Wyjątkowo krwawa wiosna w Afganistanie

2015-05-05, 09:10  Polska Agencja Prasowa

Wyjątkowo krwawo zaczął się sezon wojenny w Afganistanie, pierwszy, w którym afgańskie wojsko samodzielnie miało stawić czoło talibom. Partyzancka ofensywa ruszyła z końcem kwietnia, a główną areną walk po raz pierwszy stała się afgańska północ, a nie południe.

Najcięższe boje toczą się w prowincji Kunduz, jedynej w północnym Afganistanie, w której większość ludności stanowią Pasztunowie. To głównie spośród nich wywodzą się talibowie. Jesienią 2001 r., podczas amerykańskiej inwazji na Afganistan, Kunduz był ostatnią twierdzą talibów.

Przez następnych kilkanaście lat Kunduz, a także pozostałe północne prowincje, zamieszkane przez Uzbeków, Tadżyków i Turkmenów (i graniczące z Tadżykistanem, Uzbekistanem i Turkmenistanem), należały w Afganistanie do najspokojniejszych. Odkąd jednak w zeszłym roku z Afganistanu wycofały się zachodnie wojska, partyzancka wojna, tocząca się dotąd niemal wyłącznie na południu i wschodzie, zawitała także na afgańską północ, a Kunduz znów stał się głównym przyczółkiem talibów.

Talibowie, w sile ponad 2 tys. partyzantów, ruszyli do szturmu na Kunduz i jego stolicę-imienniczkę zaraz po ogłoszeniu pod koniec kwietnia rozpoczęcia dorocznej wiosennej ofensywy. Afgańskie władze okazały się całkowicie zaskoczone, a wywiad nie tylko nie potrafił zawczasu dowiedzieć się o planach partyzantów, ale nawet nie dostrzegł, jak zbierają wielkie wojsko ani jak rusza ono na Kunduz.

Korzystając z zaskoczenia i słabości rządowych wojsk, talibowie zajęli część przedmieść Kunduzu i zagrozili tamtejszemu lotnisku. Twierdzą, że zabili prawie 250 żołnierzy, a sami stracili jedynie kilku ludzi. Strona rządowa przyznaje, że w Kunduzie toczą się ciężkie walki i przepadło bez wieści prawie pół tysiąca żołnierzy i policjantów, ale ciężkie straty ponoszą głównie talibowie, których miało zginąć prawie 150. W zeszłym tygodniu afgańskie władze przerzuciły do Kunduzu tysiące żołnierzy oraz ciężką artylerię. Afgańskie oddziały otrzymały też wsparcie amerykańskich instruktorów i lotnictwa. Mimo to partyzanci nie zostali wyparci z zajętych wiosek, powiatów i przedmieść Kunduzu, z których mogą oblegać stolicę prowincji.

W tym roku po raz pierwszy od inwazji Amerykanów talibowie zaatakowali przede wszystkim na północy kraju, a nie, jak dotąd, na południu zamieszkanym przez Pasztunów i będącym tradycyjną bazą polityczną partyzantki. Skierowali uderzenie na północ z dwóch powodów – lata spokoju sprawiły, że tamtejsze garnizony i posterunki są słabsze i gorzej uzbrojone, a także dlatego, że odkąd jesienią władzę w Kabulu objął nowy prezydent Aszraf Ghani, Pakistan i Afganistan wspólnie zaczęły zwalczać na swoim pograniczu talibów z obu państw. W wyniku operacji zbrojnych prowadzonych przez pakistańskie i afgańskie wojsko ukrywający się dotąd na pograniczu partyzanci, wypierani z ich baz, zaczęli przeprawiać się na północ Afganistanu.

Władze z Kabulu twierdzą, że właśnie w ofensywie na Kunduz uczestniczy wielu talibów z Pakistanu, a także sprzymierzeni z talibami i Al-Kaidą partyzanci z Muzułmańskiego Ruchu Uzbekistanu, mający dotąd swoje bazy na afgańsko-pakistańskim pograniczu. Wędrówką uzbeckich mudżahedinów i przeniesieniem afgańskiej wojny nad graniczne rzeki Amu-darię i Pjandż zaniepokojone są graniczące z Afganistanem od północy Tadżykistan, Uzbekistan i Turkmenistan. Tym bardziej że afgańscy talibowie nie ograniczają się do Kunduzu, lecz wiosną atakują także w innych północnych prowincjach, w których dotąd ich nie było – w pamirskim Badachszanie, stepowych Samanganie, Dżauzdżanie i Sar-e Pul, a także pustynnym Farjabie.

