Ogólnopolska manifestacja Związku Nauczycielstwa Polskiego
Zwiększenia nakładów na edukację, w tym podwyżek dla nauczycieli, poszanowania dla ich zawodu - domagają się uczestnicy ogólnopolskiej manifestacji zorganizowanej przez Związek Nauczycielstwa Polskiego, która rozpoczęła się w sobotę w Warszawie.
Związkowcy protestują też przeciw likwidacji szkół i łamaniu prawa przez samorządy.
"Chcemy wspólnie powalczyć o przywrócenie godności zawodu nauczycielskiego, o przywrócenie szacunku dla tego zawodu u osoby, która jest przede wszystkim za to odpowiedzialna - u minister edukacji narodowej. Chcemy wspólnie zaprotestować przeciwko temu co dzieje się w sferze polityki edukacyjnej państwa" - powiedział prezes ZNP Sławomir Broniarz, otwierając manifestację.
Po godzinie 11. związkowcy ruszyli z ronda Sedlaczka, czyli ze skrzyżowania ulic: Rozbrat, Łazienkowska i Myśliwiecka. Ulicami Myśliwiecką, Górnośląską, Wiejską przejdą do Alei Ujazdowskich i Alei Szucha. Tam przed Ministerstwem Edukacji Narodowej odbędzie się wiec. Związkowcy złożą też petycję ze swoimi postulatami do minister edukacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Szefowa MEN w czwartek w rozmowie z dziennikarzami zapewniła, że będzie czekać na związkowców.
Sprzed resortu edukacji uczestnicy manifestacji ZNP przejdą przed gmach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Tam spotkają się z innymi uczestnikami ogólnopolskiej manifestacji gwiaździstej organizowanej w Warszawie przez Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych. Czterema trasami przed siedzibę premiera przemaszerują w sobotę przedstawiciele różnych branż m.in. transportu, górnictwa, przemysłu chemicznego, energetyki, budownictwa, przemysłu spożywczego i rolnictwa, ochrony zdrowia oraz strażacy.
Według rzeczniczki związku Magdaleny Kaszulanis, w manifestacji bierze udział 22 tys. nauczycieli i pracowników oświaty.
Maszerujący mają ze sobą flagi związkowe, plakaty i transparenty z hasłami takimi jak: "Żądamy podwyżek płac!", "Żądamy dialogu!", "Stop likwidacji szkół i przedszkoli" oraz wielkie balony z hasłem: "Joanna robi nas w balona". Wszyscy uczestnicy manifestacji mają znaczki-naklejki z napisem: "Razem dla edukacji". Związkowcy mają ze sobą też dzwonki i trąbki.
ZNP domaga się zwiększenia nakładów na edukację. Jak zaznaczają związkowcy, od wielu lat wydatki na oświatę spadają w relacji do PKB; w tym roku udział ten wynosi 2,52 proc. Według nich, nakłady na oświatę nie odzwierciedlają rzeczywistych, niezbędnych potrzeb w zakresie edukacji i wychowania.
Związkowcy chcą też podwyżek płac nauczycieli o 10 proc. w 2016 r. Przypominają, że obecny - 2015 r. jest trzecim z rzędu, w którym nauczyciele nie dostaną podwyżek. Po raz ostatni płace zasadnicze nauczycieli wzrosły we wrześniu 2012 r. (w zależności od ich stopnia awansu zawodowego od 83 zł do 114 zł). W efekcie wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli wynosi brutto: stażysty - 2265 zł, nauczyciela kontraktowego - 2331 zł, nauczyciela mianowanego - 2647 zł, nauczyciela dyplomowanego - 3109 zł.
ZNP chciałby wrócić do sytuacji, gdy nauczyciele otrzymywali podwyżki w styczniu, a nie we wrześniu. Opowiada się także za zwiększeniem udziału wynagrodzenia zasadniczego w tzw. średnim wynagrodzeniu nauczycieli wynikającym z ustawy Karta Nauczyciela. Obecnie wynosi ono około 63 proc. Na pozostałe 37 proc. składają się różne dodatki do płacy zasadniczej takie, jak np. wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe, dodatek funkcyjny, dodatek motywacyjny. Jak podkreślają związkowcy to wynagrodzenie zasadnicze jest tym, które decyduje o rzeczywistej płacy nauczycieli.
Domagają się także poszanowania zawodu nauczyciela. Zdaniem ZNP, minister edukacji dyskredytuje pracę nauczycieli, przedstawia nieprawdziwe informacje o prawach określonych w Karcie Nauczyciela, przeciwstawia nauczycieli opinii publicznej, konfrontuje pedagogów z rodzicami. Według ZNP, minister lekceważy środowisko oświatowe, pozoruje dialog i uzależnia jego prowadzenie od likwidacji Karty Nauczyciela.
Związkowcy protestują również przeciw likwidacji szkół i przedszkoli. Zwracają uwagę, że od 2007 r. zamknięto ponad dwa tysiące szkół. Jak zaznaczają, często przy biernej postawie resortu edukacji. Zwracają uwagę, że są samorządy, które wszystkie prowadzone przez siebie placówki oświatowe przekazały do prowadzenia fundacjom, stowarzyszeniom lub spółkom. Dlatego, domagają się takich mechanizmów prawnych, które uniemożliwią demontaż publicznej oświaty i powstrzymają zatrudnianie pracowników oświaty na gorszych warunkach, czyli w oparciu o Kodeks pracy a nie ustawę Karta Nauczyciela.
Chcą też wzmocnienia roli nadzoru pedagogicznego i stworzenia skutecznych instrumentów, które będą temu zapobiegać, m.in. przywrócenia kuratorom uprawnień decyzyjnych wobec szkół i ich organów prowadzących, w tym dotyczących kształtowania sieci szkół, likwidacji i przekształceń placówek. (PAP)