcy. Gdy podeszła bliżej, zobaczyła że "mąż jest nisko pochylony, jakby czegoś szukał", z głową opartą o kierownicę. Wobec braku reakcji, próbowała go podnieść. "Co było dalej, nie pamiętam" - oświadczyła (w śledztwie mówiła, że zobaczyła wtedy krew na twarzy i koszuli męża oraz że nie daje on znaków życia; zaczęła krzyczeć, na co zbiegli się ludzie).
Według Papały mężczyzna, którego wcześniej widziała, gdy uciekał ze strony auta męża, był wysoki, ubrany w dżinsowe spodnie i ciemną kurtkę. Gdy "Patyk" na polecenie sądu stanął naprzeciw niej, oświadczyła, że zobaczyła go po raz pierwszy w życiu, gdy proces ruszał w październiku br.
"Patyk" powiedział sądowi, że według obciążających go zeznań świadka koronnego Roberta P., miał on wtedy rzekomo mieć na sobie granatowe szorty. "Nie kojarzę, by uciekający nosił szorty" - padła odpowiedź świadek.
"A czy usłyszała pani wtedy krzyk: +Przypał, spier....y"? - indagował dalej "Patyk". "Nie" - odparła Papała. Jak twierdzi Robert P., usłyszał on taki krzyk, gdy "Patyk", wraz z drugim oskarżonym Mariuszem M., uciekali wtedy spod bloku Papały ("przypał" w bandyckim slangu to nieprzewidziany problem podczas przestępstwa, oznaczający konieczność ucieczki - PAP).
"Patyk" zadawał wdowie wiele szczegółowych pytań o rozkład zajęć męża, jego pedantyczność, czy auto, którym jeździł, było ubezpieczone, o jego naukę jęz. angielskiego. "Nie znałam rozkładu zajęć męża" - odpowiedziała.
"Mąż nigdy nie mówił, by ktoś mu groził" - oświadczyła. Zarazem przyznała, że mąż nosił broń. Dodała, że jeździł on autem służbowym i miał obawy, by nie zostało ono skradzione. Pytana przez "Patyka", przyznała, że zdarzało się, że mąż zabierał czasem córkę do samochodu i zostawiał ją w nim, gdy miał coś do załatwienia.
W odczytanych przez sąd zeznaniach ze śledztwa, świadek mówiła, że krótko po uciekającym osobniku, widziała też mężczyznę objmującego kobietę. "To był pan Ryszard Bogucki" - powiedziała (Bogucki został prawomocnie uniewinniony od zarzutów obserwowania miejsca zabójstwa Papały i nakłaniania za 30 tys. dolarów gangstera Zbigniewa G. do zabicia b. szefa policji; prokuratura nie apelowała - PAP).
Łódzka prokuratura odwoła się od decyzji sądu, który tydzień temu uchylił areszt "Patykowi". Prok. Szubert powiedział dziennikarzom, że do wtorku prokuratura złoży zażalenie na tę decyzję.
Uzasadniając ją, sędzia Mariusz Iwaszko zaznaczył, że "Patyk" przebywa w areszcie od kwietnia 2012 r. i jest to już areszt długotrwały. Dodał, że uchylenie aresztu nie przesądza o winie czy niewinności "Patyka". Podkreślił zarazem, że "sprawstwo oskarżonego jest w dużym stopniu uprawdopodobnione".
Sędzia mówił, że według prawa areszt jest stosowany, aby "zabezpieczyć prawidłowy tok postępowania". Według sądu dalszy areszt M. "nie jest niezbędny" dla tego toku, a ewentualne jego niestawiennictwo na rozprawach nie utrudni postępowania.
Zdaniem sądu nie jest też możliwe jego wpływanie na zeznania Roberta P. czy innego świadka koronnego, którzy go obciążają. Sędzia podkreślił, że "zabezpieczono" dowód w postaci zeznań P. "Poza bezspornymi dowodami wskazującymi na sam fakt zabójstwa, jedyną osobą, która mówi: +Bylem w pobliżu; wiem kto i dlaczego strzelał+, jest właśnie P." - powiedział sędzia.
Prokuratura wnosiła o dalsze przedłużenie aresztu, bo jej zdaniem nie ustały przesłanki leżące u podstaw jego stosowania.
