Puchar Davisa – Polakom brakuje punktu do awansu do Grupy Światowej
Polscy tenisiści potrzebują punktu, by wygrać ze Słowacją w barażu i po raz pierwszy w historii awansować do Grupy Światowej Pucharu Davisa. Pierwszy przed szansą na zapewnienie triumfu gospodarzom w Gdyni stanie Jerzy Janowicz, który zmierzy się z Martinem Klizanem.
Zajmujący 61. miejsce w rankingu ATP Janowicz o godz. 12 zagra ze sklasyfikowanym o 25 pozycji niżej Klizanem. Będzie to pierwsze spotkanie liderów obu ekip.
"Lubię grać z leworęcznymi tenisistami, takimi jak Martin, i nie obawiam się tego meczu. Mój cięty, wyrzucający serwis będzie jeszcze bardziej niebezpieczny i będzie robił jeszcze więcej szkód. Na pewno będę potrzebował trochę czasu, żeby przyzwyczaić się charakterystycznej rotacji" - zaznaczył łodzianin.
Klizan po pierwszych singlach żartował, że do pojedynków pierwszych rakiet Polski i Słowacji może w ogóle nie dojść, jeśli ekipa gości będzie już pewna zwycięstwa po deblu. W Pucharze Davisa wygrał ostatnio 17 setów z rzędu.
"Chciałbym to kontynuować. To na pewno byłoby trudne spotkanie dla nas obu" - przyznał 26-letni zawodnik.
W piątek w Gdyni wygrał on z Michałem Przysiężnym (143. ATP) 6:4, 6:4, 6:4, a Janowicz pokonał Norberta Gombosa (121.) 7:6 (7-1), 6:4, 6:7 (5-7), 6:2. Dzień później Łukasz Kubot i Marcin Matkowski pokonali Andreja Martina i Igora Zelenaya 6:3, 6:4, 6:4.
W planie na niedzielę jest także spotkanie Przysiężnego z Gombosem. Może jednak do niego nie dojść, o ile Janowicz wygra swój mecz w czterech lub pięciu partiach. Gdyby łodzianin zaś triumfował bez straty seta, to druga z gier zostanie skrócona do dwóch odsłon.
Wcześniej zespoły te zmierzyły się w Pucharze Davisa raz. W 1996 roku w trzeciej, decydującej rundzie Grupy II Strefy Euro-afrykańskiej biało-czerwoni przegrali w Trnawie 1:4. Zwycięzca weekendowego barażu wystąpi w przyszłym roku w liczącej 16 zespołów elicie, a przegrani ponownie rywalizować będą w Grupie I Strefy Euro-afrykańskiej.
Polacy już raz wystąpili w barażu o Grupę Światową - dwa lata temu w Warszawie. Wówczas ulegli faworyzowanym Australijczykom 1:4. (PAP)