Zdaniem Kluzik-Rostkowskiej, odroczenia sześciolatków to problem dużych miast
Zdaniem minister edukacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej odroczenia sześciolatków od obowiązku szkolnego dotyczą głównie dużych miast. „Sprawa wysłania sześciolatków do szkół nie budzi emocji w małych miejscowościach” – mówiła w piątek dziennikarzom w Krakowie.
Minister była gościem Targów Edukacyjnych Festiwal Zawodów 2015, zorganizowanych w EXPO Kraków przez województwo małopolskie. Blisko 250 wystawców z Polski i zagranicy prezentuje na nich ofertę edukacyjną, praktyk, staży i pracy dla gimnazjalistów, licealistów i studentów.
Kluzik-Rostkowska przyznała, że w marcu jest duże zainteresowanie uzyskaniem zaświadczeń o dojrzałości szkolnej dzieci z poradni psychologiczno-pedagogicznych, ale wynika ono z tego, że rodzice chcą zabezpieczyć sobie w trakcie rekrutacji miejsce w przedszkolu, jeśli rzeczywiście nie poślą dziecka do szkoły. „Decyzje, czy dziecko pójdzie do szkoły, czy nie rodzice podejmą później” – mówiła minister. Zaznaczyła, że dlatego trudno obecnie przesądzać ile sześciolatków nie rozpocznie we wrześniu szkolnej edukacji.
Wyjaśniła, że po zmianie przepisów to do rodziców należy wybór czy skorzystać z odroczenia czy nie. „Każdy rodzic wyobraża sobie, jak dziecko będzie funkcjonowało w szkole, ale również rodzic powinien sobie wyobrazić, jak dziecko będzie funkcjonowało, jeśli zostanie w przedszkolu" - mówiła Kluzik–Rostkowska. Zaznaczyła, że im później rodzice wystąpią o zbadanie dojrzałości szkolnej dziecka, tym diagnoza będzie bardziej wiarygodna.
Dodała, że w ubiegłym roku szturm na poradnie wiosną był duży, ale ostatecznie 19 proc. sześciolatków urodzonych w pierwszym półroczu zostało w przedszkolach, korzystając z odroczenia, a jednocześnie 14 proc. sześciolatków urodzonych w drugiej połowie roku poszło do szkoły wcześniej.
Minister podkreśliła, że sprawa wysłania sześciolatków do szkół nie budzi emocji w małych miejscowościach m.in. dlatego, że tam szkoły pracują na jedną zmianę, a w domach często są dziadkowie lub inni krewni, którzy mogą odebrać dziecko i zaopiekować się nim po lekcjach. W dużych miastach rodzice pracują dłużej i wielu z nich nie może skorzystać z pomocy babci. „Doświadczenie pokazało, że w małych miejscowościach to nie budzi emocji, w wielkich miastach budzi. Ma to swoje uzasadnienie i ja to szanuję” – powiedziała Kluzik–Rostkowska.
W samym Krakowie w tym roku 2010 sześciolatków uzyskało opinie poradni psychologiczno-pedagogicznych o braku dojrzałości szkolnej. Urzędnicy liczą, że nie wszyscy rodzice z nich skorzystają.
Według informacji, jakie ma magistrat, Kraków nie jest odosobniony - sześciolatków odroczonych od obowiązku szkolnego przybywa także w innych miastach. Małopolski kurator oświaty Aleksander Palczewski powiedział PAP, że w całej Małopolsce opinie o braku dojrzałości ma obecnie ok. 3 tys. dzieci, co potwierdza, że w małych miejscowościach rodzice rzadziej korzystają z takiej możliwości.
Odroczenia mogą stać się realnym kłopotem także dla rodziców dzieci młodszych. Gminy mają obowiązek zapewnić miejsca w przedszkolach dla 4- i 5-latków. Jeśli w placówkach samorządowych pozostanie dużo sześciolatków, mniej miejsc wolnych będzie dla trzylatków. (PAP)