Hollande przestrzega przed fiaskiem konferencji klimatycznej w Paryżu
Francuski prezydent Francois Hollande przestrzegł w poniedziałek przed ryzykiem fiaska konferencji klimatycznej w Paryżu zaplanowanej na grudzień.
Zdaniem Hollande'a trzeba więcej wysiłku ze strony negocjujących krajów niż pokazano podczas dotychczasowych bezowocnych negocjacji szczebla eksperckiego prowadzonych w Niemczech.
"Nie będzie porozumienia - zwłaszcza dlatego, że sprzeciwią się pewne kraje, kraje rozwijające się, kraje południa - o ile nie będzie mocnego zaangażowania finansowego" - powiedział Hollande na konferencji prasowej.
"Potrzebne jest wstępne porozumienie w sprawie finansowania, aby szefowie państw i rządów przybyli do Paryża mając pewność, że osiągniemy porozumienie" - dodał francuski przywódca.
Przy okazji szczytów klimatycznych uwypuklają się różnice między krajami rozwiniętymi i rozwijającymi się. Biedniejsze państwa naciskane przez te bogatsze argumentują, że nie mogą przyjmować ambitnych celów obniżania emisji gazów cieplarnianych, bo muszą nadrobić zapóźnienia gospodarcze w stosunku do rozwiniętego świata. Bogaci z kolei nie są skorzy do łożenia na fundusz umożliwiający krajom rozwijającym się obniżanie emisji.
Na konferencji paryskiej (COP21) przywódcy 195 państw mają podjąć próbę zawarcia ostatecznego globalnego porozumienia, by ograniczyć wzrost temperatury na Ziemi o dwa stopnie w porównaniu z epoką przedprzemysłową.
Negocjatorzy, którzy spotkali się w Bonn w ub. tygodniu, przyznali, że rozmowy zbyt wolno posuwają się do przodu i wciąż brak porozumienia w kluczowej sprawie podziału finansowego ciężaru walki z ociepleniem pomiędzy poszczególne kraje. Do podziału jest 100 mld euro rocznie zadeklarowane na szczycie w Kopenhadze w 2009 r.
"Do osiągnięcia celu mamy trzy miesiące. Francja (...) chce przyspieszenia" - powiedział Hollande.
Jeśli światowe negocjacje zakończą się sukcesem, w stolicy Francji zostanie zawarte w grudniu najbardziej ambitne porozumienie klimatyczne, które miałoby zacząć obowiązywać po 2020 roku i zastąpić protokół z Kioto. Społeczność międzynarodowa postawiła sobie za cel niedopuszczenie do tego, by średnia temperatura wzrosła tylko o 2 stopnie Celsjusza w stosunku do epoki przedindustrialnej. W obecnym tempie świat zmierza w kierunku wzrostu temperatury o 4 stopnie pod koniec XXI wieku, co według większości naukowców może mieć niebezpieczne skutki.(PAP)