30 osób zginęło w serii zamachów na Synaju
Co najmniej 30 osób, w tym funkcjonariusze egipskich sił bezpieczeństwa, zginęło w środę w serii ataków na posterunki na północy Półwyspu Synaj. Do zamachów przyznała się grupa o nazwie Prowincja Synaj, która uznaje zwierzchność Państwa Islamskiego (IS).
Grupa ta podała w oświadczeniu cytowanym przez Reutera, że zaatakowała ponad 15 obiektów i przeprowadziła trzy zamachy samobójcze. Reuters zastrzega, że na razie nie można zweryfikować autentyczności komunikatu.
Źródła medyczne powiadomiły o 30 ciałach przywiezionych do szpitala, część z nich była w wojskowych mundurach maskujących. Wciąż nie wiadomo dokładnie, kim są zabici. Źródła w siłach bezpieczeństwa mówią o 22 zabitych napastnikach i o 10 zabitych lub rannych żołnierzach.
Armia egipska poinformowała, że około 70 bojowników zaatakowało pięć posterunków. Żołnierze zniszczyli trzy pojazdy wyposażone w broń przeciwlotniczą. Według źródeł w siłach bezpieczeństwa bojownicy otoczyli posterunek policji w mieście Szejk Zuweid i zaminowali teren wokół, by funkcjonariusze nie mogli się wydostać. Zaminowali także - podały źródła - drogę między Szejk Zuweid a obozem wojskowym, by udaremnić nadesłanie posiłków.
Skoordynowana seria ataków jest jedną z najpoważniejszych na Synaju - zauważa Reuters. Jednym z najsilniejszych działających tam ugrupowań jest właśnie Prowincja Synaj, jeszcze do niedawna nazywająca się Ansar Bajt al-Makdis (Partyzanci Jerozolimy). Ugrupowanie zmieniło nazwę na Prowincja Synaj, aby podkreślić, że Półwysep Synaj stanowi część tworzonego IS kalifatu obok części Syrii i Iraku.
Częstotliwość zamachów na siły bezpieczeństwa na Półwyspie Synaj drastycznie wzrosła od czasu odsunięcia od władzy przez armię w lipcu 2013 roku Mohammeda Mursiego, wywodzącego się z Bractwa Muzułmańskiego prezydenta Egiptu. Islamistyczni bojownicy twierdzą, że ataki były odwetem za krwawe represje władz i wojska po obaleniu Mursiego. (PAP)