Turcja nasiliła działania przeciw IS w Syrii i PKK w Iraku
Turcja nasiliła w sobotę działania przeciw dżihadystom z Państwa Islamskiego (IS) w Syrii oraz - jak napisała agencja AFP - otworzyła drugi front przeciw kurdyjskim rebeliantom z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Rozejm z Ankarą stracił sens - ogłosiła PKK
Po raz trzeci w ciągu 24 godzin tureckie myśliwce wyleciały w sobotę rano z bazy w Diyarbakir na południowym zachodzie kraju, by ostrzelać pozycje dżihadystów na północy Syrii. W tym samym czasie F-16 skierowano na północ Iraku, gdzie uderzyły w cele związane z PKK.
Premier Ahmet Davutoglu oznajmił w sobotę na konferencji prasowej w Ankarze, że trwają obecnie "operacje lotnicze i lądowe". Działania sił bezpieczeństwa "będą trwały tak długo, jak istnieje zagrożenie dla Turcji" - podkreślił.
Działania wobec Państwa Islamskiego agencja AFP określa jako "otwartą ofensywę" Ankary przeciwko dżihadystom. Naloty oznaczają zdaniem AFP zwrot w polityce rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) wobec konfliktu syryjskiego. Zachodni sojusznicy Turcji zarzucali jej dotąd przymykanie oczu, jeśli nie wspieranie radykalnych grup walczących w Syrii przeciwko prezydentowi Baszarowi el-Asadowi.
Z kolei ataki na pozycje PKK w Iraku grożą zdaniem zachodnich mediów podkopaniem procesu pokojowego podjętego przez Ankarę w 2012 r. w celu zakończenia konfliktu kurdyjskiego. Jak ogłosił w sobotę rząd turecki, samoloty zbombardowały cele związane z PKK - obiekty mieszkalne, magazyny i instalacje logistyczne.
W sobotę na stronie PKK ukazało się oświadczenie, w którym bojownicy oznajmili, że rozejm z Ankarą "nie ma już sensu". Jednak Davutoglu zareagował zapewnieniem, że proces pokojowy będzie kontynuowany. "Będziemy jednocześnie okazywać i siłę, i współczucie" - zapewnił.
Również w sobotę władze tureckie kontynuowały rozpoczęte w piątek zatrzymania domniemanych członków IS i PKK w całym kraju. "Obecnie w aresztach jest 590 osób powiązanych z organizacjami terrorystycznymi" - oświadczył premier. Dodał, że osoby te "stanowią one potencjalne zagrożenie".
Według dziennika "Hurriyet Daily News" wiele kurdyjskich informacyjnych portali internetowych zostało zablokowanych przez tureckiego regulatora internetu TIB. Z nieznanych powodów wystąpiły też kłopoty z dostępem do Facebooka i Twittera.
Ataki na pozycje IS w Syrii nastąpiły niespełna tydzień po poniedziałkowym zamachu w Suruc, dokonanym według Ankary zapewne przez Państwo Islamskie. Terrorysta samobójca zabił w Suruc 32 osoby, młodych sympatyków sprawy kurdyjskiej. Po zamachu Turcja ogłosiła, że udostępni Stanom Zjednoczonym i koalicji walczącej z IS swoje bazy lotnicze, w tym strategiczną bazę Incirlik.
W ciągu tygodnia z pozycji ociągającego się obserwatora Ankara w koalicji przeciwko IS przeszła do ostrzałów i otwarcia baz lotniczych - podsumowuje w sobotę portal BBC News. Zdaniem dziennikarza BBC Marka Lowena jest to częściowo efekt negocjacji między Waszyngtonem a Ankarą. Turcja domagała się, by w Syrii ustanowiono strefy zakazu lotów, i wydaje się, że USA nieco ustąpiły: zgodziły się na "strefę buforową", uwolnioną od bojowników IS i patrolowaną przez samoloty amerykańskie i tureckie.
Jednak, jak się wydaje, Turcja nalegała też, by uderzenia przeciw IS były połączone z ostrzałami wymierzonymi w PKK - dodaje Lowen. Jak zauważa, to komplikuje sprawę, bo dowodzona przez USA koalicja współpracuje z Kurdami przeciwko dżihadystom. Może to być koniec niepewnego zawieszenia broni z PKK, co budzi obawy o kolejną w Turcji falę przemocy związanej z konfliktem kurdyjskim - ostrzega BBC.(PAP)