Wiosną, jeszcze przed rozpoczęciem ofensywy, zaatakowali nawet uchodzące za oazę spokoju miasto Mazar-e Szarif, „północną” stolicę Afganistanu. Poza północą, będącą jak na razie główną areną tegorocznej afgańskiej wojny, talibowie atakują także w swoich matecznikach – Paktii, Ghazni, Kandaharze, a zwłaszcza w Helmandzie, skąd zimą i wiosną afgańskie wojsko bezskutecznie próbowało wyprzeć partyzantów. Afgański minister spraw wewnętrznych przyznał niedawno, że talibowie działają w 20 z 34 prowincji kraju, a w 11 stanowią bardzo poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa.

Tegoroczna, wiosenno-letnia ofensywa talibów jest pierwszą, w której afgańskie wojsko i policja miały samodzielnie walczyć z partyzantami. Po 13 latach inwazji, z końcem zeszłego roku Zachód oficjalnie wycofał się z afgańskiej wojny, a stutysięczna zachodnia armia opuściła Afganistan. Pod Hindukuszem, zgodnie z umową zawartą jesienią przez Afganistan i USA, pozostało kilkanaście tysięcy żołnierzy z USA i Europy, którzy rozmieszczeni w kilku amerykańskich bazach mieli szkolić afgańskie wojsko, a gdyby zaszła taka nadzwyczajna potrzeba - tropić i zwalczać ukrywających się w Afganistanie bojowników Al-Kaidy.

Zachodni żołnierze nie mieli uczestniczyć w żadnych operacjach zaczepnych przeciwko afgańskim talibom i odpowiadać ogniem tylko gdyby sami zostali zaatakowani.

Powołując się na zachodnich i afgańskich dyplomatów oraz polityków, gazeta „New York Times” ujawniła jednak pod koniec kwietnia, że amerykańskie lotnictwo, choć oficjalnie miało tego nie robić, w najlepsze prowadzi działania zbrojne w Afganistanie, a amerykańscy komandosi przeprowadzają nocne pacyfikacje afgańskich wsi. Według gazety, aby formalnie nie łamać postanowień umowy o wycofaniu zachodnich wojsk z afgańskiej wojny, amerykańskie dowództwo przydziela instruktorów pierwszoliniowym oddziałom afgańskim, by móc im posyłać na odsiecz samoloty, gdy amerykańscy żołnierze dostaną się pod ogień talibów. W marcu Amerykanie przeprowadzili ponad 50 takich powietrznych operacji. Zdaniem „NYT” dalszy udział w afgańskiej wojnie wymusiła na Amerykanach słabość afgańskiego wojska i kabulskich władz, które sprawiły, że amerykański dowódca gen. John F. Campbell faktycznie sprawuje obowiązki ministra obrony Afganistanu, którego stanowisko wciąż pozostaje nieobsadzone.

Wojciech Jagielski (PAP)

Kraj i świat

Polscy strażacy w środę wrócą z Nepalu

2015-05-05, 09:48

Na maturze obowiązkowy egzamin z matematyki

2015-05-05, 09:08

Dziewięć osób zatrzymanych po kolejnych incydentach w Knurowie

2015-05-05, 08:16

W TVP debata z udziałem kandydatów na prezydenta

2015-05-05, 08:15
Akcja w kopalni: kamera nie pokazała ludzi

Akcja w kopalni: kamera nie pokazała ludzi

2015-05-05, 08:14

Kolejne rodziny z Donbasu szykują się do wyprowadzki z ośrodków Caritas

2015-05-05, 08:13

Akcja w kopalni: przewiercono otwór z powierzchni

2015-05-05, 08:12
W Niemczech rozpoczął się strajk maszynistów pociągów pasażerskich

W Niemczech rozpoczął się strajk maszynistów pociągów pasażerskich

2015-05-05, 08:11

Silne trzęsienie ziemi w Papui-Nowej Gwinei, ostrzeżenie przed tsunami

2015-05-05, 08:10
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę