USA wyślą do Syrii oddział doradców wojskowych do walki z IS
USA wyślą do Syrii mały oddział sił specjalnych, by pomóc lokalnym siłom w walce z IS; do bazy w Turcji trafią kolejne samoloty bojowe USA. Siły specjalne nie będą pełnić w Syrii "misji bojowej" - powiedział w piątek rzecznik Białego Domu Josh Earnest.
Biały Dom nie sprecyzował jednak, na czym polegać będzie misja tego oddziału. Wcześniej przedstawiciel amerykańskiej administracji wyjaśnił w rozmowie z Reuterem, że zadaniem tych wojskowych będzie działanie ograniczone do "doradztwa i pomocy", a ogólna strategia walki z Państwem Islamskim (IS), jaką niedawno przedstawił prezydent USA Barack Obama, nie zmieni się. Również Earnest podkreślił: "nasza strategia w Syrii nie ulega zmianie".
Według Białego Domu siły specjalne mają wzmocnić zdolność lokalnych sił do walki z IS. Administracja USA nie wyklucza jednak, że wyśle też więcej komandosów do Iraku. Biały Dom poinformował, że Obama rozmawiał w piątek z irackim premierem Hajderem al-Abadim o dalszych działaniach militarnych wymierzonych w IS.
Niemniej prezydent Obama "nie rozważa długofalowej kampanii naziemnej sił USA w Iraku i Syrii" - podkreślił Biały Dom.
Earnest dodał też, że oddział amerykańskich sił specjalnych w Syrii będzie miał do dyspozycji wszelkie wyposażenie wojskowe, "jakiego może potrzebować do własnej obrony".
Przed oficjalnym ogłoszeniem tych informacji administracja Obamy przedstawiła szczegóły planu przedstawicielom Kongresu USA. Szef komisji sił zbrojnych Izby Reprezentantów Mac Thornberry powiedział jednak, że inicjatywę taką należało podjąć dawno i jest ona "mocno spóźniona". Nowy lider republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów Paul Ryan oświadczył, że oczekuje na bardziej szczegółowy plan działań, a "zaangażowaniu sił USA w regionie musi towarzyszyć koherentna strategia walki z IS".
Według źródeł w Kongresie liczba doradców nie przekroczy 60, a przedstawiciel administracji podał, że oddział będzie liczył 20-30 osób i zostanie rozlokowany w północnej Syrii.
Źródła w administracji Obamy poinformowały też, że - aby nasilić operacje powietrzne przeciw IS - prezydent zezwolił na wysłanie do tureckiej bazy lotniczej Incirlik samolotów myśliwsko-szturmowych A-10S oraz myśliwców F-15. Nie podano jak dotąd ich liczby. Według AP maszyny te zostaną wysłane do Turcji z innych baz lotniczych w regionie.
Jak komentuje Reuters, administracja Obamy długo starała się uniknąć takich decyzji, by nie dać się wciągnąć w kolejną wojnę na Bliskim Wschodzie. Niezależnie od planu wzmocnienia sił walczących w Syrii z IS oraz reżimem prezydenta Baszara el-Asada Waszyngton uczestniczy w rozmowach mających na celu wypracowanie dyplomatycznego rozwiązania syryjskiego konfliktu.
AP zwraca uwagę, żę choć grupa sił specjalnych, jaką Waszyngton wyśle do Syrii, jest niewielka, to jednak oznacza to wyraźną eskalację konfliktu w Syrii i Iraku; jest to też pierwsza amerykańska jednostka, która podejmie oficjalnie misję naziemną na terytorium Syrii.
Wysokiej rangi przedstawiciel amerykańskiej dyplomacji poinformował też w piątek, że Obama wydał zgodę na podjęcie rozmów z premierem Iraku, które mają doprowadzić do utworzenia specjalnych jednostek operacyjnych, których zadaniem będzie wyeliminowanie przywódców IS.
USA udzielą też pomocy wojskowej Jordanii i Libanowi w walce z IS; w ramach tego wsparcia Pentagon udostępni dane wywiadowcze, które pozwolą rozszerzyć zakres operacji powietrznych, jakie przeciw IS prowadzi jordańskie lotnictwo.
Decyzję o wysłaniu sił specjalnych do Syrii poprzedziła wizyta-rekonesans, jaką w ogarniętym konfliktem regionie złożył niedawno przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA generał Joseph Dunford, gdy administracja Obamy uznała, że stosowana do tej pory strategia walki z IS polegająca na szkoleniu i dozbrajaniu umiarkowanej syryjskiej opozycji nie zdała egzaminu.
Dunford spotkał się w Iraku z tamtejszymi głównymi dowódcami i zaapelował do nich o opracowanie nowych działań taktycznych, jakie można podjąć, by zwiększyć presję na IS.
We wtorek szef Pentagonu Ashton Carter poinformował, że Stany Zjednoczone zintensyfikują naloty na cele dżihadystów z IS w Iraku i Syrii; nie wykluczył też innych "bezpośrednich działań" naziemnych.
Carter nie sprecyzował wówczas, w jakich okolicznościach USA mogłyby samodzielnie prowadzić takie operacje. Dwa tygodnie wcześniej prezydent Obama zapowiedział zmianę strategii walki z IS w Syrii. Podano wtedy, że Pentagon nie będzie już szkolić umiarkowanych rebeliantów w Syrii, natomiast USA zwiększą pomoc wojskową dla działających już w terenie i odnoszących sukcesy w walce z IS różnych ugrupowań rebelianckich. (PAP)