Silne polityczne przesłanie papieża do kongresmenów
Polityka nie może być niewolnikiem finansów - apelował w czwartek w Kongresie USA papież Franciszek. W historycznym przemówieniu wzywał do walki z biedą, ochrony środowiska, zniesienia kary śmierci, otwartości wobec imigrantów i do obrony tradycyjnej rodziny.
W trzecim dniu wizyty w Stanach Zjednoczonych Franciszek - jako pierwszy papież w historii - wygłosił przemówienie na Kapitolu, przed obiema izbami amerykańskiego parlamentu. Zgodnie z oczekiwaniami nie zawahał się poruszyć w nim tematów, które są przedmiotem podziałów i sporów w silnie spolaryzowanym Kongresie.
Wystąpienie po angielsku Franciszek rozpoczął od wyrażenia podziwu dla Kongresu jako "miejsca wolności i domu odważnych". Czyniąc aluzje do takich wielkich postaci w historii USA, jak Abraham Lincoln czy Martin Luther King, papież mówił, że "Ameryka wciąż jest dla wielu miejscem marzeń".
W przemówieniu, co chwilę przerywanym owacjami na stojąco, Franciszek wezwał do zaangażowania się na rzecz rozwiązania wielkich współczesnych kryzysów tego świata. Jednocześnie potępił wszelkie fundamentalizmy, nie tylko religijne, i przestrzegł przed pokusą "redukcjonizmu, który widzi tylko dobro albo zło, sprawiedliwych i grzeszników".
"Współczesny świat z jego otwartymi ranami wymaga, byśmy opierali się wszelkim formom polaryzacji, które mogłyby podzielić nas na dwa obozy" - powiedział Franciszek.
Wezwał do zwalczania "nowych form globalnego niewolnictwa", które rodzą się z niesprawiedliwości i które mogą być pokonane poprzez odpowiednią politykę, współpracę i konsensus.
Słuchającym w skupieniu kongresmenom papież przypomniał, że wszelka działalność polityczna powinna służyć promowaniu dobra dla ludzi i musi być oparta na szacunku dla godności człowieka. "Jeśli polityka ma naprawdę służyć ludziom, to wynika z tego, że nie może być niewolnikiem gospodarki i finansów" - dodał. Polityka - kontynuował - musi służyć budowie społeczeństwa, które partykularne interesy poświęca na rzecz dobra wspólnego: sprawiedliwości, pokoju i dobra życia społecznego.
Zaapelował o odpowiedź na obecny "kryzys uchodźców, o rozmiarach niespotykanych od II wojny światowej". "Nie możemy bać się ich liczby, lecz musimy patrzeć na nich jako na osoby i słuchając ich historii, starać się odpowiedzieć najlepiej, jak możemy, na ich sytuację" - powiedział.
Czyniąc aluzję do trwającej w USA debaty o polityce imigracyjnej, Franciszek przypomniał, że także na kontynencie amerykańskim ludzie są zmuszani do emigracji na północ, w poszukiwaniu lepszego życia.
"Zapamiętajmy złotą zasadę: +Wszystko, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie+" - mówił papież, przywołując słowa z Ewangelii świętego Mateusza. "Traktujmy innych z taką samą pasją i współczuciem, jak sami chcemy być traktowani. Szukajmy dla innych takich samych szans, jak dla siebie. Pomagajmy innym rozwijać się tak, jak sami chcemy, by nam pomagano" - apelował, zbierając kolejną burzę oklasków.
W kraju, gdzie w wielu stanach wciąż wykonywana jest kara śmierci, papież wezwał, by karę tę znieść w skali globalnej, i przypomniał o staraniach podejmowanych w tej sprawie przez amerykańskich biskupów. Podkreślił, że "sprawiedliwa i niezbędna kara nie może wykluczać nigdy wymiaru nadziei i celu rehabilitacji".
Apelował też o dalsze wysiłki na rzecz likwidacji skrajnego ubóstwa. Walkę z biedą i głodem - dodał - trzeba prowadzić nieustannie na wielu frontach, zwłaszcza z ich przyczynami. W tym kontekście przypomniał swój wyrażony w ekologicznej encyklice “Laudato si’” niepokój o konsekwencje zmian klimatycznych dla najbiedniejszych społeczeństw.
Wzywając do ochrony "wspólnego domu", jakim jest środowisko naturalne, i do "sprawiedliwego wykorzystania źródeł naturalnych", Franciszek podkreślił, że to USA i Kongres "odgrywają kluczową rolę" w walce ze zmianami klimatu.
Papież, obrońca pokoju na świecie, wzywał też do wysiłków na rzecz ograniczenia, a w dalszej kolejności zakończenia konfliktów zbrojnych na świecie. W tym kontekście postawił pytanie, "dlaczego śmiercionośna broń sprzedawana jest tym, którzy planują zadanie niewypowiedzianych cierpień jednostkom i społeczeństwom?". Odpowiedź jest niestety prosta - dodał; przyczyną są pieniądze, "to pieniądze zbroczone krwią, często niewinną krwią".
"W obliczu tej haniebnej i karygodnej ciszy naszym obowiązkiem jest zatrzymać handel bronią" - zaapelował Franciszek.
Bez wskazywania wprost na normalizację stosunków USA z Kubą, czy niedawne porozumienie nuklearne z Iranem (obu tym decyzjom administracji Baracka Obamy sprzeciwiają się Republikanie), papież odniósł się jednak pośrednio do tych międzynarodowych tematów. Powiedział, że gdy kraje, które były wcześniej w konflikcie, nawiązują dialog, "to nowe szanse otwierają się dla wszystkich".
Franciszek, któremu w USA zarzuca się czasem zbyt lewicowe poglądy, na zakończenie przemówienia wyraźnie stanął w obronie tradycyjnego modelu rodziny. "Nie mogę ukryć moich obaw o rodzinę, która jest zagrożona, być może bardziej niż kiedykolwiek, zarówno od wewnątrz, jak i z zewnętrz. Podstawowe relacje są kwestionowane, jak rodzina i małżeństwo" - podkreślił Franciszek, co wywołało oklaski i radość kongresmenów, zwłaszcza Republikanów.
Papież przypomniał, że swą trwającą od wtorku wizytę w USA zakończy w weekend, uczestnicząc w Światowym Spotkaniu Rodzin w Filadelfii.
Przemówienie zakończył słowami: "God bless America!".
Po tym historycznym wystąpieniu papież pozdrowił z balkonu parlamentu około 50 tysięcy wiwatujących osób, które zebrały się pod Kapitolem. "Dziękuję wam za obecność. Dziękuję najważniejszym tu osobistościom, czyli dzieciom" - powiedział Franciszek po hiszpańsku. Udzielił wszystkim błogosławieństwa, a następnie dodał: "Proszę was, módlcie się za mnie. A jeśli jest ktoś, kto nie wierzy i nie może się modlić, proszę o to, by życzył mi wszystkiego dobrego".
Z Waszyngtonu Inga Czerny i Sylwia Wysocka (PAP)