Obrońca "Patyka" mec. Rafał Zawalski mówił PAP, że decyzję sądu odbiera jako "ewidentny przejaw poważnych wątpliwości sądu co do wartości oskarżenia". Przed sądem mówił on, że za uchyleniem aresztu przemawia, że P. okazał się "dalece niewiarygodny" jako główny świadek oskarżenia (zeznawał w początkach listopada w drodze wideotransmisji).
Także sam Igor M. wnosił o uchylenie aresztu, zapewniając że "osoba niewinna jak ja, nie będzie się ukrywała czy mataczyła". Podkreślał też, że "jego miejsce pobytu jest znane odpowiednim służbom". "Będę czynnie uczestniczył w rozprawach" - zapewnił, bo "chce wykazać, że zarzut jest nieprawdziwy".
Po raz pierwszy "Patyk" publicznie ocenił też przed sądem niedawne tajne zeznania P. jako niewiarygodne i podyktowane przez policję. "Ciężko mi zarzucić, że mogę powiedzieć złe słowo na policję, ale notatki policji i zeznania P. jasno pokazują, kto był jego +korepetytorem+ i twórcą jego zeznań" - oświadczył "Patyk".
Robert P. w śledztwie obciążył Igora M. Zeznania świadka koronnego są z mocy prawa niejawne. Sąd w wyroku oceni, któremu świadkowi koronnemu daje wiarę.
P. był członkiem gangu złodziei samochodów, w którego skład wchodził "Patyk". W śledztwie wyraził on gotowość współpracy ze śledczymi, ale pod warunkiem przyznania mu statusu świadka koronnego. Tak też się stało. Zdaniem "Gazety Wyborczej" prokuratura uznała, że P. nie obciążał Patyka "z odwetu" - choć ten swoimi zeznaniami posłał wcześniej P. za kraty.
Według łódzkiej prokuratury 41-letni Igor M. (dawniej - Ł., jest on świadkiem koronnym w innych śledztwach i od lat współpracuje z organami ścigania; był wcześniej karany) zastrzelił w czerwcu 1998 r. Papałę w trakcie próby kradzieży jego daewoo espero o wartości "co najmniej 31 tys. zł". Gdy generał wysiadł z auta, "Patyk" miał strzelić doń z bliska, wepchnąć ciało do samochodu i uciec. Daewoo miało posłużyć gangowi do innego napadu.
Zdaniem łódzkich śledczych były szef policji był przypadkową ofiarą złodziei samochodów, którzy chcieli ukraść akurat jego auto i prawdopodobnie nie wiedzieli, do kogo ono należy (bronią chcieli zmusić kierowcę do oddania kluczyków do auta). Śledczy utrzymują, że nie ma dowodów, aby było to zabójstwo na zlecenie, ani żeby w ogóle w tej sprawie było zlecenie zabójstwa. Z ustaleń śledztwa wynika, że "Patyk" - jeszcze przed zabójstwem - w co najmniej dwóch przypadkach kradzieży luksusowych aut także posługiwał się bronią, żeby zastraszyć kierowców.
22 października ruszył proces siedmiu w sumie oskarżonych. Wraz z Igorem M. oskarżono sześć osób, którym zarzucono kradzieże w końcu lat 90. kilkudziesięciu samochodów osobowych. Trzem z nich zarzucono także usiłowanie dokonania rozboju wobec Papały.
Papała, były już wówczas komendant główny policji, został zastrzelony w Warszawie 25 czerwca 1998 r. w samochodzie przed blokiem, w którym mieszkał. W toku śledztwa rozpatrywano 11 wersji. Sprawę początkowo prowadziła Prokuratura Apelacyjna w Warszawie.
W 2009 r. skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi Z., "Słowikowi", i Ryszardowi Boguckiemu, zarzucając im m.in. nakłanianie do tego mordu. W 2013 r. SO uniewinnił ich od zarzutów; krytycznie ocenił wiele działań organów ścigania w sprawie, a dowody uznał za "kruche". "Sąd nie wie, dlaczego zabito gen. Marka Papałę" - przyznał sędzia.
W 2014 r., z braku dowodów, łódzka prokuratura umorzyła wątek śledztwa ws. rzekomego zlecenia zabójstwa generała przez polonijnego biznesmena Edwarda Mazura.(PAP)