Politycy SLD: lewica musi się zjednoczyć
Nadszedł czas na zjednoczenie środowiska lewicy - tak politycy SLD komentują słaby wynik kandydatki Sojuszu Magdaleny Ogórek w wyborach prezydenckich. Nieoficjalnie politycy Sojuszu mówią, że żadnych zmian personalnych w partii nie będzie.
Lider SLD Leszek Miller zapowiedział, że w najbliższą sobotę zbierze się zarząd krajowy partii, który podsumuje wyniki niedzielnych wyborów prezydenckich. Jak dodał, prawdopodobnie omówiona zostanie kwestia ewentualnego poparcia dla któregoś z kandydatów w II turze. "Na pewno nie będziemy traktowali naszych wyborców jak towar, jak niewolników. Na pewno nie powiemy: +oto oczekujemy, żebyście zagłosowali na tego pana, a nie na tego+, bo nasz elektorat wymaga szacunku. Nasz elektorat to nie jest mebel, który można przesuwać z kąta w kąt" - powiedział Miller w w poniedziałek w TVN24.
Poinformował też, że zamierza spotkać się z Magdaleną Ogórek po to, żeby "już w chłodniejszej i spokojniejszej atmosferze przeanalizować" wyniki niedzielnych wyborów i przebieg kampanii. W jego ocenie, kandydatka SLD miała bardzo dobry start kampanii. "8 procent, bardzo udana konwencja w Ożarowie, bardzo dużo takiej przychylności, wręcz entuzjazmu. I jeśli będziemy coś analizować - a na pewno musimy to zrobić - to będziemy szukać odpowiedzi na pytanie, co się stało, że w ciągu kampanii zamiast rosnąć, poparcie malało" - zaznaczył lider Sojuszu.
Jako błędną ocenił jednak strategię kampanii. "Ta kampania zakładała przekonanie, że pozyskanie elektoratu SLD jest stosunkowo łatwe, w związku z tym nie trzeba się specjalnie wysilać, natomiast trzeba zabiegać o taki elektorat, który na SLD nigdy nie głosował, albo w ogóle nie chodził do wyborów. Okazało się, że niewiele zyskując, można było wiele stracić dystansując się do SLD. Elektorat SLD także zdystansował się do kandydatki" - stwierdził szef SLD.
Krytykował też swoich partyjnych kolegów, którzy nie głosowali na Ogórek. Mówiła o tym w poniedziałek w mediach b. posłanka i b. wiceszefowa Sojuszu Katarzyna Piekarska. "Nie do przyjęcia jest i to jest przejaw jakiejś schizofrenii i nielojalności, że są nasi sympatycy, czy wręcz członkowie, którzy użalają się nad złym wynikiem pani Ogórek, a jednocześnie mówią, że nie głosowali na panią Ogórek" - powiedział Miller.
Pytany, czy rozważa rezygnację z funkcji przewodniczącego SLD, Miller powiedział, że "wszystko jest w rękach" jego koleżanek i kolegów. "O jednej rzeczy pragnę zapewnić - nikt nie będzie SLD dyktował rozwiązań personalnych ani programowych. SLD to nie jest partia koncesjonowana, to nie jest partia, w której decyzje zapadają pod wpływem +Gazety Wyborczej+, czy stacji telewizyjnych" - zaznaczył. Powiedział również, że "kierownictwa partii politycznych zmieniają się pod wpływem wyników wyborów parlamentarnych".
Inni politycy SLD nie chcieli mówić w poniedziałek, czy i kto poniesie odpowiedzialność za słaby wynik kandydatki SLD, która według wstępnych wyników sondażowych otrzymała 2,4 proc. głosów. Sojusz odnotował tym samym najniższy wynik w wyborach prezydenckich w swojej historii.
W poniedziałek miała się odbyć konferencja kierownictwa SLD. Po południu została jednak odwołana. Jak podano na Twitterze, powodem była nieobecność szefa sztabu Leszka Aleksandarzaka.
Nieoficjalnie działacze Sojuszu przyznają, że nastroje w partii nie są najlepsze i porażka SLD w wyborach będzie przedmiotem sobotniego zarządu partii. Odpowiedzialnością w pierwszej kolejności - jak mówią nieformalnie - należy jednak obarczyć przede wszystkim samą kandydatkę, która zdystansowała się w czasie kampanii od partii, uznając, że jest kandydatką niezależną.
