Premier Kopacz w czwartek na nadzwyczajnym szczycie UE ws. imigracji
Premier Ewa Kopacz udaje się w czwartek do Brukseli, gdzie weźmie udział w nadzwyczajnym szczycie Unii Europejskiej. Przywódcy mają znaleźć rozwiązania, które pomogą UE zmierzyć się z problemem napływu imigrantów przez Morze Śródziemne.
W nocy z soboty na niedzielę w katastrofie kutra rybackiego, który wypłynął z Libii do Włoch, mogło zginąć nawet 950 osób. Szacuje się, że od początku tego roku podczas przeprawy w Cieśninie Sycylijskiej zginęło nawet 1600 uciekinierów. W tym czasie na włoskie wybrzeża dotarło ponad 26 tysięcy imigrantów.
"Sytuacja na Morzu Śródziemnym jest tragiczna. Widzimy, że giną setki ludzi w tych ostatnich tygodniach. Wspólne działanie i wspólna odpowiedź UE jest absolutnie konieczna; musi ona jednak odbywać się na wielu płaszczyznach" - powiedział PAP wiceminister spraw zagranicznych Rafał Trzaskowski.
Po pierwsze, mówił Trzaskowski, UE musi jeszcze aktywniej starać się stabilizować kraje, z których przyjeżdżają do nas emigranci. "Wiemy, że pochodzą oni z bardzo wielu krajów Afryki; takich, które są niestabilne, w których mamy do czynienia z dyktaturami lub terrorystami, którzy po prostu zabijają ludzi".
Druga kwestia, to sprawa uszczelnienia granic. "Rozmowa na pewno będzie dotyczyła tego, żeby wzmocnić misję UE na Morzu Śródziemnym. Pojawiają się również pomysły, które dotyczą tego, żeby ewentualnie starać się niszczyć statki przemytnikom, którzy przewożą ludzi do Europy. Tego typu działania wymagałyby odpowiedniego mandatu, być może nawet mandatu ONZ" - powiedział.
Trzaskowski zaznaczył, że niektórzy z uchodźców mają rzeczywisty powód do tego, żeby uciekać i szukać azylu w Europie. "Natomiast są tacy ludzie, którzy tego powodu nie mają i powinniśmy mieć możliwość odsyłania takich ludzi z powrotem do Afryki. Musimy być też bardziej pryncypialni, jeżeli chodzi o takie kwestie, jak pobieranie odcisków palców, bo to nie zawsze ma miejsce, mimo że prawo europejskie nakłada taki obowiązek" - powiedział wiceszef MSZ.
Trzecia kwestia, najbardziej kontrowersyjna według Trzaskowskiego, to zastanowienie się, co robić z emigrantami. "Oczywiście istnieje polityka azylowa UE, która określa minimalne zasady dotyczące postępowania z azylantami i w ogóle z emigrantami. Powstaje jednak pytanie, jak ma ona wyglądać w przyszłości i jak kraje powinny dzielić się odpowiedzialnością" - zaznaczył Trzaskowski.
Polska stoi na stanowisku, mówił wiceminister SZ, że podział odpowiedzialności musi się odbywać na zasadzie dobrowolności. "Trudno sobie wyobrazić jakiekolwiek kwoty i narzucanie państwom członkowskim tego typu obowiązków, czy to w podziale na państwa biedniejsze-bogatsze czy mniejsze-większe. Ta kwestia musi być pozostawiona państwom członkowskim" - podkreślił Trzaskowski.
"Polska w tej trudnej sytuacji, z którą UE jest skonfrontowana, musi się wykazać solidarnością. Ale te wszystkie działania muszą być ze sobą zgrane - stabilizacja w regionie, zabezpieczanie granic i solidarna odpowiedź UE" - dodał. Jak mówił, solidarność ta nie może być jednak "solidarnością zadekretowaną", ale powinna wynikać z możliwości danego państwa.
Pytany, jakie są polskie możliwości w tym zakresie powiedział, że "trudno w tej chwili cokolwiek deklarować". "Po pierwsze my mamy swoją presję migracyjną, choćby z Ukrainy, i nie możemy deklarować czegoś zupełnie w ciemno. Poza tym prawo europejskie nakazuje łączenie rodzin; mieliśmy sytuację, że przyjęliśmy kilka osób z Somalii, a później ich liczba urosła do ponad 20, bo przyjeżdżały do nich rodziny. Musimy poważnie się temu przyjrzeć i sprawdzić, jakie będą potrzeby i jakie liczby ewentualnych uchodźców będą deklarowały inne państwa" - powiedział Trzaskowski.
