Szczyt UE na Malcie kolejną próbą mobilizacji ws. kryzysu migracyjnego
Czwartkowe spotkanie przywódców państw UE na Malcie to kolejna próba wywarcia presji i mobilizacji krajów członkowskich do działania w obliczu kryzysu migracyjnego. Decyzje, podjęte do tej pory są wdrażane zbyt wolno, a napięcia polityczne wciąż się utrzymują.
Stanowisko Polski będzie na szczycie reprezentowane przez premiera Czech Bohuslava Sobotkę, bo tego samego dnia odbędzie się zwołane przez prezydenta inauguracyjne posiedzenie Sejmu, na którym premier Ewa Kopacz ma złożyć dymisję rządu. Zgodnie z regulaminem Rady Europejskiej w szczytach mogą uczestniczyć tylko głowy państw lub szefowie rządów, a w razie nieobecności można poprosić przywódcę innego państwa UE o reprezentację.
"Ciągle jest jeszcze wiele do zrobienia i jesteśmy pod ogromną presją wydarzeń. Realizacja działań, które Unia Europejska uzgodniła na pięciu szczytach w tym roku poświęconych walce z problemami migracji musi zostać przyspieszona" - powiedział przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, wyjaśniając we wtorek w maltańskim parlamencie powody zwołania odrębnego, nieformalnego szczytu UE w czwartek, który zacznie się po południu, tuż po zakończeniu spotkania przywódców unijnych i krajów afrykańskich, również poświęconego imigracji.
Według najnowszych danych unijnej agencji Frontex od początku roku do Unii Europejskiej dotarło 1,2 mln migrantów, czyli czterokrotnie więcej niż w całym zeszłym roku. Ponad 540 tysięcy osób przedostało się z Turcji do Grecji. Wielu z nich udaje się w dalszą podróż przez Bałkany Zachodnie, próbując dotrzeć do Niemiec. Przepuszczanie uchodźców przez państwa bałkańskie doprowadziło do poważnych napięć politycznych w tym regionie.
Spory i napięcia wokół podejścia do kryzysu uchodźczego utrzymują się też między samymi państwami UE. Zdaniem komentatorów w tej sprawie odnowił się podział na Europę Środkowo-Wschodnią, która sprzeciwiała się obowiązkowemu przejmowaniu uchodźców od innych państw UE i na Zachód, na czele z Niemcami, który domagał się solidarności.
Z jednej strony krytykowano premiera Węgier Viktora Orbana za budowę płotu na granicy z Serbią i zarzucano mu niehumanitarne traktowanie uchodźców, a z drugiej - oskarżano kanclerz Angelę Merkel, że skomplikowała sytuację, zapowiadając, iż Niemcy będą przyjmować uciekinierów z Syrii, co zwiększyło napływ uchodźców.
W rezultacie pod znakiem zapytania stanęła strefa Schengen, gdy Niemcy i Austria czasowo przywróciły kontrole na niektórych granicach. Ratowanie strefy Schengen to jeden z celów czwartkowego szczytu UE. "Musimy zrobić wszystko, aby zachować strefę Schengen nienaruszoną, więc każda inicjatywa, która może prowadzić do przywrócenia granic wewnątrz Schengen, powinna zostać zatrzymana" - napisał Tusk w zaproszeniu do liderów na szczyt.
Choć we wrześniu udało się przegłosować podział 160 tysięcy uchodźców, docierających do Włoch i Grecji, to okazał się on jak dotąd mało skuteczny. Według Komisji Europejskiej do początku listopada udało się przemieścić niespełna 150 uchodźców, w Grecji i we Włoszech nie funkcjonują jeszcze wszystkie punkty rejestracji imigrantów (tzw. hotspoty), a pozostałe kraje unijne zwlekają z udostępnianiem miejsc dla relokowanych uchodźców.
Jak przyznał niedawno wysoki rangą unijny urzędnik, większość unijnych przywódców przyznaje obecnie, że kluczem do złagodzenia kryzysu uchodźczego jest wzmocnienie ochrony granic zewnętrznych UE, a nie relokacja uchodźców, która absorbowała Unię przez kilka miesięcy. "Okazuje się, że Viktor Orban, choć nie był zbyt dyplomatyczny, miał jednak więcej racji niż Angela Merkel. To powoduje frustrację, napięcia i utrudnia racjonalną dyskusję" - ocenił urzędnik.
Cały czas cześć krajów, na czele z Niemcami, chce wprowadzenia w UE stałego mechanizmu podziału uchodźców, który byłby automatycznie uruchamiany w sytuacji kryzysowej. Według źródeł dyplomatycznych, temu sprzeciwia się blisko połowa państw UE, w tym Polska.
Kryzys związany z napływem uchodźców prowadzi też do napięć wewnątrz niektórych krajów UE. W Polsce był to jeden z głównych tematów kampanii przed wyborami parlamentarnymi z 25 października. Z kolei w Niemczech, które są głównym celem napływających do UE imigrantów, o rozwiązania w tej sprawie spierają się nie tylko rządzący w koalicji chadecy i socjaldemokraci, ale konflikt tli się również wewnątrz chadeckiej CDU/CSU.
Z Brukseli Anna Widzyk (PAP)