Zdaniem rozmówców PAP żadnych zmian personalnych w Sojuszu nie będzie. "Jeśli zaczniemy teraz robić roszady personalne, to czekają nas trzy miesiące kłótni, a tego nikt nie chce przed wyborami parlamentarnymi" - powiedział PAP jeden z członków kierownictwa Sojuszu.
Sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski powiedział PAP, że teraz nadszedł czas na konsolidację środowisk lewicowych i wypracowanie "nowej jakości". Pytany, z kim Sojusz chce rozmawiać, odpowiedział: "Ze wszystkimi. SLD nie będzie stawiać warunków".
Zawieszony w prawach członka polityk SLD Grzegorz Napieralski powiedział dziennikarzom, że wynik Pawła Kukiza, który według sondażu uzyskał 20,5 proc. głosów, pokazuje, że jest przestrzeń na nowoczesną, racjonalną partię polityczną lub ruch polityczny. "Albo zbudujemy coś od nowa - nowy program, nowy język, nowi ludzie - albo nie będzie kto miał zgłaszać lewicowych ustaw w parlamencie. Ostrzegam przed tym" - podkreślił. Pytany przez dziennikarzy, czy sam planuje założyć nowe ugrupowanie, odpowiedział, że będzie rozmawiać "z koleżankami i kolegami".
"Nawoływałem, prosiłem, rozmawiałem pół roku temu - dokonujmy zmian, że SLD nie ma szans w takiej formule wejść do parlamentu, co się potwierdziło w wyborach prezydenckich" - podkreślał Napieralski. Dodał, że został za to zawieszony w prawach członka partii, a teraz jego koledzy mówią to samo, co on pół roku temu i nikt ich z partii nie wyrzuca.
"I wierzę głęboko, że jeżeli Leszek Miller odejdzie - a w to głęboko wierzę - uda się to zrobić również z ludźmi z SLD" - podkreślił. "Już nie ma miejsca w tym nowym otwarciu dla Leszka Millera" - zaznaczył Napieralski. Dodał, że nowy ruch, by był wiarygodny, musi składać się z ludzi młodych, chętnych do pracy.
Pytany o te słowa szef Sojuszu, powiedział, że "Grzegorz Napieralski nie będzie decydował" jakie będą jego dalsze losy. "Na szczęście żyjemy w cywilizowanych czasach, bo w dawnych epokach to tacy dezerterzy albo ludzie, którzy zdradzali, byli po prostu ścinani, a nie delikatnie wypraszani" - dodał Miller.
Z kolei Gawkowski w odpowiedzi na słowa Napieralskiego podkreślał, że konsolidacja na lewicy oznacza otwarcie się na wszystkich i współpracę ze wszystkimi. "Jeśli na początku próbujemy kogoś wykluczać, to oznacza, że z góry skazujemy ten projekt na porażkę. SLD rozpoczyna rozmowy i nikogo z tych rozmów nie będzie wykluczać" - podkreślił.
Budowę nowej formacji Wolność i Równość zapowiedzieli w poniedziałek: Magdalena Środa, Jan Hartman, Kazimierz Kik i Genowefa Grabowska. W liście zaapelowali o jedność lewicy, wspólny program i wspólny start w wyborach parlamentarnych. "Słabość polskiej lewicy stanowi jeden z przejawów tej niebezpiecznej dla Polski sytuacji" - pisali.
Według wcześniejszych doniesień budowaniem nowej siły politycznej zainteresowany był też Andrzej Rozenek - były rzecznik Twojego Ruchu, który odszedł z partii na początku marca. Pytany o to, polityk odwołał do listu profesorów. "W piątek zostaną podane personalia" - dodał. Pytany, czy znajdzie się wśród działaczy nowej formacji, odpowiada: "To się okaże w piątek".
W niedzielę po podaniu pierwszych sondażowych wyników szef Sojuszu Leszek Miller nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Dopytywany o wynik kandydatki Miller zapraszał na konferencję prasową, która miała się odbyć w poniedziałek. "Nie mam państwu nic więcej do dodania" - mówił.
"To nie jest porażka" - przekonywał z kolei Aleksandrzak. Zapowiedział, że sztab przeanalizuje, "dlaczego kandydatka nie uzyskała poparcia, na jakie początkowo liczyliśmy" (PAP)