"To ostateczny czas, w którym Unia Europejska nie może zamknąć oczu i powiedzieć, że nic się nie dzieje. Każdy z krajów UE musi mieć poczucie solidarności z tymi ludźmi, ale też poczucie obowiązku wspierania tych krajów w tej trudnej sytuacji" - powiedziała w poniedziałek szefowa polskiego rządu. Jak dodała, to olbrzymie wyzwanie, które "wymagać będzie nie tylko zaangażowania poszczególnych krajów w umacnianie granic, ale także pomocy w rozwoju odpowiednich klimatów do wzrostu demokracji, rozwoju krajów afrykańskich".
Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk poinformował, że celem szczytu jest dyskusja na najwyższym szczeblu o tym, co kraje UE i jej instytucje mogą i powinny zrobić, aby złagodzić kryzys. "Nie oczekuję żadnych szybkich rozwiązań dotyczących przyczyn imigracji, bo ich nie ma. Gdyby takie rozwiązania istniały, już dawno byśmy z nich skorzystali" - zastrzegł. Zapowiedział, że oczekuje od Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych i Komisji Europejskiej przedstawienia propozycji możliwych działań oraz wkładu państw członkowskich w rozwiązanie kryzysu.
W poniedziałek w Luksemburgu na temat sytuacji na Morzu Śródziemnym dyskutowali na wspólnym spotkaniu ministrowie spraw zagranicznych i spraw wewnętrznych państw UE. Unijny komisarz spraw wewnętrznych Dimitris Awramopulos przedstawił 10-punktowy plan działań, które miałyby powstrzymać falę imigracji i zapobiec kolejnym tragediom. Zakłada on m.in. zwiększenie środków operacji patrolowej Tryton na Morzu Śródziemnym, zaostrzenie walki z przemytnikami ludzi, pobieranie odcisków palców od wszystkich imigrantów oraz stworzenie systemu relokacji uchodźców, których miałyby przyjmować wszystkie kraje UE.
Według dyplomatów, w trakcie dyskusji ministrów padały postulaty wzmocnienia akcji ratunkowych na morzu, ale też zaostrzenia walki z przemytnikami, którzy wysyłają z wybrzeży północnej Afryki łodzie z imigrantami w kierunku Europy. Niektórzy ministrowie przestrzegali też, by ratując uchodźców, UE nie ułatwiała zadania przemytnikom. W marcu na spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych pojawił się pomysł, by już w krajach Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej tworzyć obozy, w których potencjalni imigranci mogliby zwrócić się o azyl w UE, nie ryzykując niebezpiecznej podróży przez morze.
Od końca 2014 r. akcję patrolowania Morza Śródziemnego, przez które dziesiątki tysięcy nielegalnych imigrantów uciekają do Włoch, koordynuje unijna agencja ds. ochrony granic - Frontex. Prowadzona przez nią operacja Tryton, której miesięczny budżet wynosi do 2,9 mln euro, zastąpiła prowadzoną tylko przez Włochów droższą, bo kosztującą 9,5 mln euro miesięcznie, misję Mare Nostrum. Dzięki organizowanym przez ponad rok intensywnym patrolom na Morzu Śródziemnym włoskim służbom działającym w ramach Mare Nostrum udało się uratować ponad 100 tys. nielegalnych imigrantów.
Włochy, Grecja czy Malta od dawna powtarzają, że są pozostawione same sobie w obliczu wciąż rosnącej fali imigracji przez Morze Śródziemne. Zgodnie z unijnym rozporządzeniem, rozpatrywanie wniosku azylowego spoczywa na pierwszym kraju Unii, którego granicę uchodźca przekroczył, a pozostałe kraje nie kwapią się do przejmowania od państw członkowskich na południu uciekinierów z Afryki czy Bliskiego Wschodu.
Wielu z tych, którzy wyprawiają się przez morze do Europy, w ogóle nie dociera do celu, bo ginie w wypadkach zdezelowanych i przepełnionych łodzi, na które zostali wsadzeni przez przemytników, albo umiera z pragnienia czy głodu.
Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji podała, że od początku 2015 r. na Morzu Śródziemnym zginęło 1750 imigrantów, 30 razy więcej, niż w tym samym okresie ubiegłego roku.(PAP)